Wygrałem, rozumiesz...!

893 178 38
                                    

-Oni śmieli porwać samego księcia?! - wykrzyczał

-Tak. To był dzień balu maskowego. Wiedziałem, że będzie brał w nim udział. Jak zwykle wieczorem spacerowałem wokół zamku. Zauważyłem pięciu mężczyzn obserwujących zamek. Wtedy zobaczyłem jak Yuri wychodzi przez bramę zamkową. Oni od razu go otoczyli. Krzyknąłem żeby uciekał. - wytłumaczyłem. - Podbiegłem do niego i zacząłem walczyć z nim. Jednak dość szybko mnie położyli na ziemie, a jego zabrali.

-Współczuję - odparł. - Znajdziemy go - uśmiechnął się.

Usłyszałem jak ktoś krzyczy moje imię.

-To chyba mój kompan - odparłem i wywróciłem oczami.

-Przyprowadź go tu - stwierdził.

Wyszedłem z namiotu i pomachałem do Yurio.

-Victor! Gdzieś ty się podziewał! - wykrzyczał. - Wygrałem, rozumiesz? Wygrałem!

-Brawo. A teraz chodź.

Wszedł ze mną do namiotu.

-Mamy plan - odparł Yuzuru. - Wraz z moimi kompanami wyśledzimy posłańca i go porwiemy. Wyślę list okupu do moich rodziców. Co wy na to?

Przytaknąłem głową a Yurio patrzył pytająco?

-Po jakiego diabła? - zapytał.

-Znajdziemy Yuriego - odparłem.

-Wyruszamy za tydzień - odpowiedział.

Yurio sie zamyślił ale potem powiedział.

-Victor. To jutro wyruszamy dalej i wrócimy za tydzień. Muszę ją spotkać, a potem wam pomogę... -zaproponował.

-a gdzie zmierzacie?

-do państwa Otabek - wytłumaczył.

-powodzenia - uśmiechnął się.

-My już pójdziemy. Jak by co jesteśmy w karczmie pod upadłym wieprzem.

Pożegnaliśmy się i jeszcze obeszliśmy cały festiwal.

-Jest tu tyle ciekawych rzeczy a ja nie wiem, co mogę kupić - wyżalił się. Wtedy zobaczyłem pelerynę w tygrysie pręgi.

-A to? - wskazałem na nią ręką.

-Do kroćset! Do Diabła! To jest piękne! - od razu pobiegł.

Chwilę później wrócił z nową peleryną w dłoni.

-Jejciu ale ona miła w dotyku! - krzyczał i zachwycał się jak jakieś małe dziecko.

Nakupił też jakiś ciastek, ciast i jabłek na patyku. Przyczepił nową pelerynę i dostojnie szedł między ludźmi.

-Yurio rozpustniku - zaśmiałem się.

-Tam są jakieś tańce! Chodźmy potańczyć Victor chodźmy!

Co mu się stało? Wygrał jakiś turniej i jest radosny jak nigdy. Nie poznaję chłopaka. Zachowuje się jak by był normalny...

Poszliśmy w stronę z której dobiegała muzyka. Ludzie tańczyli przy ognisku świetnie się bawiąc.

Blondyn pociągnął mnie za rękę bo chciał tam pójść. Co mu się stało? Gdy dobiegliśmy na miejsce nastolatek zaczął się bawić, a ja stałem i się śmiałem z tego co wyprawia. Usiadłem na ławce i przyglądałem się całej zabawie z boku. Włosy chłopaka rozwiewały na wszystkie strony. Były długie do ramion. Można by stwierdzić, że wyglądał bardziej kobieco niż niektóre umalowane z upudrowanymi włosami ułożonymi w nadęte koki kobiety, arystokratki.

Jezu święty...

CO ja widziałem?

ON
SIĘ
UŚMIECHNĄŁ...

***

Mimo miłej zabawy i tak wciąż myślałem o zaginionym przyjacielu. Wraz z Yurio, który po długiej zabawie był bardzo śpiący, wróciliśmy do karczmy i skierowaliśmy się do przygotowanego dla nas pokoju. CHłopak położył się i od razu zasnął a ja myślami błądziłem po całej Polonie i szukałem mojego przyjaciela. W pewnym momencie zacząłem zastanawiać się jak by teraz wyglądał.

Wtedy miał dziewięć wiosen... Pamiętam jak narzekał na włosy opadające mu na oczy i pytał jak ja mogę mieć je długie jak dziewczyna. Śmiał też że są biało siwe jak gdybym był starym młodzieńcem.. Brakuje mi tego śmiechu.

DO teraz gdy o tym myślałem potrafiłem go usłyszeć...

Uratuj mnie, sir Nikiforov! | Yuri on ice FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz