Epilog

4K 145 33
                                    

Dzisiejszej nocy Barbossa z Willem i resztą załogi idą ściągnąć klątwę. Czemu ja w tym pokoju nie mam żadnych ostrych przedmiotów?! Usłyszałam otwieranie drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam...

-Elizabeth co ty tu robisz?

-Później wyjaśnię. 

Wyszłam z pokoju i z szafki która była naprzeciwko drzwi wyjęłam moją broń.

**

-Wszyscy za mną. Musimy ratować Willa. -powiedziała Elizabeth

Podeszłam do niej. 

-Musicie mi pomóc.

-Zdobyliśmy już Perłe.

-A co z Jackiem? -zapytała

-Obowiązuje nas kodeks.

-Kodeks to tylko wskazówki. -powiedziałyśmy równocześnie

-Elizabeth musimy się pośpieszyć. -powiedziałam pomagając jej z szalupą.

Wypłynęłyśmy.

-Z tego co się dowiedziałam to Barbossa jest twoim ojcem, a Jack chłopakiem.

-Barbossa był moim ojcem i Jack był moim chłopakiem.

-Tego pierwszego rozumiem, ale Sparrow? Na kilometr widać, że coś do niego czujesz. 

-To było 10 lat temu.

-Stara miłość nie rdzewieje. 

-Niech ci będzie. Chodź. -powiedziałam wychodząc z szalupy.

Wbiegłyśmy na pole walki. Fajnie walczy się z kimś kto nie może umrzeć.

-I jak wyglądam? -zapytałam Sparrow'a przymierzając koronę na głowę.

-Jak królowa. -podszedł do mnie -Moja królowa. -powiedział i wpił się w moje usta.

Zdziwiona jego ruchem oddałam pocałunek. W tej kwestii w ogóle się nie zmienił.

Wróciliśmy na Śmiałka.

**

Nadszedł dzień egzekucji Jacka. Wmieszałam się w tłum, podobnie zrobił Will.

-Jacku Sparrow. -wyraz irytacji na jego twarzy mówił wszystko. -Za twe przestępstwa[...] W tym najpoważniejsze: piractwo, podawanie się z oficera hiszpańskiej floty, oraz za angielskiego pastora. -zaśmiałam się pod nosem -pływanie pod fałszywą banderą...

Dalej nie słuchałam, bo usłyszałam skrzek papugi. Spojrzałam w stronę dźwięku i zobaczyłam papugę jednego z naszej załogi. Ciekawe. Will poszedł w stronę Elizabeth. Zaraz się zacznie.

Założyli Jackowi pętlę na szyję. Klapa opadła. W ostatnim momencie Will rzucił szablą w deska ratując Jacka przed śmiercią. Dziękuję!

Will i Jack biegli środkiem, a ja postanowiłam zahaczyć jeszcze o moje stare mieszkanie. Wzięłam z szafy mój piracki kapelusz i pobiegłam w odpowiednią stronę. Zobaczyłam Jacka i Willa otoczonego przez armię piechoty. Spojrzałam na Jacka, a on lekko przekręcił głowę na prawo. Kiwnęłam głową stanęłam za ścianą. 

-A więc wszystko dobrze się skończy. -usłyszałam głos Jacka, wychyliłam głowę zza ściany. -Doszliśmy do porozumienia w kwestiach duchowych, ekumenicznych i gramatycznych. -powiedział do gubernatora -Trzymałem za ciebie kciuki naprawdę. -powiedział do komodora -Elizabeth. Nie byliśmy sobie pisani. Przykro mi. -zrobił kilka kroków w stronę muru -Will. Ładny kapelusz.

-Kapitanie czas na nas! -powiedziałam stając na murze.

-Masz racje, Madam. Przyjaciele zapamiętajcie dzień w którym nie powiesiliście... -spadł do oceanu.

-Do zobaczenia! -krzyknęłam i skoczyłam chwile po nim. 

Kiedy byłam już w wodzie zauważyłam Czarną Perłę.

-Wrócili po nas. -powiedziałam z uśmiechem

Popłynęliśmy w ich stronę.

Rzucili nam linę. Jack złapał mnie w pasie, a załoga nas wciągnęła. Wylądowaliśmy na mostku.

-To tak przestrzegacie kodeksu? -zapytał Gibbs'a Jack

-Kodeks to tylko wskazówki.

Uśmiechnęłam się na tą odpowiedź. 

Cotton (koleś z papugą) podał Jackowi kapelusz.

-Kapitanie. Czarna perła jest twoja. -powiedziała Anamaria

Jack podszedł do steru. Przez chwilę tak stał. 

-Na pokład wy zapchlone psy! Stawiać wszystkie żagle! -krzyknął

-Gdzie płyniemy? -zapytałam

-Do horyzontu. -powiedział

THE END

Czarna Perła 《Piraci z Karaibów》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz