27/10/00

56 12 2
                                    

- Za ile on będzie? - Yoongi położył się na blacie trzymając łyżkę oblaną czekoladą, którą mama dała mu do wylizania. Wiedziała, że jej syn wprost uwielbiał ten smakołyk.

- Przecież mówiłeś, że nie lubisz Hoseoka.

Chłopczyk wyciągnął łyżkę z buzi, tym samym brudząc sobie policzki. Na razie mu to nie przeszkadzało, w końcu najpierw musiał wyciągnąć najważniejszą dla niego w tej chwili informację.

- Nic takiego nie mówiłem. - skrzyżował ramiona, na co kobieta się tylko uśmiechnęła.

- Strasznie narzekałeś jak pani Jung z nim tutaj przyszła. - mama skończyła oblewać ciasto polewą i włożyła je do lodówki, żeby czekolada zastygła. Następnie wzięła się do krojenia owoców, dając Yoongiemu plastikowy nożyk, żeby mógł pokroić kiwi, które ona w tej chwili obierała. - Chyba, że się zakumplowaliście?

- Narzekałem, bo to dzieciak jest. Ale okazało się, że to nawet fajny dzieciak.

Pani Min była zadowolona, że jej dziecko w końcu znalazło przyjaciela. Owszem, miał już w szkole znajomych, ale z tego co dowiedziała się od nauczycielki, syn był strasznie pyskaty w stosunku do starszych kolegów, a dziewczyny, nie zależnie od wieku, ciągnął za włosy.

Oczywiście w domu był naprawdę kochanym synem, więc może to potrzeba akceptacji, zaimponowania, albo czyjś demoralizujący wpływ sprawiały u niego takie zachowanie.

Nagle w przedpokoju rozległ się dzwonek do drzwi. Yoongi rzucił przecięte na pół kiwi i ślizgając się skarpetkami po parkiecie dopadł do drzwi, w które wpatrywał się z nadzieją. Był jeszcze za niski, żeby dosięgnąć do zamka.

- Mamo, mamo, szybko, to oni! - skakał jak mały kangurek.

Kobieta nie spiesznie wytarła swoje ręce w kuchenną ścierkę i podeszła, by otworzyć gościom. Ku rozczarowaniu chłopca stał tam nie Hoseok, a najzwyklejszy w świecie listonosz, który się do niego uśmiechnął.

Mały powstrzymał się od pokazania mu języka i nie bawiąc się w jakiekolwiek zwroty grzecznościowe czmychnął z powrotem przed plastikową tackę do krojenia, gdzie leżały smętnie porzucone przez niego owoce.

Pani Min po zakończeniu rozmowy ze znajomym mężczyzną odłożyła wszystkie listy na stół i z promiennym uśmiechem usiadła naprzeciwko syna.

Yoongi uwielbiał ten uśmiech. Już teraz był pewien, że jego żona będzie musiała się śmiać jeszcze piękniej, żeby w ogóle zwrócił na nią uwagę. Bo dziewczynki były jakieś takie dziwne i śmiesznie pachniały. Poza mamusią oczywiście.

- Czyli nie przyjdzie, prawda? - spytał płaczliwym głosem.

Mama wzięła drugi nóż i zaczęła obierać gruszkę. Wiele matek denerwowało się, gdy dziecko zadawało im takie pytania, ale ona uważała, że to urocze.

- Kochanie, Hoseok przyjdzie do ciebie koło godziny trzynastej, a jest dopiero jedenasta. - obrany owoc powoli zaczął zamieniać się w kostkę. - Chyba jednak go lubisz?

Jej syn wzruszył ramionami. Prawdę mówiąc to jego nowy kolega nie bał się robaków, a to Yoongiemu strasznie imponowało i to chyba był bardzo dobry powód do lubienia kogoś, prawda?

- Mógłby być jak mój młodszy brat - chłopczyk znowu wziął się do krojenia kiwi. Nie wiedział jakie owoce lubi jego gość, ale jak Hoseok nie będzie chciał to on zje, on bardzo lubił i gruszki, i kiwi, i w ogóle wszystko co tylko mogło być słodkie.

- A co będziecie robić?

Od rana Yoongi planował atrakcje, co pokaże młodszemu i czego go nauczy, ale nie był do końca pewny, czy ze wszystkim zdążą. Najwyżej chłopiec zostanie u nich na noc. Nie brał tylko pod uwagę możliwości, że Jung jednak nie przyjdzie.

- Na pewno pokażę mu moje samochodziki i Mijoon, potem jak będzie chciał to możemy obejrzeć bajki. Chciałbym go też nauczyć pisać, bo czytać już chyba umie, ale ja nie wiem czy takie dzieci można uczyć pisać, bo jeszcze nie chodzą do szkoły.

- Hoseok jest mądrym chłopcem, na pewno go nauczysz. - kobieta wprost rozpływała się nad tym, jak bardzo jej syn jest uroczy.

- Może przyjdzie też Yuuni, bo chciałbym, żeby ją zobaczył, ale nie wiem, czy ona się go nie przestraszy, bo tych dzieci z rowerami i jakiejś starszej pani się przestraszyła. A myślisz mamo, że może Hoseok będzie chciał ją adoptować?

- Nie wiem, musisz się spytać pani Jung. Hoseok może mieć alergię na kocią sierść.

Yoongi prychnął. Równie dobrze to Yuuni mogła mieć alergię na niego. W końcu tylko małemu Minowi i jego mamie pozwalała się głaskać, ale wciąż nie była na tyle ufna, by wejść do domu.

Naraz znów zabrzmiał dźwięk dzwonka. Tym razem chłopiec tylko podniósł głowę.

- To już?

Kobieta pokręciła głową i podeszła do drzwi. Dzień jeszcze nie zdążył się rozkręcić, a ich dom już był oblegany przez ludzi. Oczywiście nie przeszkadzało jej to, wprost przeciwnie. Zawsze miło było witać czyjąś twarz na swoim progu.

Była mile zaskoczona widząc wysoką kobietę, przed którą stał wyraźnie uśmiechnięty chłopiec.

- Naprawdę cię przepraszam, ale czy mogłabym zostawić u ciebie Hosiego troszeczkę wcześniej? Wypadło mi coś ważnego i mogłam go wziąć ze sobą, ale strasznie chciał tu przyjść.

Pani Min uśmiechnęła się szeroko.

- No pewnie. Yoongi się bardzo ucieszy.

- Dziękuję, naprawdę. - wyższa kobieta uklękła przy swoim synu. - Bądź grzeczny, nie sprawiaj kłopotów i bądź miły dla Yoongiego, ma się rozumieć?

Hoseok kiwnął głową, przytulił swoją mamę i dał jej mokrego całusa na pożegnanie.

Wszedł do środka i nawet nie zdążył ściągnąć butów, a już poczuł jak czyjaś rączka ciągnie go po schodach na górę.

Uśmiechnięty od ucha do ucha Min prowadził go do swojego pokoju mówiąc coś haotycznie, na przemian o pisaniu i jakichś kotkach.

Jung pomyślał wtedy, że Yoongi ma prześliczny uśmiech. To pewnie po jego mamusi.

a/n
Ukochajcie mnie.
Lubię kiwi.

our story [yoonseok]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz