Rozdział 3

66 12 1
                                    


- Wybierz sobie jakąś broń - nakazał Nico, wskazując na zostawione przy arenie miecze, sztylety i włócznie.

Niepewnie podniosłam lekko zardzewiały, średniej wielkości ostrze.

Podeszłam do Nico, chłopak trzymał ten sam miecz, który widziałam u niego w klasie. Chłopak skinął głową. Zaczęliśmy walkę.

Syn Hadesa naparł na mnie. Spróbowałam zablokować cios. Udało się. Brunet lekko się cofnął i wykonał uderzenie z dalszej odległości. W ostatniej chwili się schyliłam. Ostrze przecięło powietrze kilka centymetrów nad moją głową. Spojrzałam na chłopaka z wyrzutem. Wykorzystał to, chwilę mojej nieuwagi. Otrzymałam cios w żebra, płazem miecza. Upadłam na kolana. Nico z ironicznym uśmieszkiem przystawił mi swoje ostrze do gardła.

- Szach mat - oznajmił

- Przepraszam za to co powiedziałam wcześniej - wyszeptałam, unikając wzroku chłopaka.

- Co? - brunet najwyraźniej się zdziwił.

- Przepraszam za moją wścibskość - wytłumaczyłam

Liczyłam, iż chłopak zada mi kolejny cios.

Jednak nic takiego nie nastąpiło.

Chłopa zabrał miecz z mojego gardła. Podał mi rękę, pomógł wstać.

- Zacznijmy jeszcze raz. To był tylko pokaz - uśmiechnął się delikatnie - Teraz pokażę ci technikę, atak i obronę.

Pierwszy raz udało mi się zobaczyć jego szczery uśmiech.

 Nie był on donośnym śmiechem, jednak na wszystko kiedyś przyjdzie czas. Może uda mi się przekonać Nico do ludzi. Myślałam, kiedy syn Hadesa tłumaczył mi podstawowe zasłony.

Jeden sukces powinien przynieść kolejne. 

Przynajmniej miałam taką nadzieję.

***

- Jeżeli będziesz chciała coś do picia na kolacji - tłumaczył Nico, kiedy szliśmy w stronę kantyny. Chwilę wcześniej usłyszeliśmy dźwięk konchy, zawiadamiający o posiłku - Wystarczy, że pomyślisz o jakimś napoju, który nie zawiera alkoholu a twój puchar sam się napełni.

Słuchałam w skupieniu chłopaka, uświadamiając sobie, iż jego stosunek do mnie powoli się zmienia. 

Wydawał się trochę milszy niż wcześniej.

Znaleźliśmy się w ogromnym pawilonie. 

Podeszliśmy do Chejrona, który rozmawiał z mężczyzną ubranym w hawajską koszulę.

- To jest pan D - szepnął do mnie brunet.

- Uwaga obozowicze - zaczął pan D - Mamy nowego członka w obozie. Chejronie jak ją nazwałeś? - zwrócił się do centaura i nie czekając na odpowiedź mężczyzny ciągnął dalej - Ah racja... Biance Atow.

Nico, który zajął miejsce obok centaura ewidentnie się spiął. Tego chłopaka coś dręczyło. Postanowiłam, że dowiem się, kiedyś, co takiego.

Przewróciłam oczami:

- Nazywam się Blanka Arrow

- Nieważne - pan D machnął ręką, następnie wskazał na jeden ze stolików - Nie jesteś uznana, więc zajmij miejsce przy stole Hermesa.

Spełniłam jego polecenie, posyłając mu mordercze spojrzenie.

O co mu chodziło, kiedy mówił, iż ,,nie jestem uznana''

Postanowiłam zapytać o to później Nico.

- Cześć - odezwał się jakiś brunet - Nazywam się Chris Rodriguez.

- Blanka Arrow - uśmiechnęłam się

Tak jak polecił mi Nico pomyślałam o swoim ulubionym napoju. Cappuccino .

Po chwili mój pucharek wypełniła aromatyczna kawa. Z satysfakcją pociągnęła dużego łyka z naczynia.

- Dużo o nas wiesz - stwierdził Chris patrząc na mój puchar.

- Nico mi powiedział - wzruszyłam ramionami

- Król upiorów - w głosie bruneta dało się wyczuć nutę zaniepokojenia - On rozmawia z tobą?

Spojrzałam na niego zdezorientowana:

- Co w tym dziwnego?

- No wiesz - westchnął - Jakby to ująć... Jest trochę aspołeczny i... straszny.

Parsknęłam śmiechem. Wychodziło na to, że jestem nieliczną osobą, która twierdzi, że Nico nie przeraża. 

Powróciłam do jedzenia.

- Zostaw trochę na ognisko - nakazał Chris

Nie wiedziałam o co mu chodzi.

- Rozpalacie ogień na resztkach - zapytałam

- Nie - przewrócił oczami - Składamy ofiarę bogom.

***

- Wrzuć jedzenie do ogniska i odmów modlitwę - pouczył mnie Chris, przy ognisku

Zrobiłam jak mi nakazał:

 No więc tato... Miło by było dowiedzieć się kim jesteś a nie tylko się obijasz na tym jak to się tam zwało... dobra już wiem... Olimpie.

Usiadłam przy ognisku i wsłuchiwałam się w śpiew dzieci Apolla. Był taki piękny, aż sama miałam ochotę śpiewać.

- Cześć - obok mnie usiadł szatyn wraz z jakąś blondynką - Nazywam się Percy Jackson a to Annabeth Chase. 

- Od kogo jesteście? - zainteresowałam

- Syn Posejdona - uśmiechnął się Percy

- Córka Ateny - wyszczerzyła się Annabeth 

- Nico chodź do nas! - krzyknął chłopak

Powędrowałam za jego wzrokiem. O filar pawilonu, w cieniu, opierał się syn Hadesa. Kiedy usłyszał głos Percy'ego przewrócił oczami ale skierował się w naszą stronę. 

- Wy się znacie? - zaczęłam, gdy Nico usiadł koło mnie

- Słońce - mruknął syn Hadesa - Tutaj każdy zna każdego.

- Chodziło mi o to, że wy się go nie boicie - wskazałam najpierw na bruneta a następnie na siedzącą parę.

- Można powiedzieć, że znamy się od trzech lat - oznajmił Percy z uśmiechem 

- Czyli... - zaczęłam ale urwałam, gdyż wszyscy patrzyli w moją stronę z zainteresowaniem.

- Co jest?

- Właśnie zostałaś uznana - oznajmiła Annabeth

Spojrzałam w górę. Nad moją głową widniała jarząca się strzała.

Usłyszałam głos Chejrona:

- Witamy w obozie, córko Apolla

Camp Half-Blood - Zaginiony CerberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz