Chasing cars

1.1K 110 86
                                    

Koniec listopada w agencji jeszcze nigdy nie był tak męczący jak tego roku: zazwyczaj szaleństwo zaczynało się w drugiej połowie grudnia, kiedy wielu klientów chciało zamknąć projekty jeszcze przed końcem roku. Tym razem jednak oprócz zwyczajnego nawału przedświątecznych prac, agencja musiała zmagać się z wyjątkowo wymagającym klientem, który ciągle był niezadowolony i wprowadzał do przedstawianych mu projektów poprawki do poprawek. Po kolejnym spotkaniu z nim, które skończyło się jak zwykle odrzuceniem propozycji reklamy, Arthur chodził tak poirytowany, że wszyscy w biurze odruchowo schodzili mu z drogi.

Wszyscy oprócz Alfreda.

Zupełnie pozbawiony instynktu samozachowawczego, łaził za nim, wkurzając go jeszcze bardziej.

- Naprawdę nie powinieneś się tym tak przejmować - powiedział, osaczając Arthura w pomieszczeniu socjalnym, gdzie chciał w spokoju zrobić sobie kawę. - Edelstein lubi czuć się ważny, dlatego rozstawia wszystkich po kątach. Ostatecznie i tak zaakceptuje ten projekt, który przedstawiliście jako pierwszy...

- Nie pytałem cię o zdanie - warknął Arthur. Projekt był pod jego nadzorem, więc to jego obarczano odpowiedzialnością za opóźnianie realizacji. Został nawet wezwany na dywanik do dyrektora działu i musiał się tłumaczyć. Był wykończony i przez to jeszcze bardziej rozdrażniony. A obecność Alfreda wcale mu nie pomagała.

- Nie musisz się od razu tak denerwować - mówił dalej Jones, niezrażony jadowitą odpowiedzią. - Szef też nie przepada za Edelsteinem, więc na pewno rozumie, że...

- Och, zamknij się - przerwał mu Arthur, posyłając mu wściekłe spojrzenie. - Nie jesteś w moim zespole. Nic nie rozumiesz, więc odczep się ode mnie, do cholery!

Alfred zamrugał, ale nie uciekł wzrokiem.

- Jeśli nie rozumiem, o co chodzi - powiedział - to mi wytłumacz. Może będę w stanie pomóc.

Arthur pokręcił z niedowierzaniem głową.

- Oczywiście, że ci wytłumaczę, o co chodzi - zaśmiał się nieszczerze, a potem znów spojrzał na niego twardo. - Chodzi o to, żebyś spierdalał. W podskokach.

Alfred odetchnął ciężko.

- Dlaczego taki jesteś? - zapytał. - Dlaczego nie pozwolisz mi niczego naprawić?

- Ty bezczelny gnoju... - Arthur aż się zapowietrzył. To pytanie przelało czarę goryczy, która wzbierała odkąd tylko Alfred pojawił się ponownie w ich biurze. - Myślisz, że to można tak po prostu naprawić? Że przyniesiesz słodycze, uśmiechniesz się, powiesz zwykłe "przepraszam" i już? Wiesz co, w dupie mam twoje cholerne "przepraszam"! Mam dość ciebie, twojego udawania , że wszystko jest okej, i wpieprzania się w moje sprawy!

- Arthur... - zaczął Alfred, wyciągając do niego rękę, ale on ją odepchnął.

- Nie dotykaj mnie! - syknął głośno. Gdzieś za drzwiami socjalnego usłyszał szum rozmowy, odetchnął więc, próbując się uspokoić. Potarł drżącą dłonią twarz. - To twoja wina, że taki jestem i zwykłe "przepraszam" tego nie zmieni. Upokorzyłeś mnie wtedy, więc nie próbuj zgrywać pokrzywdzonego. A teraz wypierdalaj i więcej się do mnie nie zbliżaj.

Patrzył usilnie w ścianę, nie spoglądając więcej na Alfreda, który zrezygnowany wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Potem odwrócił się do ekspresu i sięgnął po puszkę z kawą, którą trącił i przewrócił, wysypując połowę zawartości.

- Kurwa - zaklął. Próbował zgarnąć rozsypaną na blacie kawę, ale dłonie trzęsły mu się tak, że musiał zacisnąć je w pięści. - Kurwa. Niech to szlag.

Sleeping at last || FrUK AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz