"Magiczne odkrycia"

255 10 1
                                    

ROZDZIAŁ III
Kiedy w końcu dotarłem do jakiegoś wodopoju, zdziwiłem się. Ta woda była ... Świecąca... Tak pięknie ... Błękitne... Jak każdy pies, postanowiłem się napić... Chociaż nie powiedziałbym.. trochę się bałem. Gdy przełknąłem wodę, od razu coś dziwnego poczułem... Motylki w brzuchu..? Dziwiło mnie to, ale jakoś nie czułem strachu... Poszedłem dalej. Potem było... Gorzej? Lepiej? Nie wiem jak to nazwać... Moje łapy zmieniły kolor.... Dziwne...  Robiło się ciemno, lepiej znajdę miejsce do spania... Dzisiaj było pięknie... Może noc też taka będzie? Zobaczę, położę się obok tego lasu... No obok... Trzeba trochę iść.. Ale to mały kawałek drogi... Wystarczy przejść przez jezdnię i już za tą skałą znajdował się las, choć był dość mały... Więc to chyba można nazwać laskiem. Mniejsza.. położę się pod drzewem, i zaczekam do rana, może te niebieskie łapy się uspokoją?... Położyłem się i zasnąłem .. Gdy się obudziłem.. myślałem, że jestem w najgorszym koszmarze! Byłem niebieski! Chociaż lubię ten kolor... Ale niebieski!.... Kto widział takiego psa... I tak nie mam w planach mieć właściciela.. a jeśli już to być jego kompanem i razem z nim podróżować! Chwila... Jestem niebieski... Ale końcówka mojego ogona jest czarna... Wyglądam dziwnie.......... No nie ważne. Ruszyłem na wschód... Ale nie czułem głodu... Co było BARDZO dziwne, bo jadłem wczoraj po południu... Pić też mi się nie chce... Może ją umarłem? Co ja gadam... Jestem idiotą. Mniejsza... Po pół godziny wędrówki skręciłem na południe. Trzy godziny chodzenia... A moje łapy nawet nie drżą... Ani nie chce mi się jeść!.. Postanowiłem odpocząć, choć wcale zmęczony nie byłem. Zdrzemnąłem sie, wstałem i poszedłem dalej. Tym razem na północ... Miałem wrażenie, że kręcę się w kółko... Było południe, a ja dalej nie byłem głodny, tylko spragniony....  Postanowiłem szukać źródła wody. Nie musiałem długo chodzić... Bo kilka kroków dalej było piękne bajorko, podszedłem i napiłem się... Nic się nie działo... I dobrze........  Wyruszyłem więc dalej na wschód... Nie byłem głodny... Co się dzieje?!  A mój kolor dalej jest niebieski.... Może jak coś zjem będę normalny?... Poszukałem więc tradycyjnie jakieś budki z jedzeniem, albo chociaż pójdę pod food truck'a... Może się zlitują nad małym, niebieskim pieskiem? Szukałem i wąchałem... Nigdzie ani śladu tego auta z jedzeniem i Chociaż budki z hot-dogami!! Ten świat jest okrutny... Jednak trzeba go szanować... W końcu dzięki niemi jesteśmy... Te drzewa.. Fotosynteza ... :). Jest! Znalazłem food truck'a!!! Niam niam! Podbiegłam tam szybko i stanąłem obok jakieś pani z dzieckiem... To była dziewczynka, jej mama gdy mnie zobaczyła, od razu złapała ją za rękę i poszły, jednak dziewczynka miała rękę wysuniętą do mnie i patrzyła.... Takim płaczącym wzrokiem... To smutne... Odpuszczę jedzenie... Pójdę za nimi. Skradałem się po cichu za dorosłą kobietą i dziewczynką... Weszły do małej chatki... Która była dość skromna... Gdy tylko zamknęły drzwi, od razu patrzyłem, co działo się w domu przez okno.
-MASZ SIĘ MNIE SŁUCHAĆ! ŻADNYCH ZWIERZĄT! NIE MAMY NA TO KASY! W DODATKU NIEBIESKI PIES... PEWNIE MIAŁ JAKAŚ CHOROBĘ!... -Ta baba jest okrutna... Zobaczyłem, że dziewczynka płacze... I w tym momencie nie wytrzymałem. Kobieta wzięła z wieszaka pas... Chciała uderzyć to biedne dziecko... Nie chcę żeby ta mała czuła to co ja... Więc pobiegłem do ich domu, i przewróciłem kobietę, zobaczyłem w rogu mnóstwo butelek... To po piwie.. albo po winie... Strasznie tu też śmierdziało papierosami... Fuj... Zacząłem szturchać dziewczynkę do wyjścia, i ona uciekła... Gdy chciałem odejść starsza pani chwyciła mnie za łapę, ale ugryzłem ją.. na szczęście lekko... I uciekłem... Dziewczynka przytuliła się do mnie i płakała... Ale dała mi naszyjnik... Który miała na szyi... Dziwne... On nie był zwykły...
-Musimy iść mała... Idziesz ze mną? -CZY JA GADAM? To dzięki temu naszyjnikowi! O Jezu super! Teraz będę mógł gadać z ludźmi! A ta mała wyglądała na 8 lat...
-Mia....
-Słucham? -powiedziałem zakłopotany...
-Nazywam się Mia...
-Witaj Miu.. Ja nie mam imienia. Jestem po prostu psem :).
-Nero... Będziesz Nero.
-No dobrze... Nero... Ładnie.. :) Wyruszasz ze mną Miu?
-Proszę! Nie chcę tu być...- i Mia się do mnie przytuliła.... Powiedziałem, żeby zabrała potrzebne rzeczy... Ona poszła do domu, tam spała jej mama, więc musieliśmy być cicho... Dziewczynka niosła dwie średnie torby, a ja dwie duże, i jedną małą... Wyruszyliśmy na północ. Po chwili, w przydrożnym borze znaleźliśmy małą jaskinie... Dobrze by było się tam schronić. Więc gdy Mia weszła do środka, przykryłem to kilkoma liśćmi, i wszedłem do niej. Ona zdążyła już wyjąć koce... Zasnelismy...........C.D.N.......
*************************
Hejka! Dzisiaj trochę więcej... Słodko xD Następny rozdział pojawi się za 2-3 dni. 😂
Borze - bór - duży las

Był Sobie Pies...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz