Rozdział 4

192 12 4
                                    

Piątek! Piąteczek! Piątunio!

Nareszcie nadszedł długo oczekiwany czas- WEEKEND! Dzisiaj po lekcjach miałam iść razem z Astrid do znajomego jej kuzynki. Margaret- kuzynka Astrid- wiedziała o całym konkursie jak i o naszych planach i w pełni nas popierała. Twierdziła, że powinnyśmy rozwijać swoje talenty i spełniać marzenia. Bardzo lubiłam Margaret. Była pozytywną i trochę szaloną dziewczyną, i to właśnie dlatego od razu się zaprzyjaźniłyśmy. Ale wracając do meritum...

Znajomy Margaret miał uczyć mnie i Astrid sztuk walki oraz akrobacji, które mogły byśmy pokazać na castingu.

***

To, że mówiłam, iż zrobię wszystko, żeby to Astrid wygrała, nie znaczy, że ja też nie będę próbować, bo może to jednak ja dostanę tę rolę...

***

Od samego rana rozmyślałam nad tym co będziemy robić na zajęciach i chyba dlatego lekcje mijały mi tak wolno. Myślałam, że już na dobre utknęłam w szkole, aż wreszcie usłyszałam dzwonek informujący, że te tortury się już skończyły. Oznaczało to również, że zaraz z moją najlepszą przyjaciółką poznamy kolegę Margaret i odbędziemy z nim pierwszą lekcję.

35 minut później

Byłyśmy w drodze na zajęcia. Razem z Astrid snułyśmy fantazje o wyglądzie naszego przyszłego trenera oraz przebiegu lekcji no i oczywiście o najważniejszej osobie na świecie, czyli Sebastianie ❤. Kiedy zauważyłyśmy mały pagórek, jak kilku-roczne  dzieci musiałyśmy się na niego wspiąć- oczywiście nie obyło się bez upadków. (Wspomnę, iż w opowiadaniu jest styczeń, czyli jest lód i śnieg.)  Najpierw wywróciła się Astrid, a zaraz potem ja. Byłyśmy całe w śniegu i śmiałyśmy się w niebo głosy. Chyba z tego powodu każdy przechodzień patrzył się na nas z wyrazem twarzy w stylu "Co tu się od pierkwacza?!" albo "...Ahaaa..." lub "A tobie co się stało?".
Kiedy już w miarę się ogarnęłyśmy, ruszyłyśmy w dalszą drogę. Obrzuciłyśmy się jeszcze kilkoma śnieżkami i po jakichś dwudziestu minutach byłyśmy na miejscu. Dopiero, gdy weszłyśmy do budynku poczułam mały strach przed tym, że coś może pójść mi nie tak. Oddałyśmy kurtki do szatni i w tym samym czasie podszedł do nas pewien mężczyzna.

-Czy to wy jesteście Astrid i Roksana? Znajome Margaret?- zapytał wpatrując się we mnie i w przyjaciółkę.

-Tak, to my. A pan to...?- zapytała Astrid, jak zwykle była pewna siebie.

-Mam na imię Emil i jestem asystentem Alexa.- uśmiechnął się, pokazując przy tym wszystkie zęby.

-A można wiedzieć kim jest Alex?- zapytałam z nutką niepewności w głosie.

-Alex to wasz nowy trener.- Emil w dalszym ciągu się wyszczerzał- Ale niestety mam dla was złą wiadomość.- urwał.

-Co się stało?- zapytałyśmy w tym samym momencie, na co mężczyzna delikatnie podniósł kąciki ust.

-Alexa, to jest waszego trenera, nie ma- Emil spoglądał raz na mnie, raz na Astrid- i nie będzie do końca miesiąca.

-Eee... nie ogarniam. Przecież byliśmy umówieni na dzisiaj.- przyjaciółka była tak samo zaskoczona jak ja.

-Wiem, ale Alex od wczoraj przeniósł swój "gabinet".- Emil zakreślił cudzysłów w powietrzu- Nie poinformował was o tym?

-Tak się złożyło, że nie.- odpowiedziałam.

-A gdzie teraz pracuje ten cały Alex?- słychać było, że Astrid ma już tego wszystkiego dosyć.

-O ile mi wiadomo, to gdzieś na obrzeżach miasta.- odparł niepewnie Emil- Zaraz sprawdzę.- mężczyzna zaczął przeszukiwać kieszenie, aż wreszcie znalazł telefon- Poczekajcie chwilę.- odszedł zapatrzony w ekran smartfona.

-No kurwa, no nie! No kurwa, no nie!!!- jeszcze tego brakowało, Astrid się wkurzyła. Zresztą ja też, ale moja BFF jest ciutke nadpobudliwa- Ja pierdole! Czy to się dzieje naprawdę?- spojrzała na mnie błagalnyn wzrokiem, jakbym mogła coś zmienić.

-Astrid weź się ogarnij. Dobrze wiesz, że to niczego nie zmieni.- powiedziałam, kiedy zauważyłam, że dziewczyna ma zamiar walnąć głową w ścianę z rozpędu.

Próbowałam przemówić jej do rozsądku, ale moje próby i tak nic nie wskórały. Astrid chodziła tam i z powrotem, ciągnąc się za włosy.

-Nareszcie.- mruknęłam do siebie, kiedy zauważyłam zbliżającego się Emila.

-Tu macie adres.- mężczyzna wręczył mi karteczkę, którą zaraz wyrwała mi Astrid. Tylko skarciłam ją wzrokiem- Mam nadzieję, że choć trochę wam pomogłem.- Emil lekko się uśmiechnął i znowu zniknął nam z oczu.

-Pokaż mi to.- warknęłam w stronę przyjaciółki.

-Już, już... Tylko spokojnie.- Astrid podniosła ręce w geście poddania, a po chwili obie zaczęłyśmy chichotać.

-Dobra Roksi, wracamy do domu.- odebrałyśmy kurtki i kierowałyśmy się już w stronę wyjścia.

-O nie! Nie dam się tak łatwo!- przystanęłam na chwilę i spojrzałam na przyjaciółkę- Idziemy tam.- powiedziałam stanowczo.

-Żartujesz sobie?!- widać było, że Astrid zaraz będzie miała kolejny napad szału- Przecież to po drugiej stronie miasta!!!- wykrzyczała przez zaciśnięte zęby.

-To pojedziemy autobusem.- odpowiedziałam z uśmiechem i ominęłam czerwoną ze złości dziewczynę, kierując się w stronę głównej ulicy.

~~~~~

Mam nadzieję, że ta część również się spodoba i liczę na wyrozumiałość za popełnione błędy
😊😊😊

Nie trać nadziei [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz