My, dzieci patologicznych rodziców

106 9 1
                                    


Miesiąc Lodu to pora niezbyt przyjazna dla samotników, bo kto chciałby w pojedynkę spędzać mroźne wieczory w rozklekotanej chałupie, bez możliwości otworzenia gęby do kogokolwiek? Sama tranowa grzałka, na ten czas wyciągana z szafy, nie wydawała się zbyt rozmowną towarzyszką, nawet mimo hipnotyzującego bzyczenia i radosnego strzykania, gdy jakaś smutna uszczelka postanowiła wypuścić troszkę powietrza.

Nic więc dziwnego, że cała zgraja z Zatopionej Dzielnicy, jeszcze nie tak pokaźna i groźna, zebrała się w gabinecie swojego herszta w myśl przekonania, że nawet dwudziestka osób nie da rady nasyfić tam tak potężnie, jak ich szef robił to przez lata. Zasłonięte okna i co większe otwory sprawiły, że pokój Dauda do przyjmowania gości stał się małym, bijącym gorącem od zatarganych grzałek, bunkrem pełnym niewyrośniętych skrytobójców.

Samemu właścicielowi pomieszczenia specjalnie to nie przeszkadzało – jego ukochane biurko stało się naturalnym murem oddzielającym jego mały, osobisty światek od gromady młodzików umilających sobie czas rozmowami i hazardem. Z jednej strony spokojne czytanie raportów – z drugiej rzucanie sobie kartami w twarz, gdy „ten skutwiony oszust" po raz kolejny zgarnął całą pulę. Z jednej strony relaksacyjne popijanie drogiej, skradzionej lata temu whiskey – z drugiej Rulfio ganiający za Pusią, którą rozpierała szczenięca energia. Z jednej strony spokój bijący od opiekuna świadomego, że wszystkie jego pociechy są bezpieczne z nim w jednym pomieszczeniu – z drugiej wtulona w siebie czwórka najstarszych stażem Wielorybników, nie mogąca się ukokosić nieopodal działającego grzejnika.

-Aedan, wbijasz mi łokieć między żebra. - Mruknęła Adhara, specjalnie trącając chłopaka barkiem, na co ten zareagował intensywniejszym dźganiem.

-Wiem i wcale tego nie żałuję, kurduplu! - Uśmiechnął się szeroko i pociągnął młodszą za nos, wywołując u niej bezsprzecznie uroczy pisk.

-Ty zasrany..!

-Już, już – Billie przytuliła skrytobójczynię, ratując Aedana od małego, budzącego się huraganu, który po tym geście automatycznie się uspokoił. - Zróbcie mi przysługę i nie pozabijajcie się w najbliższym czasie.

-Lurk, ty oczekujesz cudu od Odmieńca? - Thomas nie wyglądał zbyt korzystnie z zaczerwienionym nosem i praktycznie sztywną od smarków chusteczką w dłoni; Miesiąc Lodu nigdy nie obchodził się z nim delikatnie, więc praktycznie co roku zdzierał sobie nozdrza, próbując zahamować zakatarzone potoki.

-Cud, nie cud, po prostu wolałabym nie być obok, gdy Aedan w końcu dostanie od Adhary ten solidny wpieprz, na który pracuje sobie od dłuższego czasu. - Wzruszyła ramionami, uśmiechnąwszy się zadziornie.

Wspomniany Wielorybnik rozsiadł się wygodnie między przyjaciółmi widocznie uspokojony.

-Czyli dzisiaj jestem względnie bezpieczny. Zabawne, że jeszcze miesiąc temu nie musiałbym się przejmować tym, że maleństwo mi zdzieli.

-Fakt. - Włączyła się Adhara, łypnąwszy w jego stronę wzrokiem kobry obserwującej swoją pewną ofiarę spod kamienia w słoneczny dzionek. - Miesiąc temu nikt się nie spodziewał, że moje łaskawe oko chociażby spojrzy na twoją krzywą facjatę i nie będzie chciało wcisnąć mi się do czaszki.

-Ale dobra herbatka ziołowa! - Tym razem zareagował Thomas, wciskając Aedanowi kubek z parującym napojem, bowiem ten już zbierał się, żeby opluć dziewczynę za komentarz o facjacie. - Pij, bo ci ostygnie i będziesz mi beczał, że nie dasz rady tego przełknąć.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 24, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Szczeniaki | Dishonored [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz