Często zastanawiałam się, dlaczego się wyróżniam. Dlaczego nie byłam jak inni. Czułam się tak, jakbym była bohaterką idealnie ułożonego kłamstwa, jednak mnie jednej nie udało się oszukać. Wiedziałam, że to nie jest prawdziwe, ale nie mogłam odgadnąć co się nie zgadza. Tak czułam się całe życie. Jednakże tego dnia coś się zmieniło. Ktoś w końcu potwierdził, że rzeczywiście prawda była inna, mimo iż jest nieprawdopodobna. Że wszystko było inaczej. Zaczęłam oddychać głębiej. Wszystko się zmieniło.
Wchodzę przez dębowe drzwi swojego niewielkiego domu, za mną cicho idzie nieznajomy o imieniu Aaron. Nie słyszę jego kroków. Widok od razu zasłania mi moja mama Isabella, która bierze mnie w ramiona i mocno ściska. Czuje zapach jej perfum, wdycham go uspokojona, mimo ogromnego mętliku w głowie, niezrozumienia i słabości.
- Kath... - szepce - Tak mi przykro.
Puszcza mnie i przygląda się mi uważnie. Dopiero po chwili zauważa Aarona. Jej wyraz twarzy momentalnie zmienia się w nieufność.
Aaron w drodze do domu powiedział, że ktoś powiadomił o wszystkim moją matkę. Powiedział też, że ona o wszystkim wie. Nawet nie wiem, co to ''wszystko'' oznacza.
Wchodzimy do środka. Zauważam opierającą się o fotel kobietę, na oko dwudziestoletnią, ubraną całą w czerń. Najbardziej wyróżniały się jej niemal fioletowe oczy. Na mój widok rozbłysły.
- Katherine, poznaj Audrey. - mówi Aaron - Audrey, poznaj dziewczynę, o której słyszysz od urodzenia.
Marszczę brwi, nie wiedząc co ma na myśli. Widzę po swojej matce, że aż trzęsie się ze złości.
- Nie macie prawa! - krzyczy.- Wynoście się stąd.
Aaron powoli odwraca się w jej stronę.
- Nie masz racji, Isabello. - wzdycha zniecierpliwiony - Nie zatrzymasz jej tutaj, musisz się z tym pogodzić.
Patrzę wściekła na wszystkich zebranych.
- Mam dość, do cholery. Nie mówcie tak, jakby mnie tu nie było, jakbyście to wy decydowali co będę robiła. Bo tak nie jest, jasne? Nie wiem o co chodzi. Ale cokolwiek to jest, nie macie prawa decydować o moim życiu.
Wybuchłam. Mam dość. Wybiegam z domu na podwórko. Czuję pierwsze krople deszczu na mojej twarzy. Zamykam oczy i oddycham niesamowicie czystym powietrzem.
Czuję jego piękno. Uspokaja mnie. Jest jak tlen, którego brakowało mi od tak dawna.
Czuję mrowienie w prawym nadgarstku. Ignoruję to i cieszę się deszczem, który wzmaga się z każdą chwilą.
Czuję coś, czego nigdy przedtem nie czułam. Jakby wszystko co kotłowało się we mnie przez całe życie, dało upust swojej energii.
Czuję siłę. Jakby uwolniła się prawda. Śmieję się cicho i słyszę pierwsze grzmoty. Nadchodzi burza.
Mrowienie przeradza się w coraz dziwniejsze uczucie, aż w końcu ustaje. Otwieram oczy i spoglądam w dół. Na moim prawym nadgarstku widnieje mały znak, nie rozpoznaję go, nie wiem co oznacza. Świeci się jak żarówka, łagodnie błękitnym światłem. W końcu delikatnie przygasa.
Odwracam się i patrzę na błękitnookiego mężczyznę. Podchodzi powoli obserwując mnie, wiedząc co uczyniłam, chwyta delikatnie moją prawą dłoń, po czym ją odwraca. Jego ręce są ciepłe. Przygląda się mojemu nadgarstkowi w milczeniu. Stoi tak blisko, że czuję jego zapach. Widzę pojedyncze krople wody spływające po jego policzkach. Przyglądam się jego skupionym oczom. Jego wyraz twarzy zmienia się, widzę malujące się emocję, jednak trwało to zaledwie mrugnięcie okiem.

CZYTASZ
Katherine
FantasyW Neligadzie rodzi się chaos i niepokój, nie wiadomo kto jest sprzymierzeńcem a kto wrogiem. Ostatni król rodu Mountbatten jest jedną nogą w grobie. Jednakże posiada córkę, prawowitą następczynię tronu, przez całe życie mieszkającą wśród ludzi. Kath...