- Zabieram cię na kolacje. - powiedział nagle Damon wsadzając swoją głowę do mojego pokoju niczym małe dziecko. - Omówimy pare spraw, dobrze?
- Od kiedy pytasz mnie o zdanie? - puściłam mu oczko, a ten westchnął teatralnie i zamknął z powrotem moje drzwi.
Parsknęłam do siebie i włączyłam telewizor. Akurat pojawił się słynny kawałek wywiadu, w którym pan Salvatore powiedział "odpierdol się" do dziennikarza. Zaśmiałam się słuchając jak dziennikarka oburzonym głosem opowiada o tym, jak Damon zachowuje się, gdy jest zdenerwowany. Nie każdy ma stalowe nerwy, a zwłaszcza najsławniejszy biznesmen na świecie!
Czas do wieczora spędziłam na uczeniu się. Praca, pracą, ale wiecznie tu pracować nie będę. Ukończę studia i założę własną firmę. Może wyjdzie mi jak Damonowi, albo skończę z beznadziejna firmą, o której będą wiedzieli jedyni dwa klienci. Chciało mi się płakać na samą myśl o tym, jednak pozostawałam w takim przekonaniu, że do ukończenia studiów będę dobrze pracować na życie i samo to mi pomoże w przyszłości.
Wstałam od książek wiedząc, że mam godzinę na przygotowanie się do kolacji. Wyjęłam z szafy czarny obcisły kombinezon, komplet czarnej koronkowej bielizny i cieliste szpilki na wysokim obcasie. Przed lustrem wyprostowałam moje długie brązowe włosy i zrobiłam ciemny makijaż. Nabalsamowałam ciało słodkim balsamem i spryskałam się perfumami o intensywnym zapachu podobnym do balsamu. Założyłam wybrany przez siebie strój i po założeniu srebrnej biżuterii jaką kiedyś dostałam od Damona stwierdziłam, że jestem gotowa.
Zeszłam szklanymi schodami na dół i ujrzałam Damona na kanapie popijającego czerwone wino. Oderwał wzrok od telewizora i spojrzał na mnie z iskierkami w jasnych oczach.
- Rosaleene, pięknie wyglądasz. - powiedział wstając z kanapy, a ja ukłoniłam się niczym baletnica wyglądając pewnie jak koślawy pająk na co Damon parsknął.
- Dobra koniec zabawy. Gdzie idziemy? - spytałam narzucając na ramiona czarny płaszcz. Damon nałożył marynarkę i windą zjechaliśmy do garażu.
- Do Gospels. - powiedział, a ja przytaknęłam wiedząc, że to jego ulubiona restauracja.
Chwilę to zajęło, aż szanowny pan wybierze autko, którym dziś pojedzie, jednak w końcu po wyborze Astona Martina Db9 mogłam wsiąść do środka. Zadowolony Damon usiadł w środku i szybko wyjechał z miejsca parkingowego.
- Powiedziałeś, że musimy coś omówić. Mam się bać? - zaśmiałam się, a on przygryzł wargę i pokręcił głową.
- Myślę, że nie. Chociaż wiesz. Inne sprzątaczki prawdopodobnie by zemdlały na myśl o tym co ci powiem...
- Zacznijmy od tego, że innych sprzątaczek nie wziąłbyś do Gospels. - parsknęłam, a Damon uniósł palec w geście, aby pokazać mi, żebym nie przesadzała, jednak sam się cicho zaśmiał.
- Mimo wszystko masz racje. - powiedział i zajechał na parking pod piękną restauracje. Była bardzo wykwintna. Skąd wiedziałam? A stąd, że nie był to pierwszy raz kiedy mnie tu wziął.
Musiało to śmiesznie wyglądać, że Damon - słynny biznesmen - bierze swoją sprzątaczkę do takich miejsc, jednak dla mediów byliśmy przyjaciółmi i nic nas więcej nie łączyło. Co było prawdą.
Mężczyzna zaparkował i otworzył mi drzwi na co cicho podziękowałam. Chwycił mnie pod rękę i wolnym krokiem ruszyliśmy pod drzwi restauracji. Chłopak we fraku otworzył nam drzwi, a my z uniesionymi głowami weszliśmy na salę. Samo wejście Damona spowodowało nagłą ciszę w restauracji, ale on jak zwykle nie przejęty poprosił o stałe miejsce na tarasie, a ja lekko skrępowana szłam zaraz przy jego boku.
- Nienawidzę tego, że tak się patrzą. - burknęłam siadając na wygodnym krześle na tarasie otoczonym szkłem. - Mimo wszystko czuje się jednak twoją sprzątaczką, a ci się wgapiają jakbym była conajmniej kobietą, z którą masz romans.
- Myślę, że każdy się już nauczył, że z żadną kobietą nie będę miał romansu. - powiedział siadając przy stole i otwierając kartę.
Również otworzyłam swoją i zaczęłam szukać wzrokiem najtańszej potrawy. Zmartwiłam się widząc, że nie ma moich krewetek za 20 dolarów, które były najtańszą rzeczą tu.
- Dobry wieczór, czy mogę zebrać zamówienia? - spytał kelner uśmiechając się ciepło. Damon mrugnął do mnie, żebym wybrała pierwsza, a ja zawstydzona spojrzałam na kelnera.
- Były tu moje krewetki w sosie z białego wina, ale widzę, że wycofaliście...
- Owszem tak, były zbyt tanie jak na taką restauracje i ludzie się skarżyli, że to obłęd, że w Gospels sprzedają dania tańsze niż przynajmniej 30 dolarów. - uśmiechnął się kelner, a ja lekko wkurzona zamknęłam kartę.
- W takim razie, jakie macie teraz najtańsze danie? - spytałam z przesłodzonym uśmiechem, a Damon zauważył to i przełknął ślinę.
- Rosa, nie przesadzaj. Wiesz, że i tak ja płacę. - mruknął cicho Damon, a ja wzruszyłam ramionami i czekałam, aż kelner znajdzie tanią pozycje.
- Aktualnie najtańszą rzeczą będzie kaczka z musem z awokado oraz owocami. - powiedział kelner, a ja skrzywiłam się.
- A z sałatek? Może jednak macie coś z moimi krewetkami...
- Sałatka z owocami morza z dipem pomidorowym polana sosem z białego wina?
- Poproszę. - uśmiechnęłam się, a kelner odwzajemnił uśmiech i zapisał danie na kartce. Następnie Damon zamówił sobie jakieś inne wykwintne danie, którego nazwy nie zarejestrowałam i gdy kelner odszedł mężczyzna zmierzył mnie zimnym spojrzeniem.
- Dobrze wiesz, że za każdym razem ja płacę. Dlaczego musisz brać dania pod względem ceny, a nie smaku? - spytał marszcząc brwi. Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się lekko.
- Nie wypada mi brać drogich potraw wiedząc, że to ty wydasz na mnie takie pieniądze...
- To kolacja, która zdarza się raz na pare miesięcy, z resztą pieniądze są u mnie nieważne. Zarabiam tyle, aby być trzecim najbogatszym człowiekiem na ziemi, więc kupienie mojej sprzątaczce jedzenia nie jest problemem, słońce. - powiedział, a ja westchnęłam przeciągle.
Kelner przyniósł nam wino jakie zamówił Damon, po czym czekaliśmy pół godziny na potrawy i zaczęliśmy jeść w milczeniu.
- Więc co chciałeś ze mną obgadać? - spytałam zaczynajac rozmowę, która miała być punktem kulminacyjnym dzisiejszej kolacji.
- Muszę odbyć pare spotkań z Hiszpanami, także czeka mnie wyjazd do Hiszpanii. Rozumiesz, po upadku jaki spowodowałem niszcząc Romána Calavera Calva pięć lat temu poziom biznesowy Hiszpanii spadł, więc teraz wszystkie firmy starają się o jakiekolwiek względy u mnie. Nie chce tego robić, ale może choć trochę poprawie sobie reputacje w mediach. Po tym "odpierdol się" nieźle po mnie jadą. - parsknął, a ja zaśmiałam się i wsadziłam krewetkę do ust.
- Ale co mam do tego ja? - spytałam mrużąc oczy. Damon uśmiechnął się tajemniczo i popił wino. - Damon! - krzyknęłam, a ten zaśmiał się i oparł się na łokciach na stole.
- Chcę, żebyś pojechała ze mną.