[2] Na Królewskim Dworze

25 6 4
                                    


Generał Vir wraz z swoim giermkiem przemierzał długi, zamkowy korytarz szybkim krokiem. Jego grube, wysokie buty wykonane z czarnej cielęcej skóry uderzały miarowo w lśniącą marmurową podłogę przetkaną skomplikowanymi, roślinnymi wzorami.  Giermek generała wiernie truchtał za swoim panem jednocześnie rozglądając się po korytarzu, który miał szansę przemierzać już niejednokrotnie. Jednak w dalszym ciągu z zachwytem przyglądał się wnętrzu zamku, które wykonały ręce najznamienitszych artystów różnych dziedzin sztuki i szanowanych architektów. Ściany zostały postawione z rzadkiego rodzaju piaskowca, który połyskiwał kiedykolwiek księżycowe światło dostawało się do wnętrza przez liczne arkady. Wysokie kolumny zostały udekorowane delikatnymi ornamentami. Ściany były ozdobione barwnymi gobelinami. Każda mijana tkanina naścienna opowiadała historię innego zwycięstwa Imperium Cissanthemejskiego, które przez lata kroczyło wojenną ścieżką. Małe księstewko z biegiem lat urosło na miarę potęgi, przy okazji zmiatając z powierzchni ziemi małe, plemienne państewka, tylko aby wcielić je w granice swojego terytorium. Giermek przystanął przy jednym z gobelinów. Wyszywany złotą i szkarłatną nicią gobelin przedstawiał herb obecnej rodziny królewskiej. Giermek zafascynowany tkaniną nawet nie zwrócił uwagi, gdy rycerz podszedł do niego i stanął za jego plecami. Sir Vir położył mu dłoń na głowie, a chłopak podskoczył zaskoczony.

- Piękny gobelin, nieprawdaż? - Generał zapytał retorycznie, na co giermek energicznie pokiwał głową. - Czy wiesz co to jest?

- Oczywiście sir! To jest herb miłościwie nam panującej dynastii Homoniminusów. Jaśnie Pan, Król Azbestan jest czwartym potomkiem z tegoż rodu.

Rycerz wydał z siebie pomruk zadowolenia. 

- Czy wiesz także, mój chłopcze, co oznacza ten herb?

Giermek zmrużył oczy niezbyt rozumiejąc, o co chodzi jego panu.

- Oznacza?

- Herb jest symbolem. Symbol przedstawia nam rzeczy, o których nie wolno zapomnieć i czasami nawet czcić. W tym przypadku - Tu generał Vir wskazał gobelin dłonią obleczoną w rękawice. - Czerwona tarcza zdaje się być oblana w gęstej, ciemnej krwi, a złote krawędzie nadają ostrości i brutalności temuż to narzędziu. Zauważ, że wygląda jakby zamiast bronić, miała służyć jako śmiercionośna broń przeciwko każdemu, kto stanie na jej drodze. Ten symbol ma nam ukazywać potęgę i grozę dynastii Homonimusów.

 Giermek zadrżał ze strachu po swoją wyciągniętą koszulą z materiału niskiego gatunku. Pochłonięty barwnym opisem chłopiec pogrążył się w myślach nie zważając, że sir Vir nie znajdował się już za jego plecami. Po pewnym czasie usłyszał stanowcze chrząknięcie. Zwrócił głowę w stronę generała, który zatrzymał się w połowie korytarza i karcąco patrzył na swojego giermka spod czarnego, skórzanego kapelusza. Chłopak spojrzał na sylwetkę sir Vira odzianą w szkarłatny mundur do połowy ud, obszyty złotą nicią i ozdobiony licznymi orderami. Na pierwszy rzut oka można było wyczuć surowość i niesłychaną pewność siebie bijącą od postaci rycerza. Ubrany był w strój reprezentacyjny, czyli również w beżowe spodnie, wpuszczone do czarnych, wysokich butów. Generał pomimo tego stał sztywno i nie stracił swojej rycerskiej dumy. Teraz jednak niecierpliwie tupał podeszwą o marmurową posadzkę, a giermek wyczuwając irytację swojego pana szybko podbiegł do niego i dalej kroczył za nim ze spuszczoną głową. Gdy stanęli przed arkadami rycerze pełniący wartę przed wejściem do następnej komnaty odsunęli swoje stalowe halabardy i zasalutowali generałowi, uderzając dwoma palcami o podbródek. Towarzyszył temu głuchy trzask zbroi uderzanej o przyłbicę. Sir Vir, nie zwracając uwagi na ten gest poddaństwa i szacunku, wszedł do sali tronowej. Pierwszym, co rzucało się w oczy wkraczając do tej komnaty był ogrom przestrzeni. Sala zdawała się nie mieć końca. Tak jak w większej części pałacu posadzka była wykonana z marmuru, a do królewskiego tronu prowadził długi czerwony dywan, który właśnie kroczyli generał wraz z giermkiem. Powoli zbliżali się po podwyższenia, na którym znajdowały się dwa trony wykonane z ciemnego drewna z elementami złota, a siedziska i podłokietniki wyłożone były skórą zabarwioną szkarłatem. Na jednym z nich siedział starszy mężczyzna z średniej długości brodą i koroną na głowie, spod której wystawały rude kędziory. Na drugim zaś siedziała kilkunastoletnia panienka z złocistymi włosami i intensywnie niebieskimi oczami, a na jej główce lśnił królewski diadem. Nad tą parą wisiał zaś przeogromny proporzec, na którym widniał herb Impeirum Cissanthemos i jednocześnie rodziny monarszej. Król Azbestan IV rozprawiał właśnie nad czymś żywiołowo z Wielkim Meodykiem* , a także dwoma patrytami* . Królowa przysłuchiwała im się w skupieniu. Gdy zgromadzeni usłyszeli miarowe kroki spojrzeli w kierunku wydawanego dźwięku. Król rozpoznając sir Vira uśmiechnął się i gestem dłoni przyzwał go do siebie. Rycerz spojrzał na giermka.

