Idzie nam tak dobrze. Za dobrze wręcz bym powiedział. W tym zawodzie nigdy nie jest aż tak spokojnie. Nigdy. Zawsze ktoś poluje na drugiego. Zawsze są jakieś upadki, niedociągnięcia, przypadki.. To nie tak, że się nie cieszę czy coś. Po prostu się martwię. O nią. Że coś się jej stanie a ja nic nie będę mógł zrobić. Będę stał i patrzył jak dzieje się jej krzywda. Będę po prostu bezradny.
Opadłem na ówcześnie siedziane łóżko i wpatrywałem się w sufit. Jutro albo już dzisiaj tylko później znowu to "spotkanie zawodowe".
Świetnie. Zebrania sadystów, psychopatów i kij wie czego jeszcze w jednym miejscu. Śmietanka towarzyska normalnie.
Przymknąłem oczy, muszę odciąć się od rzeczywistości. Te myśli mnie wykończą, zniszczą do końca, o ile się da.
~☆~☆~☆~☆~☆~☆~
-wstawaj Lucid.- Obudził mnie się znajomy głos.
- hmmmm?- podniosłem głowę i lekko otworzyłem oczy.
- wstawaj no, trzeba się zbierać.-
Hakete.
- juuuż.. to łóżko jest takie wygodnee.- wstałem leniwie i ruszyłem wolnym krokiem w stronę łazienki.
- jak wrócimy do domu to się położysz.-
Jak zwykle troskliwa i kochana..
Spojrzałem w lustro równocześnie wsłuchując się w głos Hakete. W mojej głowie było od nasrania, bijących się myśli. Jedne mówiły "tak", drugie "nie". Same sobie zaprzeczały. Tworzyły bezsensowne scenariusze różnorakich sytuacji, wydarzeń gdzie zazwyczaj tracę ją..
CZYTASZ
Hakete, niosąca nieszczęście
ContoPoprawiane i wolno pisane. #849 w opowiadaniach ♡ #719 w opowiadaniach♡♡ #688 w opowiadaniach♡♡♡ #455 w opowiadaniach ♡♡♡♡ #442 w opowiadaniach♡♡♡♡♡ #320 w opowiadaniach ♡♡♡♡♡♡