1

869 83 4
                                    

Pov. Chanyeol

Siedziałem w pracy, co sekundę spoglądając na zegarek, ponieważ dosłownie za minutę miała się skończyć moja zmiana. Dla ciekawskich, pracuję w kawiarni jako kelner oraz czasem stoję za kasą. Gdy nareszcie wybiła godzina osiemnasta, poszedłem do szatni przebrać się z ciuchów roboczych. Mieliśmy tam nawet pralkę i żelazko, żeby nie brać ich do domu. Uśmiechnięty przygotowałem sobie ciuchy na jutro. Gdy skończyłem, wyszedłem z mojego miejsca pracy, uprzednio żegnając się z szefową i pracownikami.

W trakcie drogi do domu coś przykuło moją uwagę. To był kot? Albo może człowiek? A może hybryda? Nie, to ostatnie jest niemożliwe. Jest ich tak mało na świecie, że na pewno bym żadnej nie spotkał. Zresztą, są trzymane w laboratoriach pod stałą ochroną. Miałem już ominąć tajemnicze zwierzę, ale ciekawość wzięła górę. Jak zawsze zresztą. Obróciłem się w stronę zaułka, w którym mieściły się kosze na śmieci, a w rogu siedział obiekt mojego nagłego zainteresowania. Stawiałem kroki jak najciszej, żeby go nie spłoszyć. Chociaż... Gdzie mógłby uciec? Gdy byłem jakieś cztery metry od niego, byłem już pewny, że to jednak jest hybryda. Ale ja mam szczęście! Naprawdę niewielu ludzi ma okazję zobaczyć hybrydę! Był to chłopak o dużych niebieskich oczach i blond włosach. Nie mogłem uwierzyć, że tak bardzo przypominał człowieka! Jedyne co go wyróżniało, to kocie uszka oraz długi puszysty ogon. Kiedy w końcu zwrócił na mnie uwagę, skulił i patrzył przestraszony na każdy mój ruch. Czemu się mnie boi?

Uśmiech zniknął z mojej twarzy gdy podszedłem bliżej. Zauważyłem, że jest strasznie chudy, ma na sobie jakieś podarte ubrania, a w ręku trzyma bułkę, którą schował za siebie gdy jeszcze się zbliżyłem.

- N-nie zabieraj m-mi mojego jedzenia, p-proszę... - powiedział, a jego głos drżał z zimna.

- Nie zabiorę ci, obiecuję - powiedziałem bardzo cicho, ponieważ wiedziałem, że koty mają bardzo dobry słuch. I też dlatego, że nie chciałem go wystraszyć.

Byłem już dosłownie krok od niego, wyciągałem rękę żeby go pogłaskać, ale zrezygnowałem, ponieważ zauważyłem, że bardzo się wcisnął do rogu jakby chciał zniknąć. Uznałem więc, że nie będę go męczył. Odszedłem kilka kroków do tyłu i usiadłem po turecku na przeciwko niego. Spojrzał na mnie zdziwiony i podniósł dotychczas skulone uszy. Uśmiechnąłem się do niego.

- Dasz mi do siebie podejść? - zapytałem po kilku minutach ciszy. - Nie bój się. Nie zrobię ci krzywdy, obiecuję - zapewniłem.

- N-naprawdę? - zapytał a jego oczy się rozjaśniły. Teraz dopiero spostrzegłem jaki on jest uroczy...

- Naprawdę - uśmiechnąłem się do niego ciepło. Nie podszedłem do niego jednak myśląc, że znowu się przestraszy i straci do mnie zaufanie. Jeśli jakiekolwiek do mnie miał...

Nagle chłopak stał się tak przerażony, że ja sam zacząłem się bać. Wcisnął się w róg tak bardzo, że myślałem, że zaraz sobie coś połamie. Po chwili zrozumiałem, że on się nie bał mnie, tylko czegoś za mną. Zanim jednak zdążyłem się odwrócić jakaś silna dłoń złapała mnie za ramię i podniosła do góry. Gdy się już obróciłem, zauważyłem dwóch wkurzonych mężczyzn. Po ich ubraniu stwierdziłem, że pracują w spożywczaku obok mojego domu. Nie znałem ich jednak z twarzy mimo tego, że chodzę tam co piątek na zakupy.

- Yyy... Dzień Dobry? Coś się stało? - zapytałem kompletnie zbity z tropu.

- Tak, dużo się stało - odpowiedział ten co mnie trzymał. Skrzywiłem się gdy wzmocnił uścisk. Facet, który dotychczas przyglądał się tylko całej sytuacji podszedł do chłopaka i kopnął go w brzuch przez co samotna łza spłynęła po jego policzku. Następnie wyrwał mu kawałek bułki, którego jeszcze nie zdążył zjeść. Co tu się dzieje?!

- Fuj! Już zdążyłeś obślinić tą bułkę! Już się na nic nie przyda! - krzyknął wyrzucając wcześniej wspomniany kawałek bułki do jednego z wielkich koszów na śmieci.

- O co tu do cholery chodzi? - powiedziałem do mężczyzny, który mnie trzymał i szarpnąłem się zwracając jego uwagę.

- Powiedzmy w skrócie, że ten tutaj - wskazał palcem na hybrydę - kradł jedzenie z mojego sklepu od kilku dni - powiedział z obrzydzeniem.

- I chcesz go pobić za ukradzenie kilku bułek?! No chyba nie zbankrutujesz od tego! - krzyknąłem na niego. To nie był chyba dobry pomysł bo po chwili szarpnął mną bardzo mocno, aż pisnąłem.

- Tak - syknął. - A tak w ogóle to czemu się zadajesz ze złodziejem? Trzeba będzie to zgłosić na policję bo niedługo nam cały sklep ukradną ci złodzieje "od kilku bułek nie zbankrutujesz" - prychnął. Chciałem mu za to przypierdolić ale to byłoby głupie. Nie dam rady z dwoma silnymi facetami. Zmieniłem więc taktykę.

- Ja się z nim nie zadaję! Po co kurwa miałbym?! - może uda mi się ich przekonać do tego że na przykład... Hmm... Myśl Chan! Myśl! Tak! Że jestem właścicielem innego sklepu i też chciałem mu wpierdolić a oni mi przeszkadzają.

- Jasne - zakpił. - Myślisz, że ja jestem głupi? Widzieliśmy jak przed nim siedziałeś próbując go "oswoić" - zrobił cudzysłów w powietrzu.

- Ahh to? - zaśmiałem się. - Kiedy komuś ufasz to bardziej cię boli uderzenie właśnie od tej osoby - uśmiechnąłem się złowieszczo. Przy okazji spojrzałem krótko na chłopaka, który miał podkulony ogon, spuszczoną głowę i cały się trząsł. On już mi nigdy nie zaufa... To jest pewne...

- Jakbyście chcieli wiedzieć też jestem właścicielem sklepu i on kurwa codziennie przyłazi i zabiera jakiś chleb albo coś większego! Nie zwykłe bułki tylko na przykład mięso, jajka i inne! - nic nie mówili więc kontynuowałem.

- Którego sklepu jest pan właścicielem? - zapytał się ten, który trzymał hybrydę. Kurwa.

- Eee tam! Taki mały sklepik na rogu... - jestem chyba zbyt dobrym aktorem na nich. - Nie zostawiliście przypadkiem swojego sklepu otwartego i bez żadnej ochrony żeby tylko złapać tą hybrydę? - zapytałem podejrzliwie. Po tych słowach mężczyzna puścił mnie a ja stanąłem przed nim ociekając pewnością siebie. Chwilę się na mnie patrzył z pogardą a potem skinął na swojego kolegę i razem pobiegli zapewne do swojego sklepu.

I co ja teraz zrobię z tym chłopakiem? Mam go tak zostawić? Może zaproponuje mu pomoc? Odwróciłem się do niego ale go nie ujrzałem. Zacząłem panikować. Rozglądałem się na boki ale nigdzie go nie widziałem. Po chwili usłyszałem dźwięk z śmietnika po mojej lewej stronie. Wdrapałem się na niego i po chwili leżałem wśród śmieci oglądając się za hybrydą. Kilka sekund później ujrzałem go odwróconego do mnie tyłem, chyba nie zauważył mojego wtargnięcia do tego śmietnika. Zawzięcie czegoś szukał. Czy on... szukał tej bułki?

- Ej - zwróciłem na niego swoją uwagę chyba za bardzo, ponieważ podskoczył i uderzył się głową o jakieś stare deski. - Cz-czy ty szukasz tej bułki? - od kiedy ja się jąkam? W odpowiedzi dostałem ledwie zauważalne skinienie głową. Ścisnęło mi się serce na myśl o tym jak bardzo miał źle w życiu żeby szukać kawałka bułki w śmietniku.

- I co ja mam teraz zrobić? Ty mi już nie zaufasz, a ja tak bardzo chciałbym ci pomóc. Ciekawe czy masz w ogóle gdzie mieszkać? - powiedziałem swoje myśli na głos a on pokręcił głową a następnie spuścił wzrok na swoje stopy.

- Okey... Zrobimy tak - zacząłem. - Mieszkam sam więc jeśli chcesz mogę cię przygarnąć. Jeśli nie chcesz możesz iść. Do niczego cię nie zmuszam. To twój wybór - przesunąłem się robiąc przejście. On niepewnie wstał i chwiejąc się ominął mnie jak najdalej się dało. Nie dziwie mu się.

- Dziękuję - powiedział obracając się na chwilę do mnie. Uśmiechnąłem się smutno i po chwili nie było śladu po tajemniczej hybrydzie.

Po chwili sam postanowiłem wrócić do domu. Szedłem rozmyślając czy dobrze zrobiłem pozwalając mu pójść. Może powinienem był go siłą zaciągnąć do mojego domu? Nieee...

Zjadłem kanapkę na kolację, wykąpałem się i ubrałem w piżamę. Jednak w ogóle nie mogłem zasnąć. Kręciłem się w łóżku rozmyślając o chłopaku...

Hybrid | ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz