Po pięciu dniach Lauren zdecydowała, że pora odwieźć mnie do domu. Jeśli chodzi o mnie wolałabym zostać z nią niż z ojcem alkoholikiem, który znowu będzie się na mnie wyżywał. Mogę się założyć, że nawet nie zauważył mojej nieobecności.
- Proszę bardzo ma'am- powiedziała brunetka, zatrzymując samochód pod moim domem.
- Dziękuje- uśmiechnęłam się do niej i otworzyłam drzwi.
- Poczekaj- mruknęła Lauren, łapiąc mnie za rękę. Spojrzałam na nią pytająco. - Kiedy znowu się zobaczymy?
- Daj mi swój telefon- powiedziałam, a dziewczyna od razu wyciągnęła z kieszeni swojego złotego iPhone'a, podając mi go. Szybko zapisałam swój numer w kontaktach, następnie oddając jej urządzenie.
- Dzwoń kiedy będziesz miała czas- pocałowałam ją w policzek i wyskoczyłam z samochodu na chodnik. Pobiegłam w stronę drzwi frontowych, cały czas czując na sobie wzrok Lauren.
Kiedy weszłam do środka tata stał już w przedpokoju. Nerwowo przełknęłam ślinę, wiedząc co zaraz się wydarzy.
- Gdzie byłaś?- wybełkotał. Była zaledwie dziesiąta nad ranem, a on już był pijany. Ten człowiek zasługiwał na jakąś nagrodę.
- U koleżanki- odpowiedziałam cicho. Mężczyzna zrobił kilka chwiejnych kroków w moją stronę.
- Ile razy mówiłem ci mała zdziro, że masz mnie informować gdzie i kiedy wychodzisz?- syknął, łapiąc mnie za nadgarstek.
- Przepraszam, to się więcej nie powtórzy- powiedziałam, czując napływające do oczu łzy.
- Zamknij się- warknął, ciągnąc mnie za sobą.
- Odczep się ode mnie, przestań- powiedziałam słabym głosem, próbując wyrwać się z jego uścisku. Była to chyba najgorsza rzecz jaką mogłam zrobić w tamtym momencie, bo jego ręka od razu zderzyła się z moim policzkiem.
- Powiedziałem ci żebyś się zamknęła- wycedził, łapiąc mnie za brodę. Odepchnęłam go od siebie, mając dość tego jak mnie traktuje.
- Przestań traktować mnie jak śmiecia, co ja ci takiego zrobiłam, tato? Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz?- zapytałam, wycierając spływające po policzkach łzy.
- Traktuje cię jak śmiecia, bo nim jesteś. Jesteś tylko utrapieniem dla tego świata, a co dopiero mnie.
- Jedynym śmieciem tutaj jesteś ty- warknęłam. Ojciec rzucił w ścianę pustą butelką, którą przez cały ten czas trzymał w ręce i popchnął mnie na komodę.
- Nikt nie nauczył cię szacunku szmato? Tak się odzywasz do ojca?- syknął, wpadając w furię. Takie napady agresji zawsze kończą się dla mnie co najmniej źle. Tak było i tym razem. Kilka chwil później leżałam na podłodze nieprzytomna.
*****
- Otwórz te cholerne drzwi Camila!- krzyknął ojciec z salonu. W domu po raz kolejny rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Westchnęłam cicho i z trudem podniosłam się z ziemi. Czułam w ustach metaliczny smak krwi, ledwo mogłam się ruszać, ale zapomniałam o tym wszystkim w momencie, kiedy otworzyłam drzwi i zobaczyłam przed sobą Lauren.
- Camila, o mój boże. Co ci się stało?- zapytała brunetka, wyraźnie zmartwiona. Delikatnie ujęła dłońmi moją twarz i dokładnie ją przeskanowała.
- Nic mi nie jest- mruknęłam, odsuwając się.
- Kto ci to zrobił?- zapytała cicho.
- Spadłam ze schodów- skłamałam.
- Nie kłam Camila. Mogę wejść? Zajmę się tobą- dziewczyna chciała wejść do środka, ale zastąpiłam jej drogę.
- Nie. Mój tata, on um... jakby to powiedzieć... pracuje teraz i nie możemy mu przeszkadzać.
- Camila?! Kto przyszedł?- usłyszałam głos ojca z głębi domu. Westchnęłam cicho.
- Nikt ważny- odpowiedziałam. Lauren uniosła brwi do góry, krzyżując ręce na piersi.
- Nikt ważny, huh?
- Idź już- mruknęłam cicho.
- Co się stało, Camz? Wiesz, że zawsze możesz ze mną pogadać.
- Lauren, proszę- urwała mi.
- Przestań to robić! Nie odpuszczę dopóki mi nie powiesz.
- Ile razy mówiłem ci żebyś nie sprowadzała tutaj koleżanek?- warknął nagle tata, łapiąc mnie za nadgarstek i uważnie przyglądając się brunetce. Lauren spojrzała na nas podejrzliwie, prawdopodobnie domyślając się o co w tym wszystkim chodzi.
- Lauren zadzwonię do ciebie później, ale proszę idź już.
- To pan jej to zrobił?- zapytała, podchodząc bliżej mężczyzny. Nie była świadoma tego, że igra z ogniem. A może na odwrót, to mój tata powinien się jej bać?
- Słuchaj koleżanko, nie mam zamiaru ci się z niczego tłumaczyć. Ta zdzira na to zasłużyła- syknął.
- Jeśli nie ma pan nic przeciwko, Camila pójdzie ze mną- mruknęła brunetka, przyciągając mnie do siebie.
********
Hejka robaczki,
rozdział pojawia się dopiero teraz, bo parę dni temu wrzuciłam telefon do wanny i nie miałam na czym pisać (na lapku nie lubię). Na szczęście mam już nowy sprzęt, więc wracam z kolejnym rozdziałem. Enjoy :)All the love, N

CZYTASZ
love me harder (camren)
Fiksi Penggemarloving you was the most exquisite form of self destruction.