Piękna i Bestia

20 1 0
                                    


Panu Wiesławowi nie podobała się za bardzo forma tego co napisałam ostatnio. Dlatego, kolejną historię przedstawię wam bardziej wyczerpująco. Gotowi?

Super!

Jeszcze tylko wstawię wam jakiś przyjemny kawałek. O! Ten się nada...

Pan Wiesław jechał sobie na mazury, bo jakiś znajomy obiecał mu utopca. Utopców na mazurach nie brakuje, tylko trzeba dobrze patrzeć. Z nimi jest trochę jak z kurkami w brzozowo - sosnowym lesie, późnym latem. Ten kto zbiera grzyby, wie o co chodzi.

Było lato. W lato ludzi spotykają przygody. Pana Wiesława zawsze spotykały przygody. Kiedy jechał swoim maluchem przerobionym na kabrioleta przez okolice Szczytna, zobaczył jak w oddali, nad lasem krążą ptaszyska.

Pomyślał, że może znajdzie tam stertę śmieci wyrzucanych przez jakichś złych ludzi, zaśmiecających lasy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pomyślał, że może znajdzie tam stertę śmieci wyrzucanych przez jakichś złych ludzi, zaśmiecających lasy. Zaczął kląć pod nosem i przygotował swoją nokię przerobioną na iphone, by zgłosić sprawę odpowiednim służbom.

Kiedy dojechał na miejsce, nie zobaczył jednak gniazda potworów, nazywanego również śmietnikiem, a ludzkie trupy. Poprawiło mu to humor. Był rad, że to nie zadni źli obywatele zaśmiecają największe w Polsce lasy mazurskie. Był rad jeszcze bardziej, gdy po oględzinach okazało się, że to sprawka potwora. Oznaczało to nową fuszkę. Hajsy itd. Nie przejął się za bardzo ofiarami. Prawdę rzekłszy, bardziej przejąłby się gdyby znalazł trupa wiewiórki, czy psa.

Trupy leżały sobie na polance. Wokół rosły drzewka: dęby, olchy i brzozy. Nieopodal hasały sobie dzieci saren i królików, grając w Pokemon GO!

Wiesław zerknął kobietę. Do niebieskiej kiecki, prawie niezasłaniającej tyłka, miała przypiętą granatową różę. Nie mogła mieć przy sobie niczego interesującego. Typek leżący kilka kroków dalej, w portfelu miał kilka paragonów z biedry, a w kieszeni pustą paczkę po ruskich szlugach i durexy.

Wiesiek rozejrzał się po polance. Nie znalazł nic ciekawego. Tylko kilka petów, potłuczoną butelkę po Żubrówce i niezliczoną ilość kapselków od piw. Zasmuciło go to. Spodziewał się bowiem znaleźć jakieś ślady, odciski łap, może wyżutą gumę z DNA potwora.

Postanowił dokładniej obejrzeć ciała. Wreszcie na szyjach znalazł ślady po zębach. Nie były to zęby ludzkie. Musiały należeć do bestii która ich uśmierciła.

Podrapał się po brodzie, wysikał w pobliskich krzaczkach, przespacerował, wypił Red Bula, zjadł kanapkę, potem obejrzał na YouTube nowy film Cybermariana. Myślał. Patrzył jak ptaki skubią ciało kobiety.


Po połuniu podjechał pod willę. Była to stara i zaniedbana chałupa, w cieniu której dało się widzieć dawną elegancję i ogólną zajefajność. Na środku podwórka stał zarośnięty klomb z figurą delfina na szczycie. Było to bardzo zaniedbane miejsce. Ale Wiesiek wiedział, że ktoś tu przebywał. Zaparkował grzecznie pod gankiem, a kiedy wychodził z auta zauważył że w klombie rosną takie same róże, jak ta którą widział przy kiecce wygogolonej baby. Rozejrzał się ostrożnie. Przy spodniach cały czas miał pasek ze klamkami. Jedna była nabita posrebrzanymi nabojami, a druga zwykłymi. Trzymał rękę blisko tej zapakowanej srebrnymi kulkami. Podwórze ze wszystkich stron zasłaniały drzewa. Dom, jak wiele innych domów w tych malowniczych i leśnych okolicach, stał w środku lasu.

DZIENNIK WIEDŹMIŃSKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz