Instynktownie rzuciłam się w kierunku dziewczynki.
Biegłam tak szybko, że nie mogłam złapać tchu. Lecz nie zatrzymałam się ani na chwilę, bo teraz najbardziej liczyło się to jedno małe niewinne ludzkie życie. Kiedy byłam już z jakieś 3 metry od niej, skoczyłam w jej kierunku. Ochraniając dziecko ramionami, z hukiem wylądowałam na chodniku. A potem była już tylko ciemność.
Marinette
Kiedy dojechaliśmy na miejsce przyszłej imprezy (czyli wybiegu dla zebr), od razu wzięliśmy się do pracy. Na szczęście już wcześniej podzieliliśmy obowiązki między siebie, więc każdy dokładnie wiedział co robić. Po rozejrzeniu się, stwierdziłam, że to miejsce idealnie nadaje się na imprezę urodzinową dla Victorii. Tylko trzeba je trochę... podrasować? W lewym rogu placu stała scena w kształcie półkola, a w prawym znajdowała się drewniana szopka, w której najprawdopodobniej mieszkały zebry (naprawdę, nie wiem jak Alyi udało się przekonać dyrektora zoo, aby nam je wypożyczył), natomiast po mojej lewej stronie znajdowały się trzy różnokolorowe stoliki: niebieski, fioletowy i różowy. Ruszyłam w kierunku tego pierwszego, po czym wyjęłam ręcznie wykonane przeze mnie zaproszenia oraz długopis i zaczęłam je powoli wypisywać ozdobnymi literkami.
Adrien
Prawy róg sceny. Biały i czarny balon. Lewy róg sceny. Biały i czarny balon. Podczas wywieszania przeze mnie balonów, kątem oka dostrzegłem czarno-biały ruch, a zaraz potem usłyszałem krzyk Nino. Pierwsze, co przyszło mi na myśl to atak akumy. Jednak kiedy się obejrzałem, zobaczyłem leżącego niedaleko szopki Nino i brykającą dookoła zebrę. Zwierzę przebiegło koło Marinette, przez co dziewczyna się przewróciła. Gdy Alya zrozumiała, co się dzieje, zebra wybiegła już przez furtkę.
Elena
Zasadzka się udała. Znalazłam ją. Szef będzie zadowolony.
Victoria
Otworzyłam powoli oczy. Zobaczyłam nad sobą dwie twarze. Brązowooki szatyn w okularach i blondynka o zielonych oczach. Zaraz, zaraz... Poznaję skądś tych ludzi...
I wtem, jak grom z jasnego nieba, wróciły do mnie wspomnienia. Przecież to moi najlepsi przyjaciele z Polski! Olek, którgo znam od dzieciństwa i uwięziłam go we friendzone oraz Elena - zakumplowaliśmy się z nią w 5 klasie podstawówki.
Chciałam się podnieść, ale mi nie pozwolili.
- Leż, leż... - wyszeptał chłopak.
No tak, zawsze był nadopiekuńczy.
- Ale... Co wy... Gdzie, jak, po co? - wykrztusiłam.
Miałam tyle pytań, że nie wiedziałam od czego zacząć. Wymienili ze sobą smutne spojrzenia. Zastanawiałam się, o co im chodzi. Nagle Olek wstał i wyszedł. Drzwi zamknęły się za nim z trzaskiem. Spojrzałam pytająco na Elenę.
- To dość trudny temat... Szczególnie dla niego... - odparła.
- Mów o co chodzi! - podniosłam głos.
- Okay, okay - odpowiedziała pośpiesznie, unosząc dłonie. - Chodzi o to, że... - wzięła głęboki wdech. - Rodzice Olka zginęli w wypadku samochodowym.
- O Boże... - wyszeptałam i zasłoniłam szeroko otwarte usta dłonią. W moich oczach pojawiły się łzy.
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
W jednej chwili przypłynęły do mnie wspomnienia.
Pani Justyna smażąca naleśniki w rytm muzyki disco polo. Śmiejąca się z mojego niedorzecznego żartu. Zalana łzami całująca mnie w policzek na pożegnanie.
Pan Marek naprawiający kolejny zepsuty rower Olka. Zawsze służący dobrą radą i swym jasnym umysłem. Pomagający kolejnym zwierzętom w klinice, które według innych nie miały żadnej szansy na przeżycie. Ale przy nim wszystkie ożywały.
Oni byli duszą naszej miejscowości. Wsparciem, którego nie mogłam odnaleźć we własnej rodzinie.Adrien
Nino szybko się podniósł i zaczął gonić uciekającą zebrę. Jednak po kilku przebiegniętych metrach, potknął się o wystający kamień i wpadł prosto na nadal leżącą Marinette. Nie mam pojęcia dlaczego, ale poczułem wtedy jakby... ukłucie w sercu? W każdym razie było to dziwne. Zdezorientowany podrapałem się po karku i odezwałem się:
- Ym... To j-ja możę... Pójdę poszukać tej z-z-zebry...Marinette
Po dość niezręcznej sytuacji Alya wrobiła mnie w poszukiwanie konia w piżamce w paski wraz Adrienem. Oczywiście, cieszę się, ale z drugiej strony też denerwuję, bo w końcu jednak pierwszy raz zostanę sam na sam dłużej z miłością mojego życia. To bardzo poważna sprawa na skalę światową.
W każdym razie było gorzej niż się spodziewałam. Szliśmy jakieś 10 minut w niezręcznej ciszy, po czym zaczęłam pleść jakieś głupoty, żeby tylko coś mówić, przez co tylko się zbłaźniłam, a następnie zaproponowałam rozdzielenie się w celu przyśpieszenia poszukiwań. Totalna Wtopa.
Załamana przemieniłam się w Biedronkę. Skacząc z dachu na dach za pomocą joja, mogłam odnaleźć w sobie takie cechy jak spokój ducha i odwagę, które niestety nie towarzyszyły mi w życiu codziennym.
Nagle dostrzegłam dwa cienie przemieszczające się po budynkach w moją stronę - jeden ze wschodu, drugi z zachodu.-------------------
Pozdrawiam ludzi, którzy tu jeszcze żyją! (To WCALE nie tak, że ostatni rozdział był opublikowany 2,5 roku temu 🙄).
W każdym razie - dzięki za przeczytanie! 😜
CZYTASZ
,,Miraculum Biedronka i Czarny Kot" - Fanfiction
FanficJest to wymyślony przeze mnie sezon 2 ,,Miraculum Biedronki i Czarnego Kota". :)