[3] Rycerz winien chlubić się swym tytułem

20 4 3
                                    


Regiment sir Feckmena już drugi tydzień był w podróży do stolicy Królestwa Cissanthemos, sam dowódca był szczerze zadowolony z sprawności przemieszczania się jego oddziału. Co prawda ubyło mu kilka rycerzy podczas stoczonych potyczek z feariami. Na jego nieszczęście (bądź szczęście) jego oddział po drodze do Haizzy napotkał jeszcze kilka większych armii w okolicznych lasach. Sir Feckmen nie był zaskoczony. Fearie mnożyły się w lasach jak szczury i rozsiewały na całą powierzchnię królestwa, co powoli zaczynało stawać się niepokojące. Nikt nie znał skutecznej metody wyplenienia tego ścierwa na dobre. Przynajmniej do tej pory. Sir Feckmen obrócił głowę w kierunku rycerza, który galopował tuż obok niego. Trochę to potrwało, ale w końcu oswoił się z myślą, że sir Hest, syn patryta jednego z najważniejszych rodów Arystokracji służy pod jego chorągwią. Ha! I to jak służy! Gdyby nie jego interwencja i żywy umysł już dawno byliby martwi pokonani przez fearie. Rzeczywiście Hest miał niezwykły talent do strategii i taktyki, co udowadniał przy każdej toczonej potyczce. Rycerze służący pod oddziałem Feckmena byli dumni z swojego towarzysza i traktowali go z największym szacunkiem, choć nawet nie zdawali sobie sprawy kim tak naprawdę jest ich kompan. Dowódca wpatrywał się tak śniadą twarz młodzieńca, aż ten czując się obserwowanym, zwrócił się do niego. Rycerz uśmiechnął się do Hesta i wskazał mu palcem wioskę pojawiającą się na linii horyzontu.

- Tam się zatrzymamy! - krzyknął dowódca, ponieważ wiatr spowodowany szybkością jazdy zagłuszał jego głos. - Odpoczniemy, posilimy się i wypijemy! A jutro z samego rana ruszymy dalej! Nie zostało nam dużo drogi do przebycia!

Sir Hest kiwnął głową na znak, że zrozumiał i jeszcze bardziej przyśpieszył swojego konia. Po paru minutach cały oddział wjeżdżał już na teren wioski. Rycerze zeskakiwali ze swoich koni i zabierali się za rozłożenie obozu i rozsiodłanie koni. Oddział zajął się organizacją. Gdy tylko sir Feckmen zsiadł z konia podszedł do niego niski, przygarbiony, rozdygotany człowieczek z rzednącymi, siwymi włosami. Ukłonił się nisko rycerzowi, a dowódca kiwnął mu głową na znak przywitania. W końcu człowieczek podniósł głowę i spojrzał na sir Feckmena.

- Szlachetny rycerzu! Radziśm żeś zawitoł do naszyj wiochy. Czyś zechcioł byś nocować dzisio u mnie i stołowoć się? - zaproponował mu prawdopodobnie wójt tutejszej wiochy. 

- Będę wdzięczny za gościnę. - rzekł dowódca. - Wezmę ze sobą jednego z moich podwładnych, który będzie mi towarzyszył podczas wieczerzy.

Wójt kiwnął głową. Dowódca Feckmen poklepał Hesta po ramieniu.

- Chodź ze mną młody.

 Dowódca wydał oddziałowi ostatnie rozkazy, po czym podążył za chłopem. Hest zrównał się z krokiem sir Feckmena. Stalowe zbroje wydawały z siebie charakterystyczny stuk przy każdym ich kroku. Wieśniacy z zafascynowaniem przyglądali się rycerzom, choć ostatnio często mogli prowadzić takie obserwacje. Tego powodem była trwająca krucjata przeciwo tym potwornym kreaturom. Wśród chłopów panował strach dyktowany nie tylko samym bytowaniem nieczystych monstrum. Wrogość rozpowszechniali wędrowni dykowie, którzy zahaczali o różne wsie, gdzie głosili Słowo Wszechmocnego Cissanthemosa, który został poczęty przez Świetlistą K'eni. Zadaniem Mężnego Boga było tępienie ludzi, którzy sięgali do złych kultów i zapominali o Kreatorach. Hesta zawsze zastanawiała sprawa nieczystych. Często zastanawiał się jak to się stało, że stały się bezlitosnymi bestiami czyhającymi na niewinne, ludzkie życie. Pragnął całkowicie się temu poświęcić i zająć się odkrywaniem sposobu tępienia tych potworów. Niestety, rzeczywistość koryguje osobiste marzenia. Takie myśli nawiedzały Hesta podczas hałaśliwego biesiadowania. Gdy Feckemen i młody rycerz skończyli ucztę z rodziną tutejszego wójta, ten zaproponował im nocleg w jego chacie. Dowódca zgodził się i obaj zostali zaprowadzeni do osobnej izby z kilkoma łożami. Na koniec wójt życzył im dobrej nocy, a kobiety zostawiły dzban mocno rozrzedzonego wina. Hest kiwnął głową na znak podziękowania, a one płochliwie wycofały się. Gdy zostali sami sir Feckmen zaczął ściągać swoją zbroję. Miecz oparł koło łoża, a resztę ułożył na drewnianej ławie znajdującej się pod jedną ze ścian. Hest zrobił to samo, a później nalał sobie i dowódcy po kielichu wina, który sir Feckmen przyjął z wdzięcznością, choć nie potrafił ukryć lekkiego grymasu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 19, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Odrzucając honorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz