Touch

1.4K 121 21
                                    

Dym uciekł przez uchylone okno studenckiej kuchni, do którego Francis przycisnął się z papierosem, by przypadkiem nie uruchomić czujników przeciwpożarowych. Oderwał spojrzenie od lejącego się po szybie deszczu i zerknął na zegarek. Akademik był zwykle pusty i cichy o tak wczesnej porze, kiedy to jego mieszkańcy odsypiali zarwaną wcześniej noc lub po prostu byli już na zajęciach. Z pokoju sąsiadującego z kuchnią dobiegał jednak szum głośnej rozmowy. Czyżby jakaś kłótnia?

Naraz huknęły otwierane drzwi i po korytarzu akademika poniósł się wysoki kobiecy głos.

- To naprawdę nie ma sensu. Starałam się, ale dłużej tak nie mogę. Ty po prostu nie potrafisz się zaangażować.

Jej rozmówca odpowiedział coś, czego Francis nie dosłyszał. Zdusił więc papierosa w postawionym na parapecie słoiku i zaciekawiony podszedł bliżej, wciąż ukryty za wejściem do kuchni.

- Nigdy czegoś takiego od ciebie nie poczułam - ciągnęła dziewczyna. Ze swojego miejsca w progu kuchni Francis dostrzegł, że była całkiem ładna, z długimi ciemnymi włosami. - Zawsze traktowałeś mnie, jakbym była tylko na chwilę i zaraz miała odejść, więc nie warto się starać. Jakbyś nic do mnie nie czuł.

- Wiesz, że to nieprawda - odpowiedział mężczyzna, którego Francis nie widział. - Coś do ciebie czułem.

- Co?

Odpowiedź padła dopiero po chwili.

- Nie wiem. Nie umiem tego nazwać.

Odgłos wymierzonego policzka poniósł się przez korytarz jak uderzenie bata. Dziewczyna w pośpiechu minęła Francisa i zniknęła na klatce schodowej. W jej oczach dało się dostrzec łzy.

Z pokoju obok padło przekleństwo i odgłos uderzenia pięścią w futrynę.

- Pewnie studiuje psychologię, co? - zapytał Francis, wyłaniając się z kuchni. Nie mógł powstrzymać się od złośliwego uśmiechu, gdy kciukiem wskazał w stronę wyjścia, gdzie zniknęła dziewczyna. - Rozgryzła, że jesteś upośledzony emocjonalnie. Współczuję, Kirkland. Gdybyś chciał się wypłakać, to wiesz, gdzie jest mój pokój.

Mężczyzna posłał mu wściekłe spojrzenie spod grzywy wzburzonych włosów. Jeden z jego policzków był mocno czerwony.

- Spierdalaj - warknął w odpowiedzi.

- Jaki nieuprzejmy - udał oburzenie Francis i ruszył w głąb korytarza. Gdy mijał Arthura, odezwał się jeszcze. - Ale ona ma rację: z dziewczyną trzeba być konkretnym. I trzeba dać jej odczuć, że ci na niej zależy.

- W dupę sobie wsadź swoje pieprzone dobre rady.

- Innym razem - nie odwracając się do Arthura, uniósł rękę i pomachał trzymaną w ręku komórką. - Za niedługo mam randkę. Bo w przeciwieństwie do ciebie, wciąż mam dziewczynę.

Arthur rzucił za nim jakimś przekleństwem.

Uczelnia od lat nie widziała tak intensywnej rywalizacji jak ta, która łączyła Francisa i Arthura. Obaj byli całkiem dobrymi studentami swoich kierunków i aktywnie działali na rzecz społeczności akademickiej, ale ich zdania często się różniły, doprowadzając do ostrych kłótni.

Zaczęło się od tego, gdy na pierwszym roku na wspólnych zajęciach Francis otwarcie zaprzeczył teoriom przedstawianym przez Arthura w jego prezentacji. Wykładowca przyznał mu rację, a upokorzony Arthur odwdzięczył się później tym samym, dokładnie analizując temat jego prezentacji jeszcze zanim ją przedstawił. Od tego czasu wszelkie zajęcia, na których któryś z nich miał za zadanie coś zreferować, stawały się polem bitwy na rzetelnie przygotowane argumenty i uwagi, mające pogrążyć przeciwnika. Poza zajęciami bezustannie robili sobie złośliwe dowcipy, żeby tylko publicznie ośmieszyć rywala.

Sleeping at last || FrUK AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz