Rozdział 4

66 9 1
                                    

- Córko Apolla - rozbrzmiał damski głos. 

Obróciłam się w stronę dziewczyny. Brązowe włosy lekko powiewały na wietrze. Z groźnymi ognikami, tańczącymi w oczach, zbliżała się w moja stronę. 

- Zostaw mojego chłopaka! - wysyczała

- Co? - niezrozumiała 

- Odwal się od Chrisa! - warknęła,  zaciskając dłonie w pięści. 

Przypomniałam sobie chłopaka,  którego poznałam podczas posiłku. 

- My tylko rozmawialiśmy - próbowałam wytłumaczyć 

Dziewczyna rzuciła mi spojrzenie godne bazyliszka :

- Wiem co knujesz - krzyknęła,  zwracając tym samym uwagę obozowiczów - Chciałaś go uwieść!  Wyzywam cie na pojedynek. 

Usłyszałam stłumiony śmiech Nico. Spojrzałam na niego z wyrzutem. Wzruszył ramionami. 

- Nie chcę z tobą walczyć - zaczęłam łagodnym tonem. 

-Tchórzysz - parsknęła dziewczyna - Tego się mogłam spodziewać po córce Apolla. 

- Zgadzam się - wypaliłam bez zastanowienia, czując narastający gniew - Jednak chce aby to były zawody w strzelaniu z łuku. 

- To nie będzie fair - westchnęła - Jesteś córką Apolla

- Która jest w obozie od rana - sprostałam

Zamyśliła się na chwilę.

- Zgoda - wzruszyła ramionami i ruszyła kierując się w stronę strzelnicy 

- Nie masz szans - szepnął Nico - To Clariss, córka Aresa. 

- Jeszcze zobaczymy - uśmiechnęłam się tajemniczo i ruszyła za Clariss. 

***

Dziewczyna napięła cięciwę. Strzała przecięła powietrze.Utkwiła w drugiej obręczy od środka. Tłum przyglądających się obozowiczów zagwizdał. Clariss posłała mi jadowity uśmiech, podając łuk.

Wzięłam broń od dziewczyny i z radością przyjęłam strzałę, którą podał mi Nico.

- Co dostanę jak wygram? - zapytałam

- Co będziesz chciała - wzruszyła ramionami - Ale jeżeli ja zwyciężę. Co jest pewne. Sprzątasz domek Aresa przez najbliższy miesiąc.

- Zgoda. Szykuj się jednak na coś innego - uśmiechnęłam się tajemniczo.

Napięłam cięciwę. Strzelałam z łuku od najmłodszych lat. Mama zapisała mnie na łucznictwo, gdy skończyłam osiem lat. 

Wstrzymałam oddech i spoglądałam jak strzała zagłębia się kilka centymetrów od środka tarczy.

Obozowicze wiwatowali.

Chyba rzadko się zdarzało, że Clariss przegrywała.

Szatynka wpatrywała się we mnie zszokowana.

- A wracając do zadania - wyszczerzyłam się - Musisz nauczyć mnie władać mieczem.

Tłum zamilkł. Każdy wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem. Nawet Nico zdawał się zdziwiony. Spoglądał to na mnie to na Clariss.

Uśmiechnęła się w duchu. Zszokowałam ich. Nic dziwnego. Nigdy nie byłam normalna a to kolejny dowód. Sama pchałam się w paszcze lwa. Czekały mnie walki z Clariss, która mogłaby zabić mnie jednym ciosem, gdyby tego bardzo chciała. 

Jednak nie bałam się... 

Czułam, że może to być dobra zabawa...



Camp Half-Blood - Zaginiony CerberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz