Miły Wiesiek

27 1 0
                                    


Okazało się że pan Wiesio, bo tak ma na imię nasz kurpiowski wiedźmin, będzie ze mną współpracował.

Aż sama nie wierzę!

Ale może opowiem od początku. Więc to było tak...

Idę se normalnie ze szkoły, z buta do domu. Trochę to było ryzykowne, bo jednak mamy luty itd. No i se idę. Idę. I idę... Z Czarni do Cyku to jest cholernie daleko. Z pięć kilometrów będzie (możesz se zobaczyć w google maps). Jeden zakręt... Drugi... Trzeci... I cholera wie gdzie koniec tego! Poza tym przy drodze z Czarni do Cyku (podobnie jak przy drodze z Cyku do Czarni) niema prawie żadnych domków. W szczerym polu!

I tak se szłam... Aż tu podjeżdża pick-up. Volkswagen. Biały. (Potem pytałam o to tatę i powiedział, że to musiał być jakiś przerobiony Volkswagen). Ja to mam sentyment do Volkswagenów, bo kilka lat takim białym, małym jeździliśmy.

 Ja to mam sentyment do Volkswagenów, bo kilka lat takim białym, małym jeździliśmy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Takim jak  ten powyżej. A potem tata pożyczył go takiemu jednemu panu z Rutkowa i ten pan po pijaku normalnie wjechał nim do rowu. Przykre to było, bo lubiłam tego rupiecia.

Ale kontynuując historię o panu Wieśku... Podjechał. Zatrzymał się i mówi: wsiadaj. Ja się boję, nie ogarniam w ogóle co się dzieje. Patrzę na niego i się zastanawiam. Tak głupio. Boję się wejść. I boję się wyjść na smarka co nie rozmawia z obcymi, tym głupiej, że ten pan to jednak sąsiad.

Wtedy on: nie wygłupiaj się, podwiozę cię. No i wsiadłam.

Ruszył tym gratem. Puszczał z płyty Lady Pank. Lubię Lady Pank. Ich piosenki są urocze. Mają duszę.

Milczeliśmy. Potem przyciszył muzykę.

Powiedział, że wie, że go śledziłam. Skrzywił się, kiedy to mówił. Zrobiło mi się nieprzyjemnie i głupio. Powiedział też, że wie, że ja to opisywałam (LOL). Mówi, że z początku się wkurzył, ale potem pomyślał, że to dobrze, że ktoś się interesuje tym, że on zabija te potwory, że ktoś to docenia i podziwia. Mówił, że był pod wrażeniem, że nie stchórzyłam.

Rozmawialiśmy o tym potworze. To był jakiś wąpierz. Albo wampir. Jak kto woli. Mówił, że zawsze ma beke, jak w TV leci "Zmierzch", bo przecież wampiry wcale nie biorą się od ukąszonych przez nie ludzi, ale kiedyś przybyły z innego świata.

Potem mówił że może mi opowiedzieć kilka historii. To takie afery, z różnych czasów, z różnych terenów. Ale mogę je obsadzić w "tu i teraz", bo to były niedawne czasy i niewiele się zmieniło. Może poza ustrojem naszego kraju.

Tak było.

Tym czasem dzięki i cześć. :D

DZIENNIK WIEDŹMIŃSKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz