-Amber Coin!-wykrzyknęła stara czarownica a brązowowłosa niepewnie ruszyła w jej kierunku.
Dziewczyna siadła na stołku wielkiej sali, w której znajdowały się cztery długie stoły należące do uczniów danego domu. Kobieta założyła na jej głowę Tiarę Przydziału.
Dokąd by cię tu przydzielić...
Usłyszała głos w swojej głowie. Nerwowo skubała rąbek swojej szaty kupionej na ulicy Pokątnej niespełna tydzień temu.
Hufflepuff? Nie to nie to...nie pasujesz tam choć jesteś bardzo pracowita...Ravenclaw też nie choć masz bardzo bystry umysł...Zostaje Gryffindor lub Slytherin...Może...
-Slytherin!-krzyknęła na głos czarodziejski kapelusz a Amber zeskoczyła z krzesełka i pognała w stronę Ślizgonów.
Cieszyła się, że może już sobie iść. Nie lubiła być w centrum uwagi. Czuła się w tedy bardzo nieswojo. Brunetka przez chwilę wahała się gdzie ma siąść gdy nagle dziewczyna w bujnych, kręconych, czarnych włosach zrobiła jej koło siebie miejsce i przywołała ruchem dłoni. Amber wypuściła głośno powietrze i z uśmiechem zajęła miejsce obok czarnowłosej.
-Wlburga.-przedstawiła się z uśmiechem wyciągając w jej stronę rękę.
-Amber.-odparła brunetka ściskając drobną dłoń dziewczyny.
-No to opowiadaj skąd się tu wzięłaś?-zapytała.
Amber momentalnie się spięła. Wiedziała, że uczniowie Slytherinu nie akceptują czarodziejów nieczystej krwi.
-Przeprowadziłam się z Francji.-wymyśliła na poczekaniu.
Widziała, że we Francji znajduje się szkoła magii-Beauxbatons.
-Naprawdę? Nie masz akcentu?-zapytała podejrzliwie Walburga.
-Urodziłam się w Anglii dopiero później się przeprowadziliśmy.-odparła Amber.
-Aaa...No to witamy w Hogwarcie.-powiedziała a po chwili na stole za pomocą magii znalazły się półmiski z przeróżnymi potrawami.
Po skończonym posiłku wszyscy udali się do swoich dormitoriów. Wyjście z Wielkiej Sali było tak zatłoczone, że brunetka została porwana przez tłum w zupełnie inną stronę niż zmierzali Ślizgoni. Dziewczynę ogarnęła panika. Przecież nie zna zamku. Jak trafi do swojego dormitorium. W końcu udało jej się wydostać. Znalazła się sama na pustym korytarzu. Rozglądnęła się w obie strony ale nigdzie nikogo nie spostrzegła. Postanowiła nie stać tak tylko wzięła się w garść i ruszyła w głąb zamku. Błąkała się przez około pół godziny. W końcu ujrzała jakąś ciemną sylwetkę.
-Przepraszam czy wiesz jak dojść do pokoju wspólnego Slytherinu?-zapytała lecz postać jej nie odpowiedziała.
Stała dalej nieruchomo tam gdzie wcześniej nawet nie drgnąwszy.
-Halo? Słyszysz mnie?-Amber dotknęła nieznanej osoby w ramię a ta sztywno runęła na posadzkę.
Brunetka odskoczyła z krzykiem. Na ziemi leżała z aparatem w ręku blondynka około rok starsza od Coin. Nagle usłyszała stukot butów i po chwili obok niej znaleźli się nauczyciele.
-O mój Merlinie.-wyszeptała czarownica z ceremonii przydziału.
-Profesor Kingsley proszę zaprowadzić pannę Coin do mojego gabinetu, panie Bomx proszę posłać po dyrektora.-powiedział mężczyzna z siwą brodą. Amber, która wciąż nie otrząsnęła się z szoku została zaciągnięta przez nauczycielkę do jakiegoś pomieszczenia po czymkobieta bez słowa zostawiła ją i wyszła.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej oto pierwsza część nowej serii o Czarnym Panie, mam nadzieję, że się wam spodoba i już teraz proszę was o wyrażenie swojej opinii w komentarzu ponieważ chciałabym widzieć czy was to zainteresowało i czy w ogóle jest sens pisania tego fanfiction :)
CZYTASZ
Tom Marvolo Riddle || Harry Potter||
FanfictionAmber Coin to córka Ildy i Sama Coinsów- mugoli. Dziewczyna dostaje list z Hogwartu w wieku 14 lat. Mimo swojej nieczystej krwi dziewczyna trafia do domu węża- Slytherinu. Ukrywa przed wszystkimi swoje prawdziwe pochodzenie i szybko znajduje przyja...