Rozdział 3 Obietnica

25 7 6
                                    


Obudziłem się i poczułem dziwny chłód. Gdzie ja jestem? Próbowałem zebrać myśli i wtedy to poczułem. Ból nadszedł nagle. Eksplodował wewnątrz czaszki. Czułem jak rozchodzi się powoli, jak dotyka każdego z moich nerwów. Czekałem na moment aż moja głowa wybuchnie i rozleci się na kawałki. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Ból zniknął tak samo szybko, jak się pojawił. Kiedy przez dłuższą chwilę nic się nie działo, uświadomiłem sobie jak głupio musiała wyglądać moja walka ze zwykłą migreną. Wybuchłem śmiechem. I to był błąd. Przez moją głowę przemknęła kolejna eksplozja paraliżującego wszystkie mięśnie bólu. Starałem się uspokoić oddech. Dopiero teraz rozejrzałem się po okolicy. Znajdowałem się na zewnątrz, a twarz owiewał mi zimny wiatr. Było ciemno, musiała już nadejść noc. Kiedy chciałem dotknąć obolałej ciągle głowy, coś mi to uniemożliwiło. Zrozumiałem co się dzieje. Zakuto mnie w dyby. W te same, w które posłużyły wcześniej do uwięzienia tamtej kobiety. Zacząłem się szarpać z zamiarem uwolnienia, jednak nic to nie dało.

- Obudził się! – szorstki głos dobiegł z niedaleka, więc spojrzałem w tamtą stronę. Stało tam dwóch zbrojnych. Spoglądali na mnie podejrzliwie.

- Idź i zawiadom burmistrza, ja z nim zostanę.

Jakiego burmistrza? Teraz do mnie dotarło co się wcześniej stało. Osądzono niewinną kobietę, która po mękach przyznała się do winy. Kto by się nie przyznał? Skróciłem jej męki przebijając jej serce strzałą. Zginęła prawie bezboleśnie, a jej cierpienie od razu ustało. Jednak nie to, że sprzeciwiłem się wyrokowi sądu, było w tej sytuacji najgorsze. Wraz z kobietą zabiłem jej dziecko, ona była w ciąży. Mam na dłoniach krew nienarodzonego dziecka. Czułem się z tym okropnie. Chyba nawet nie to było najgorsze. Mam zostać łowcą, a przejmuję się czymś takim! Powinienem być pozbawiony uczuć! W tej pracy ludzie, którzy okazują emocje, umierają jako pierwsi. Nie mogę się niczym usprawiedliwiać, ja podjąłem decyzje i to ja muszę ponieść za nią odpowiedzialność. Tak przecież będzie wyglądało całe moje życie. Ale teraz nie czas nad tym rozmyślać, muszę zająć się sobą.

Bolało mnie całe ciało, na twarzy czułem zaschniętą krew. Cały zesztywniałem ale chyba nie miałem nic złamanego.

- Nasza księżniczka się obudziła! - nagły okrzyk wybudził mnie z rozmyślań. Nade mną stał burmistrz i spoglądał na mnie wzrokiem pełnym obrzydzenia. Był niewysoki, chociaż i tak przewyższał mnie wzrostem. W końcu mam dziewięć lat i jestem zakuty w te cholerne dyby. Miał brązowe oczy i pokaźnych rozmiarów brzuch.

- Nawet nie wiesz co zrobiłeś. Czemu ją zabiłeś?

- Była niewinna - odparłem krótko patrząc mu w oczy. Nie okazałem strachu.

- Skąd możesz to wiedzieć?

- Jestem łowcą, ja wiem takie rzeczy.

- A może nie jesteś żadnym cholernym łowcą, tylko jej sojusznikiem?

Wybuchłem śmiechem. Nie mogłem się powstrzymać. Burmistrz spojrzał na mnie zszokowany. Takiej reakcji nie mógł się spodziewać. Wymierzył mi za to siarczysty policzek. Poczułem strużkę krwi spływającą z mojej wargi. Nie przejąłem się tym.

- Jesteś taki głupi czy tylko udajesz?

To pytanie na dobre rozwścieczyło stojącego przede mną burmistrza. Splunąłem, a moja gęsta ślina zmieszana z krwią znalazła się na jego twarzy. W zemście wymierzył mi jeszcze jeden policzek, następnie cofnął dłoń, a palce zacisnął w pięść. Ruszał się bardzo powoli, co dało mi czas do wymyślenia obrony. Uderzył, jednak zdążyłem pochylić głowę. Cios wymierzony w nos trafił w czoło, a jest to najtwardsza część głowy.

Dziedzictwo ŁowcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz