Rano obudził mnie początek piosenki If You Wanna - The Vaccines, ponieważ była moim budzikiem. Najgorsze są zimne poniedziałkowe poranki. Wtedy najtrudniej jest wyjść z łóżka. Po chwili jednak, wstałam i podeszłam do okna. Było pochmurnie i zapowiadało się na burzę. Szybko jednak humor poprawił mi widok Lauren w oknie która również właśnie wstała. Ruchem ręki odgarnęła włosy z twarzy i rozmasowała sobie policzki. Kiedy mnie zauważyła, uśmiechnęła się i pomachała na powitanie. Mimo deszczowej pogody, dzień zapowiadał się dobrze...
Parę minut później siedziałam już przy stole kończąc śniadanie. Rodzice razem z Sofi pojechali wcześniej, więc został mi spacer do szkoły.
Po śniadaniu umyłam naczynia, spakowałam resztę potrzebnych książek do plecaka, założyłam buty i otworzyłam drzwi. Przeszłam przez próg i nagle usłyszałam głośne: BU! Pisnęłam z przerażenia i oparłam się o klamkę aby nie stracić równowagi.
- Lauren! - zaśmiałam się nerwowo, chcąc ukryć to jak strasznie się wystraszyłam. Brunetka nie przestawała się śmiać. - Ale mnie wystraszyłaś....
- Twoja mina była bezcenna - wykrztusiła, nie przestawając się śmiać.
- Nie rób tak wiecej! - złapałam się za klatkę piersiową czując przyśpieszone bicie serca.
- Przepraszam, przepraszam... - rzuciła śmiejąc się i razem ruszyłyśmy w stronę szkoły.Dwadzieścia minut później siedziam już w klasie. Kiedy rozpakowałam wszystkie potrzebne książki, zadzwonił dzwonek.
Minęło piętnaście minut. Lauren, która siedziała ławkę przede mną, odwróciła się w moją stronę.
- O jaka szkoda... - obróciła krzesło tak, aby mogła siedzieć przodem do mnie i oparła się o moją ławkę. - Tracimy czas który mogliśmy przeznaczyć na naukę. Co za pech... - westchnęła sarkastycznie.
- Nauczyciel pewnie zaraz tu będzie - odpowiedziałam. Lauren pokręciła przecząco głową. Widocznie nie takiej odpowiedzi się spodziewała.Zrobiło się ciszej. Reszta klasy ściszyła swoje głosy do szeptu.
- A może by tak - na twarzy Lauren pojawił się stary, dobry, złośliwy uśmieszek. - Zrobić sobie małą wycieczkę?
- Co dokładnie masz na myśli? - zapytałam. Zaskoczyła mnie jej propozycja.
- Zrobimy sobie wolne, zrelaksujemy się - wytłumaczyła, brzmiąc przy tym bardzo zachęcająco.
- No nie wiem... - nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Lauren chwyciła moje książki i wsunęła je do plecaka. Następnie wzięła swój i wstała gotowa do wyjścia.
- Chodź, będzie fajnie - wyciągnęła rękę w moją stronę. - Obiecuję!
Podniosłam plecak z podłogi, a Lauren chwyciła mnie za nadgarstek i pobiegłyśmy w stronę dzwi wyjściowych. Wiedziałam że poniosę za to konsekwencje. Szkoła zadzwoni pewnie do mamy, a ona ostro się na mnie zdenerwuje. Jednak, wtedy zdawało się to być najmniej ważne.Jak bardzo martwa jestem? Minęło ponad dziewięć miesięcy od ostatniego rozdziału, a ja nie wiem co powiedzieć. Nie chcę się tutaj tłumaczyć, bo wszyscy jesteśmy ludźmi i mamy swoje problemy, więc przede wszystkim chcę was przeprosić i zapewnić że następne rozdziały będą pojawiały się częściej.
xoxo, dinahbear
CZYTASZ
this is what it takes ➸ camren
FanfictionLauren śpiewa i gra na pianinie, jednak ukrywa się z tym, ponieważ uważa że nie pasuje to do jej wykreowanego sposobu bycia jaki pokazuje innym. Jednak pewnej nocy, podczas imprezy w jej domu, tajemnicę odkrywa jej sąsiadka - Camila, z którą znała s...