- Poczekaj na korytarzu. - Chłopiec kiwnął głową i zawrócił, a generał dołączył do grona rozmówców. Ukląkł przed królem i pochylił głowę z uniżeniem. Gdy Król nakazał mu wstać sir Vir napotkał spojrzenie patrytów. Kiwnął im głową w geście pozdrowienia.

- Widzę generale, że powrócił sir z wyprawy. Nieśmy dzięki Cissanthemosowi za twój powrót. - Wielki Meodyk Veraad wykonał symbol błogosławieństwa. Rycerz ściągnął kapelusz po czym, pochwycił dłoń wielebnego i przyłożył do czoła. 

- Niech Cissanthemos rzuci na ciebie łaskawe spojrzenie. - Generał pozdrowił Meodyka Veraada tradycyjną formułką. 

- Dość tych powitań! - zarządził król, a potem spojrzał na generała. - Powiedz mi sir Virze, jak wygląda nasza sytuacja na Przystani?

Generał zwrócił swoje spojrzenie na władcę. Stanął na baczność i zasalutował, jak wymagał rycerski kodeks.

- Na granicy sytuacja staje się gorąca. Zdobyliśmy twierdze Yang i We - Li na peryferiach Tezu, niestety wojska tyrrskie po kilkudniowym oblężeniu odzyskały je. Starają się przejąć strażnicze twierdze stojące na południu Przystani. Nasze wojsko ma jednak przewagę liczebną i wystarczające morale. Wykonaliśmy taktyczny odwrót, jednak Kapitan Dirak za kilka dni rozpocznie kontratak.

Król Azbestan niespokojnie poruszył się na swoim tronie. Ta wojna nie będzie tak prosta, jak pozostałe. Choć władca miał doświadczenie wojenne, nigdy nie zaczynał wojny bez porządnej strategii.  Król kiwnął głową ze zrozumieniem. Na chwilę się zamyślił, a następnie nakazał zawołać nadwornego herolda. Gdy ten się pojawił król bez cienia zwłoki podał mu zalecenia.

-  Zwołaj generałów i patrytów. Za kilka dni odbędzie się narada wojenna, na której zostaną omówione plany ekspansji i plan podboju Tyrru. Spotkanie odbędzie się tu - w Haizzie. Później przekażę ci list, który ma być dostarczony królowi Averry. To wszystko. 

Herold ukłonił się i natychmiast ruszył wcielić w życie rozporządzenia władcy. Król Azbestan zwrócił zaś głowę ku jednemu z patrytów.

- Powiedz mi patrycie Elwinie, kiedy twój syn stawi się na królewskim dworze. 

Mężczyzna w średnim wieku, odziany w zbroję do tej pory milczał. Gdy król zadał mu pytanie ożywił się.

- Za kilka dni, Wasza Wysokość. Wszystko tak jak zaplanowaliśmy. Wielki Meodyku, czy wszystko zostało przygotowane na audiencję? 

Veraad pokiwał głową.

- Jak wszystko dobrze pójdzie przygotowania zakończą się na czas. Cissanthemos patrzy na nasze dokonania i błogosławi Wasz cel, Jaśnie Panie. 

Król Azbestan zadowolony rozsiadł się na tronie. Następnie spojrzał na królową, która przez cały czas przysłuchiwała się rozmowie. Król ujął jej dłoń i ucałował jej wierzch.

- Jaśnie Pani, nie będziemy Was zanudzać wojennymi sprawami i politycznymi gierkami. Udaj się do Swych komnat. 

- Oczywiście Wasza Wysokość. - Królowa odpowiedziała, po czym zwołała damy dworu i wraz ze swoim orszakiem podążyła do królewskich komnat. Nikt nie zwrócił uwagi na chłopca, który zmieszał się z towarzyszkami królowej i wraz z nimi podążył wzdłuż marmurowego korytarza. W sali tronowej zagościł zaś chłód.

___________________________________________________________________________

* Wielki Meodyk - najwyższy stopień kapłański czcicieli Cissanthemosa  ( kloejno niższe stopnie to : Starszy Meodyk, Młodszy Meodyk, Dyk )

* patryci - tytuły szlachty wywodzącej się z Arystokracji

Witam! Tu Wasza KaalaNisha!

Mam nadzieję, że nie pogubiliście się w tych wszystkich nazwach :)

Rozdział pełen opisów, ale konieczny. Jak ktoś nie rozpoznaje miejsc podanych w opowiadaniu zapraszam do Mapy Świata!

Tyle na dzisiaj.

SEE YOU!

Odrzucając honorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz