Rozdział 1

124 12 4
                                    

WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM!

*Chris POV*

Irytujące. Od kilku minut do moich uszu dobiega irytujący dźwięk. Głupi budzik. Czemu on w ogóle dzwoni? Nie chce mi się tam iść. Nie opłaca się, To i tak tylko akademia i rozdanie świadectw. Ale muszę, bo w przyszłym roku będę się starał o stanowisko przewodniczącego. A chce się jeszcze spotkać z Ashley przed wakacjami, bo wyjeżdża do rodziny na około miesiąc.

Wyłączyłem budzik, wstałem leniwie z łóżka i podszedłem do szafy, wyjmując z niej czarne, obdarte spodnie i białą koszulę. Facetka będzie się czepiać, że to nie pasuje jako galowy strój. No ale co, jest czarno-białe? No jest, nie powinno być problemu. Z ubraniami poszedłem do łazienki, gdzie wziąłem szybki prysznic. Zresztą, kogo ja próbuje okłamać, trwał około 40 minut. Trudno. Najwyżej spóźnię się na akademię, a to nawet lepiej. Nie będę musiał tam tyle siedzieć. Po ubraniu się ogarnąłem swoje, białe włosy. Tak są farbowane i są białe. Naturalnie są chyba w kolorze kasztanowego brązu. A mówię, że chyba, bo po raz pierwszy zafarbowałem je pod koniec szóstej klasy i nie pamiętam dokładnie. A jeżeli kogoś zastanawia dlaczego tak wcześnie, to moi rodzice i tak mieli na mnie wyjebane i nie robiło im to różnicy, chyba nawet nie zauważyli tej zmiany. Dobra. Koniec. nikogo nie interesują moje włosy.

*time skip*

Gdy wszedłem do budynku, mimo moich oczekiwań okazało się, że nie tylko się nie spóźniłem, ale też jestem za wcześnie. Teraz już jestem pewny. Umrę tu, jeszcze zanim się zaczną wakacje. Na szczęście po chwili z oddali zauważyłem nadchodzącą postać Jackob'a.

— Siema — przywitałem się z niebieskookim.

— Hej — odpowiedział lekko znudzonym tonem. — co tak wcześnie? Akademia zaczyna się za pół godziny.

— Szczerze... To nawet nie wiem — odpowiedziałem zgodnie z prawdą. — Magia. Byłem przekonany, że się jeszcze spóźnię i... jestem tutaj.

— Boże, jaki dawn. Z kim ja się zadaję — powiedział śmiejąc się

— Z wielkim Christopherem Hoodem — powiedziałem podniosłym tonem, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

Po chwili, jak już się uspokoiliśmy, rozmawialiśmy jeszcze kilka minut o wszystkim i o niczym, po czym zobaczyłem w oddali sylwetkę zbliżającej się Ashley.

— Hej kotek — przywitałem się z dziewczyną krótkim pocałunkiem.

— Hej — odpowiedziała blondynka.

Jackob tylko na nas spojrzał i poszedł w inną stronę. Nie rozumiem go. Uznał, że nie powinienem być z Ashley. Dlaczego on jej nie lubi, a przynajmniej, dlaczego nie potrafi zrozumieć, że ja ją kocham.

Razem z blondynką udaliśmy się na salę i czekaliśmy jeszcze kilka minut na rozpoczęcie akademii.

*time skip*

Siedziałem z kumplami w pizzerni, znajdującej się niedaleko szkoły i świętowaliśmy koniec roku. W sumie, to jeszcze nie wiem, co będę robił w wakacje, ale liczy się to, że nie będę musiał wstawać, ani się uczyć. Przesiedzieliśmy tam z chłopakami jeszcze około godzinę, po czym rozeszliśmy się, każdy w swoją stronę.

Wracając, zauważyłem, że dom, w którym mieszkają moi jeszcze niedawno nowi sąsiedzi, jest na sprzedaż. Po raz kolejny dzieje się to samo, ludzie wprowadzają się tutaj i po max miesiącu wyprowadzają, z niewiadomych, przynajmniej dla mnie, przyczyn. Tylko raz zdarzyło się, że ktoś mieszkał tutaj aż pół roku. Teraz tylko czekać na nowych sąsiadów, którzy też się po chwili wyprowadzą.

Come on... I Love You *Yaoi*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz