*lilly's pov*
Wstałam rano zmęczona i nie wyspana, przez ciągłe krzyki mojego ojczyma wczoraj w nocy... Znowu zrobił mi aferę po tym że spóźniłam się dziesięć minut po pobycie w galerii z moim chłopakiem Mikiem. Poznał się z moją mamą kilka lat po śmierci taty, a mnie od początku nie znosił. Pokazywał mi to na każdym kroku. I to nie tak, że jestem rozpuszczonym bachorem. Od początku wzywał mnie, nie szczedzac mi upokorzen i ciągnie się to aż do teraz, gdy mam 17 lat. Nawet w prostych czynnościach jak mycie podłogi krzyczał na mnie, że niczego nie umiem. Robił to za każdym razem, gdy mama wychodziła z domu. Ona nie miała o niczym pojęcia. Żyła w pewności, że nasza nowa rodzinka jest idealna, zgodna, szczęśliwa i pełna miłości. Gówno prawda. Nic nie jest dobre. Siniaki na rękach, brzuchu i plecach ukrywam jak się da, a gdy coś zauważy to tłumacze to wywrotką na rowerze, czy niefortunnym upadku na przykład na w-f. Mimo, że staram się nie pokazywać jak bardzo cierpię nie daje sobie już powoli z tym rady. Przez niego nie mam nic. Nie pozwolił mi zapisać się na treningi siatkówki, chociaż to moja pasja. Nienawidze go. Najchętniej... Nie, nie, nie ma na to czasu., muszę ubierać się do szkoły.
Poszłam więc pod prysznic i umyłam się delikatnie, uważając na moje rany. Mimowolnie spod mojej powieki wyleciała łza, którą szybko staram i wyszłam spod prysznica. Po wyjściu wyruszyłam moje bronzowe włosy sięgające mi do łopatek i zostawiłam je rozpuszczone. Zrobiłam delikatny makijaż składający się z kreski eyelinerem, tuszu do rzęs i szminki.
Po wyjściu zajrzałam do szafy i zaczełam się zastanawiać co dziś założyć. Musiało być przewiewne i bez dekoltu, ponieważ nie chcę, aby wszyscy zobaczyli moje rany.
Tak więc ubrałam czarną koszulkę z krotkim rękawem i wycięciem na ramiona do tego założyłam czarną rozkloszowaną spódniczke i różowe vansy. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że wyglądam całkiem nieźle. Chwyciłam telefon, przekazałam się jeszcze raz w lustrze i chwyciła za klamkę mojego pokoju. Wyszłam ostrożnie, a przy drzwiach pożegnał mnie ten potwór uważający się za mojego ojca i uśmiechnął się. Mogę szczerze przyznać, że był to najbardziej wymuszony uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam. Zdziwiłam się mimo to, ale kiedy zobaczyłam stojącą za mną mamę od razu przejrzałam jego zachowanie.- Kochanie, nie zjesz śniadania z nami? - zapytała moja rodzicielka na co grzecznie jej odmówiłam i opuściłam dom. Nie mogłam na niego patrzec.
Po 10 minutach spaceru weszłam do szkoły, gdzie udałam się do sali, w której miała odbyć się biologia. Zanim jednak zdążyła zacząć się lekcja zostałam poproszona przez Panią Clark - dyrektorke do jej gabinetu. Bez zastanowienia ruszyłam za nią. Nie oszukujmy się. Biologia nie jest uwielbianym przeze mnie przedmiotem. Jednak to co usłyszałam przerazilo mnie.
- Dzień dobry panno Collins, chciałam z Panią porozmawiać, bowiem doszły mnie słuchy od twojej koleżanki z klasy, że masz na ciele ślady wyglądające jakby były za sprawą przemocy. Chciałam o tym porozmawiać ponieważ no nie powiem, zaniepokoilo mnie to. - powiedziała, a ja próbowałam to odkręcić mówiąc, że to nic takiego, jednak chyba nie wzięła mnie na poważnie. Wogule po co one się mieszają, nie mają własnego życia?! Jakbym naprawdę ich interesowała. Jedyne na co zwracają uwagę to pani dyrektor, której stałe się podlizuja. Mimo tego usłyszałam słowa, których najbardziej nie chciałam usłyszeć...
- Lilly jestem zmuszona powiadomić o tym twoich opiekunów prawnych, przykro mi- przykro jej, ta na pewno. Ciekawe, czy tak samo by zareagowała gdyby wiedziała, że przez to będzie jeszcze gorzej.
- Ale nie... To naprawdę nie jest konieczne- próbowałam się jakoś wybronic
- Lilly taki jest mój obowiązek, a teraz wracaj na lekcje - powiedziała głosem nie znoszącym sprzeciwu. Czemu jest taka oschła? Nie siliłam się na jakiekolwiek pożegnanie. Po prostu wyszłam z gabinetu i udałam się na lekcje.
Siadam w ławce obok mojego chłopaka, który nie za bardzo przejął się moim stanem psychicznym, bo dość czesto miałam takie "załamania" . I powiem szczerze. Jeszcze nigdy tak bardzo nie chciałam opuścić szkoły...
*******
Hej mam nadzieję, że mój pierwszy rozdział Wam się spodobał. Byłoby miło gdybyście zostawili po sobie jakiś znak 💞💞Pati_142
CZYTASZ
I need my psychologist... | n.h
Teen Fiction- Przestań, nie można tak - Obchodzi cię to? Wiesz, że mi zależy i nie odpuszczę - Jak ktoś się dowie będziemy mieli kłopoty, TY też na tym ucierpisz. Zrujnuje ci przyszłość. Chcesz tak ryzykować!? - Dla ciebie warto