11. A jednak...?

1K 44 3
                                    

          Wstałam o 6 godzinie, gdy już się wyszykowałam, poprosiłam tatę, żeby zawiózł mnie pod supermarket znajdujący się blisko mojej szkoły. Chciałam napić się tam ciepłego kakao, które przygotowywali w niewielkiej kawiarni przy wejściu do sklepu. Gdy wybiła 7:20, postanowiłam powoli ruszyć w kierunku szkoły. Po drodze spotkałam Agatę.
- Gdzie idziesz? - zapytałam, gdy znalazłam się blisko niej.
- Nie wiem. Chciałam iść na rynek, bo do ósmej jeszcze trochę czasu.
- Masz rację. Możemy iść do... - nie dokończyłam, bo usłyszałam powiadomienie z messengera. "Masz pożyczyć jakiś szalik? <3" Była to wiadomość od Kacpra. Pomyślałam, że gdyby zapytał o to pół godziny wcześniej, z pewnością bym mu jakiś znalazła i pożyczyła. Odpisałam mu, że niestety - jestem już w Stargardzie.
- Wiesz co, może jednak pójdziemy pod szkołę, dowiemy się gdzie jest zbiórka i w ogóle. - wymyśliłam i poszłyśmy w stronę naszego liceum. Na miejscu stało już parę osób: Lucjan, Piotrek, Bartek i grupka dziewczyn, z którymi się nie kolegowałyśmy. Tak naprawdę mogłyśmy pójść na ten rynek, ale chciałam być na miejscu wcześniej niż Kacper. Chciałam zobaczyć, jak się ze mną przywita i czy w ogóle to zrobi. Trochę się stresowałam, a na dodatek było zimno. Po chwili przyszedł Filip, ale on już powoli przestawał mnie interesować. Filip nigdy nie mówił nam "cześć", zresztą mało kto mógłby liczyć na taki zaszczyt. Spojrzał na mnie dziwnie, a następnie podszedł do grupki chłopaków stojących niedaleko mnie i Agaty.
- A gdzie Kacper? - zapytał kolegów i poprawił czapkę na swoich jasnych włosach.
- Pewnie przyjedzie na ostatnią chwilę. - odparł Bartek i zaczął coś robić na telefonie.
- Nie ma co... Postawił sobie wysoko poprzeczkę... - zaśmiał się Bartek. Zastanawiałam się, czy nie chodzi o coś związanego ze mną, bo odkąd pojawiłam się na placu pod szkołą, chłopacy mi się przyglądali i mówili coś do siebie. Po paru minutach zobaczyłam nadchodzącego Kacpra. Miał na sobie jakiś niebieski szalik. Był coraz bliżej i ja czekam na jakiekolwiek przywitanie. W końcu sama powiedziałam:
- Cześć. - pomachałam mu. On zachowywał się tak, jakby mnie nie widział.
- Cześć. - odpowiedział szybko nawet na mnie nie patrząc i stanął przy kolegach.
- Jestem hardkorem! - zaśmiał się do kolegów, oni widocznie wiedzieli o co chodzi i zaczęli się śmiać. Następnie zaczęli rozmawiać o jakimś meczu, ale mnie to już nie obchodziło.
"A więc to tak... Żartował sobie ze mnie?" pomyślałam. Przez chwilę byłam wściekła. Mogłam wcześniej się domyślić. To było dziwne, że z każdym rozmawiał normalnie, a ze mną nie. Na dodatek to mi zarzucał, że się do niego nie odzywam. Nie rozumiałam go. Jednak mimo wszystko nadal łudziłam się, że okaże się inaczej...
- Siedzisz ze mną? - zapytała mnie Agata, wyrywając mnie jednocześnie z zamyślenia.
- T... Nie, już wcześniej ktoś się mnie zapytał, czy siedzę z tą osobą... I wiesz, już nie będę odmawiać. - czułam się strasznie głupio, że musiałam odrzucić propozycję mojej najlepszej koleżanki, ale naprawdę miałam nadzieję, że Kacper ze mną usiądzie. Kupiłam tyle słodyczy - specjalnie dla niego. Ubrałam się tak ładnie i nawet on pisał mi aż dwa razy, jakby się upewniając, czy może ze mną siedzieć. Takimi argumentami się pocieszałam.
       Wkrótce nadjechał autobus. Zajęłam miejsce przy oknie, mniej więcej w środku. Patrzyłam jak wchodzą kolejne osoby. Julita, Ola, Agata, Natalka, Lucek, Piotrek, Filip... i on. Nadzieja matką głupich! Poszedł dalej, jakby mnie nie zauważył. A przecież nie dało się mnie nie widzieć, gdy siedziałam centralnie naprzeciwko wejścia. Miałam ochotę podejść do niego i zapytać, w co on gra. Całe szczęście, że jedna Amelia nie miała miejsca, więc zaprosiłam ją, żeby usiadła obok mnie. Cały wyjazd był już zepsuty. Postanowiłam mieć gdzieś te wszystkie tajemnice i powiedzieć komuś o "naszej relacji". Może ktoś inny wytłumaczyłby mi, o co jemu chodzi.
        Po dwugodzinnym zwiedzaniu całego obiektu mieliśmy chwilę dla siebie. Poszłam z koleżankami na dół, na parter, gdzie znajdowały się automaty z kawą i kilka stolików. Zawołałam Kasię, która wydawała mi się osobą najbardziej godną zaufania. Była jedną z najlepszych uczniów w mojej klasie, była z pewnością najbardziej miłą i uprzejmą osobą z wszystkich. Była zawsze uśmiechnięta, miała brązowe oczy i brązowe włosy, zazwyczaj spięte w kucyka, nigdy się nie malowała.
- Kasiu, mam sprawę. - powiedziałam niepewnie, gdy zbliżała się z kawą do mojego stolika. - Sorrki dziewczyny, ale na chwilę pójdę tam dalej, okej? - opuściłam stolik mój, Natalki i Agaty.
- Mów śmiało. - odparła Kasia.
- Jedna osoba z klasy dziwnie zachowuje się w stosunku do mnie. Wysyła mi piosenki o miłości i pisze naprawdę dużo komplementów. W ogóle potrafimy pisać całe noce, ale w szkole wcale się do mnie nie odzywa...
- Kto to? - moja koleżanka nie kryła zdziwienia.
- Imię na 2 sylaby - zaśmiałam się, po czym pokazałam jej fragmenty naszych rozmów, zasłaniając dane nadawcy.
- W sumie... To nie jest takie jednoznaczne. Może zapytaj..?
- Nie wiem.
- Powiedz kto to, może coś poradzimy.
- No dobra, ale nikomu nie mów. To Kacper.
- Kacper?
- Ta. - opowiedziałam Kasi całą naszą historię. Była nieco zdziwiona, ale też nie wiedziała, o co może jemu chodzić. Konkluzja Kasi była jednak bardzo przejrzysta:
- Może on sobie po prostu żartuje?

Crush od pierwszego wejrzenia, czyli jak przetrwać w nowej szkole.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz