Dwa

6.9K 289 10
                                    

Po niezwykle udanym dniu na Broadwayu wsiadłam do metra i ruszyłam w stronę domu. Ze swojej torby wyciągnęłam ipoda razem ze słuchawkami, aby móc delektować się relaksującą muzyką. Najpierw rozmowa z ojcem na temat moich gigantycznych rachunków za wodę, potem sztuka o Flamingach, a na sam koniec bijatyki Zayn'a. Ten dzień był zdecydowanie zbyt długi, a ja marzyłam o gorącej kąpieli. Cóż, tato będzie musiał przeżyć kolejny zawrót pieniężny związany z moimi rachunkami. Mijając tablicę z napisem „underground" i wyciągając klucze z kieszeni przeżyłam szok. Pod kamienicą w której mieszkałam ujrzałam chłopaka siedzącego na walizkach i robiącego coś na swoim telefonie. Przecież to nie może być Harry...

- Cholera... - powiedziałam pod nosem. Niestety, okazało się, że zrobiłam to zbyt głośno ponieważ chłopak odwrócił się w moim kierunku i szeroko uśmiechnął.

 - Jestem aż tak przystojny? – zapytał wstając i chowając telefon do kieszeni. Podał mi rękę, a mi zrobiło się czarno przed oczami. – Jestem Harry.

Jestem. Taką. Idiotką.

- Najmocniej cię przepraszam, Harry. To nie tak, że o tobie zapomniałam, ale ja po prostu mam dużo na głowie. Jak długo tu siedzisz? – zapytałam ciągle potrząsając jego dłoń. Z przepraszającą miną na twarzy wyjęłam ją z jego uścisku i pobiegłam zabrać jedną z walizek.

 - Jakieś czterdzieści minut. Ale to nie szkodzi, przecież to ja jestem gościem. Cholera, dziewczyno, czy pozwolisz mi chociaż samemu wnieść swoje walizki? – zapytał z rozbawieniem, mówił z wyraźnym brytyjskim akcentem. Opanuj się Valerie. Opinię na nasz temat człowiek buduję w ciągu dwóch minut, więc zostało tobie aż całe sześćdziesiąt sekund.

Harry podciągnął rękawy swojej czarnej koszuli po same łokcie, a podczas gdy podnosił walizki z ziemi zauważyłam prężące się żyły na wewnętrznych stronach rąk. Po chwili znaleźliśmy sie w windzie, a ja wcisnęłam okrągły przycisk z numerem "27".

- Mieszkasz na samej górze? - zapytał Harry kładąc walizki na ziemi. Ręką przeczesał włosy do tyłu i z rękoma skrzyżowanymi na piersi oparł się o ścianę.

- Tak. Dokładniej mówiąc w lofcie - mówię i patrzę na wisiorek wiszący na jego piersi. Jest w kształcie krzyża i zastanawiam się czy ma dla niego jakieś ważne znaczenie.

 - Musi być bardzo wysoko. Ale przecież od czego są windy - dodaje i ponownie się uśmiecha. Odwzajemniam uśmiech, chociaż wcale nie jest mi do śmiechu. Dlaczego muszę być taką straszną gapą? - pytam samą siebie. Marzyłam o wieczorze spędzonej z książką, laptopem lub w wannie. Byle z dala od ludzi. Zawsze wpadam na nieprzemyślane pomysły, których realizacja kosztuje mnie dużo nerwów. Nie, żebym miała coś do Harry'ego. Wydaje się być miły, jednak dwa tygodnie spędzone w towarzystwie nieznanego mi chłopaka, który z pewnością pragnie przeżyć niezapomnianą przygodę w Nowym Yorku to pomysł przewyższający moją skalę nieprzemyślanych decyzji. Całe szczęście docieramy na górę, a ja już wyobrażam sobie siebie leżącą na łóżku. Otwieram drzwi od mieszkania, a Harry kładzie walizki na podłodze.

 - Wow. Robi wrażenie – podsumowuje wygląd loftu, rozglądając się wokół niego. Dla mnie nie ma już nie ma w nim nic szczególnego. Wielkie okna na Central Park, drewniane schody prowadzące do sypialni, która znajduje się na górze, przestronna kuchnia w odcieniach błękitu, salon, stół z krzesłami i drzwi od gigantycznej łazienki. Podchodzę do czajnika i nalewam do niego wody, a następnie włączam go, aby zrobić herbatę.

- Masz ochotę na coś do picia? - pytam. - Mam sok, herbatę, kawę, mogę zrobić shake'a...

- Chciałbym tylko skorzystać z toalety.

CouchsurfingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz