4

1.2K 153 18
                                    

Sygnał policyjnego wozu rozbrzmiewał z daleka, zmuszając pozostałe samochody do zjazdu na bok. Przechodnie z zainteresowaniem przyglądali się mijającemu ich pościgowi, w którym dwóch trzymających się za ręce chłopaków przemierzało w błyskawicznym tempie zatłoczone ulice, zaś policja próbowała ich dogonić, nieudolnie wydostając się z korku. Nikt nawet nie myślał, by zatrzymać rozpędzonych uciekinierów, bo w sumie po co? Dla zwykłych świadków owej akcji, Yoongi i Jeongguk mogli być niebezpieczni, przerażający i nieprzewidywalni. Nikomu nawet nie wpadło do głowy, że obaj zostali wcześniej złapani na paleniu marihuany, której spore ilości mieli również przy sobie. Ludzie sami tworzyli sobie scenariusze do całej sytuacji, jednak w żadnym nie pojawiała się opcja interwencji z ich strony, co dla pary dealerów było niczym błogosławieństwo.

Mieli farta, że policjanci nie znaleźli ich przy samochodzie wypełnionym narkotykami, inaczej na areszcie z pewnością by się nie skończyło, a już i tak groziła im odsiadka. W chwili gdy komisarze spisywali ich fałszywe dane, Yoongi zaatakował jednego z nich, uderzając z zaskoczenia pięścią w twarz mężczyzny, chwycił Jeongguka za rękę i, nim ktokolwiek zakodował całą sytuację, wybiegli z komisariatu, uciekając co sił w nogach. Min sam był w szoku, kiedy dotarło do niego, co przed chwilą zrobił. Przecież nigdy nie kierował się agresją. Czy to drażniący głód narkotyczny wysysał z niego resztki odpowiedzialności, opanowania, spokoju? Czy może szaleńcza miłość do Jeongguka odbierała mu rozum w momencie, gdy jego ukochany był w niebezpieczeństwie? Właściwie Yoongi nawet się nad tym nie zastanawiał. Nie, kiedy tuż za jego plecami pędziły radiowozy, a więzienne cele stały dla nich otworem. Gubiąc się w zupełnie nieznanym im mieście, starali się zniknąć z pola widzenia policji oraz przerażonych świadków, póki adrenalina pomagała im swobodnie oddychać. Skręcali w wąskie uliczki, przeskakiwali przez ogrodzenia, spychali z drogi zawadzające śmietniki i nawet sami nie wiedzieli, kiedy dźwięk sygnału stał się tylko odległym echem, a ich sylwetki były widoczne jedynie dla świerszczy, kryjących się w trawie opustoszałego parku. Czując ból wszystkich mięśni w nogach oraz dudnienie serca, domagającego się większej dawki tlenu, obaj zatrzymali się pod ledwo świecącą latarnią, o którą Yoongi oparł się zdyszany, przyciągając do siebie roztrzęsionego Jeongguka. Chłopak mocno wtulił się w jego klatkę piersiową, przez chwilę nie mówiąc nic, a jedynie szlochając cicho i łapczywie zaciągając się powietrzem. W końcu odsunął się nieznacznie, by ująć twarz Yoongiego w dłoniach i pocałować delikatnie jego spragnione napoju usta.

— Bałem się — szepnął licealista.

— Wiem. Ja też.

— Jedźmy stąd, Yoongi. Nie chcę tu być.

Jeongguk nie musiał dwa razy się powtarzać. Blondyn skinął głową na jego prośbę i, trzymając go za rękę, ruszył z nim w stronę najbliższego przystanku. Orientując się mniej więcej w terenie, w końcu udało im się wrócić autobusem w okolice ich motelu, przed którym stał błękitny Pickup Yoongiego. Na szybko sprawdzili, czy zawartość tylnych siedzeń nie została naruszona, jednak wszystko wskazywało na to, że na razie nikt nie wpadł na ich trop, a więc w teorii mogli się czuć choć trochę bezpieczni. W areszcie nie mieli przy sobie dokumentów ani telefonów - wszystko zostawili w swoim obskurnym pokoju w razie nieprzyjemnych zdarzeń. Już raz uciekali przed policją, wtedy mieli przy sobie dowody osobiste, pieniądze z handlu i parę działek kokainy. Woleli sobie nie wyobrażać, co by wtedy było, gdyby dali się złapać tak jak tutaj.

Gdy tylko weszli do pokoju, porządnie zamknęli drzwi i obaj padli na łóżko zmęczeni ucieczką, głodem i nadmiarem emocji. Sprzedaż w Gwangju nie była tak owocna jak w Ulsan czy Busan. Mieli mało pieniędzy, nie mogli ćpać, a na domiar złego podpadli policji. Gdyby tylko Taehyung o wszystkim się dowiedział, pewnie obaj byliby już spaleni. Trzeba było uciekać. Jednak wpierw pozwolili sobie na sen w swoich objęciach, który ukoił wszystkie negatywne myśli i uczucia, jakie ciążyły nad nimi niczym ciemne chmury. Jeongguk obudził się jako pierwszy, około siódmej rano. Podniósł się do siadu i przetarł poszarzałe powieki. Półprzytomnie spojrzał na uchylone okno, przez które wpadał przyjemny chłód. Słońce niedawno wzeszło i delikatnym światłem okrywało sąsiednie paskudne budynki oraz pustą ulicę. Wszystko wydawało się być w porządku. Nigdzie nie było policyjnych wozów, nikt nie wydzwaniał na ich telefony. Spokojny poranek, zupełnie jakby wczorajszej nocy nic się nie stało.

||YoonKook|| Trip ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz