0

2.1K 236 63
                                    

— Min Yoongi, lat dwadzieścia trzy, zamieszkały w Daegu. — Stanowczy głos mężczyzny rozniósł się po małym, szarym pomieszczeniu, oświetlonym słabym światłem lampy zwisającej z sufitu. 

Smród fajek wirował w roztańczonym dymie, unoszącym się ku mrugającej raz po raz żarówce, irytując dwie latające wokół niej muchy. Na stalowym, kwadratowym stole znajdowała się stara popielniczka i paczka czerwonych Marlboro, paskudztwo. Ciasnota i pustka panujące w pomieszczeniu, doprowadzały do ataku klaustrofobii, ściskały płuca i wprowadzały dreszcz niepokoju na plecy oraz kark. Białe drzwi, prowadzące na korytarz komisariatu, dumnie pilnował wysoki facet w mundurze policyjnym. Tępo wpatrywał się w pustą ścianę po drugiej stronie pokoju przesłuchań, jakby od tego zależało jego życie. Oskarżony siedział zgarbiony naprzeciw mężczyzny w białej, idealnie uprasowanej koszuli. Ten zaciągał się papierosem, uważnym wzrokiem śledząc akta Min Yoongiego, który tylko patrzył na niego wrogo spod za długiej blond grzywki. Jego oczy były dzikie, okrążone sinym zmęczeniem i zużyciem resztek człowieczeństwa. Wiedział, że był obserwowany. Czuł się jak dręczone w cyrku zwierzę, wytykane palcami i wyśmiewane obrzydliwie. Czekał tylko na pierwsze baty.

— Oskarżony o posiadanie, handel i przemyt narkotyków. — Mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem, rzucając obojętnie akta na stół. — Cholera, życie ci niemiłe?

Yoongi jedynie prychnął z kpiną, odwracając wzrok w stronę rozciągającego się wzdłuż ściany lustra. Kątem oka widział, jak mężczyzna umieścił papierosa między swoimi pełnymi wargami i podwinął rękawy koszuli. Pewnie był jakimś wysoko postawionym psem, wnioskując po błyszczącym na nadgarstku Rolexie. Żonaty, bo na serdecznym palcu nosił złotą obrączkę. Pachniał jakąś ekskluzywną mieszanką piżma, drzewa i owoców, zapewne kosztującą chorą fortunę. Na oko koło czterdziestki, już trochę łysiał od czoła. Westchnął ociężale i wysunął przed oskarżonego zdjęcie, na które ten niechętnie zerknął.

— Poznajesz? — spytał policjant. — Ten chłopak był twoim wspólnikiem, zgadza się?

— Nie — mruknął Yoongi.

— Nie?

— Masz problemy ze słuchem, kundlu? — warknął.

— Może trochę grzeczniej, młody? Dobrze ci radzę, współpracuj, a sąd weźmie to pod uwagę, zanim wpieprzy ci dożywocie.

— Jasne — parsknął, wywracając oczami.

— Kim w takim razie był dla ciebie Jeon Jeongguk?

— Słuchaj no Namjoon, czy jak ci tam było... Nie odpowiem na żadne twoje zasrane pytanie, dopóki twój przydupas stąd nie wyjdzie — syknął, opierając skute nadgarstki o stół, pochylając się lekko do przodu. — Myślisz, że nie wiem o twoich kolegach, którzy gapią się na mnie zza lustra?

Mężczyzna patrzył przez chwilę we wściekłe oczy Yoongiego, po czym uniósł wzrok na stojącego przy drzwiach policjanta.

— Hoseok, możesz wyjść — powiedział, a po chwili wraz z dźwiękiem zamykanych drzwi, w pomieszczeniu zostali tylko oni dwaj. Namjoon wygodniej rozsiadł się na swoim krześle i uśmiechnął się złośliwie do oskarżonego. — Więc słucham. Kim był dla ciebie Jeon Jeongguk?

— Gdzie on jest?

— To ja tutaj jestem od zadawania pytań.

— Gdzie jest, kurwa, Jeongguk?!

— Czyli jednak nie zamierzasz współpracować? — westchnął, zgniatając wypaloną końcówkę papierosa w popielniczce.

— Najpierw muszę wiedzieć, gdzie on jest.

— Okej. Zrobimy tak... Ja powiem ci co z Jeonem, jeśli ty najpierw wszystko mi ślicznie wyśpiewasz od początku do końca. Zgoda?

Yoongi przez chwilę mierzył go morderczym wzrokiem. Nie ufał mu. W końcu to nic nie warty pies, który i tak wrzuci go za kratki na Bóg wie ile lat. Niestety tym razem nie miał innego wyjścia, co najwyżej mógł czekać na jakiś z dupy wzięty cud. Musiał wszystko wyszczekać i choćby Namjoon go oszukał, a Min był niemal pewien, że tak będzie, teraz stał na przegranej pozycji, z której nie było innego ratunku poza błaganiem o krótszy wyrok. Przygryzł wargę, patrząc jak Namjoon cierpliwie wyczekiwał odpowiedzi, obracając między palcami czarny długopis. Westchnął, przymykając oczy z bezsilności. Musiał gadać.

— Zgoda — powiedział w końcu.

— Doskonale. — Namjoon uśmiechnął się triumfalnie i oparł łokcie o stół. — Zatem zacznijmy od początku. Kim jest dla ciebie Jeon Jeongguk?

Mógł kłamać. Mógł wyprzeć się wszystkiego, co związane z Jeonem. Zapomnieć o każdym dniu, który dzielił z nim beztrosko, o każdym uśmiechu i dotyku, wprawiającym serce w przyjemne drżenie, o każdej chwili, jakby wyjętej z cudownego snu, ale… Nie chciał. Nawet jeśli wstyd i lęk ściskały go za gardło, nawet jeśli rozsądek kazał mu siedzieć cicho, to jednak nie potrafił oszukiwać własnych uczuć, udając że Jeongguk nic nie znaczył. Bo znaczył wszystko, co utrzymywało Yoongiego przy życiu.

— To mój chłopak.

||YoonKook|| Trip ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz