Dlaczego tu jestem, pytasz? Dla zemsty.

670 141 86
                                    

*Zawiera drastyczne sceny przeznaczone jedynie dla dojrzałych czytelników...*

*Ubrany w niebieski kostium, oczekiwałem tylko momentu rozpoczęcia balu. Wiedziałem, że nie dam rady uciec... Nie miałem siły, wykończony pracami które wykonuje od bardzo długiego czasu.

Gdybym umarł... nie straciłbym nic... Wolałbym umrzeć niż ponownie czuć ten ból i doznawać upokorzenia.

Będę krzyczeć, błagać o pomoc... Jednak nikt mnie nie usłyszy... Tylko on... Ten, który mnie krzywdzi...

Krzywdzi mnie, kiedy tylko wraca z wyjazdów do domu.

Zaczęło się to stosunkowo niedawno,gdy pojechał do mojego kraju oglądać turniej, nie wiem co się tam stało...

Jednakże... bałem się go...

Marzę tylko o tym, by wrócić choć na chwilę do domu... by zobaczyć rodzinę i dowiedzieć się, czy długowłosy chłopak został już rycerzem...

***

-Daleko jeszcze? - zapytałem dalej poirytowany...

-Nie! Jakieś pięć minut galopem...

I znów minęliśmy jakiś powóz, który jechał w te samą stronę co my. Bardzo dużo szlachciców zmierzała w stronę domu Otabeka, z niewiadomych przyczyn.

Wjechaliśmy przez bramę posiadłości i skierowaliśmy się do wejścia. Drzwi były otwarte na oścież, a przed nimi stał młody chłopak z mężczyzną, który najprawdopodobniej był jego ojcem. Stali w maskach i witali przyjeżdżających gości.

-Woooow - powiedział Yurio zmierzając do wejścia. - Bal! Trafiliśmy na bal! Otabek! Dzień dobry! - zszedł z konia i podbiegł do starszego kolegi w zielonym kostiumie i masce. Totalnie zignorował  ojca, który miał wyraz twarzy jak gdyby usilnie czegoś oczekiwał.

Zszedłem z konia i podszedłem powolnym krokiem pod wejście.

-Dzień dobry - ukłoniłem się lekko. - Sir Nikiforov wraz z baronem Plisetsky'm - chłopak nie był jeszcze baronem, ale trzeba było się dobrze zaprezentować by wejść na bal.

-Witam pana generała - powiedział Otabek. - witajcie na naszym corocznym balu maskowym. Proszę - podał coś dla Jurji'ego. Była to niebieska maska w kolorze jego ubioru. Sam dostałem czerwoną.

-Dziękujemy bardzo - odparliśmy niemal jednogłośnie i zostaliśmy wpuszczeni na bal. Służba zajęła się naszymi końmi więc nie musieliśmy się nimi przejmować.

Cały dworek wypełniała muzyka, grana zapewne przez bardzo wybitnych muzyków. Jej rytm odbijał się echem od ścian. Weszliśmy do największej z sal, tak zwanej sali balowej, która była pięknie przystrojona. Na środku tańczyło wiele szlacheckich par. To, jak się poruszały, świadczyło o klasie jaką miały. Gdy chodziły, ich pierś dumnie posuwała się do przodu. To samo tyczyło się mężczyzn towarzyszących młodym damom. Nałożyłem maskę i wraz z Yurio przemknąłem na taras.

-Niech ten Otabek przywita już tych gości! Chcę z nim zatańczyć! - Odparł oparty o balustradę. Spoglądał w dal, w las.

-Nie podoba mi się tutaj... coś jest na rzeczy. Coś mi mówi, że to nie będzie dla kogoś miły wieczór...

-Co masz na myśli? - zapytał. - Do diabła. Zabaw się, napij się i tyle! Znajdź jakąś dziewczynę i przetańcz z nią cała noc! Bądź jej jedynym księciem...! Nie umiesz się bawić staruchu?

Nie chce być czyimś księciem, chce odzyskać przyjaciela...

-Mam namyśli to, że nie chce tu być... Nie mogę sie dobrze bawić, mając przed oczami sceny mordu...

Uratuj mnie, sir Nikiforov! | Yuri on ice FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz