Bogaty kupiec

360 28 0
                                    

Po kilku godzinach byli już przy bramie Jerozolimy. Odstawili konie, a sami poszli w stronę wejścia.
Wtem stanął przed nimi jakiś mężczyzna. Nie wyglądał na zamożnego. Jego szata była skromna, ale czysta, włosy były siwe, tak samo jak broda.
- Pomóżcie proszę! - Powiedział zdyszany.
- Co się stało starcze? - Zapytał Altaïr.
- Chodźmy w bezpieczniejsze miejsce. - Odparł i ruszył w stronę bramy.
Mężczyźni niepewnie poszli za nim.
Niebawem byli już w domu starszego człowieka.
- Ja jestem Umar... Potrzebuję waszej pomocy.
- Mów więc. - Powiedział Malik.
- Szukają mnie ludzie Mustafa, bogatego kupca. Przeskrobałem sobie u niego i kazał mnie zabić.
Malik wiedział że mówi prawdę, rozpoznał go.
- To nie nasza sprawa. - Powiedział srogim tonem Altaïr. - Niewiem czy możemy Ci zaufać.
- Byłem kiedyś jego posłańcem, ale sprzedawałem informacje, a on się o tym dowiedział. Wiem że wymagam sporo, ale mam bardzo cenne informacje, o Husamie. - Wytłumaczył mężczyzna.
Malikowi na sam dźwięk tego imienia otwierał się nóż w kieszeni. Zauważył to zlotooki:
- Kto to?
- Dobrze, zabijemy Mustafa. - Skierował słowa do Umara. Jakby nieuslyszał pytania Altaïra. - A ty dasz nam te informacje...
- Oczywiście. Będę bardzo wdzięczny. - Uradował się starzec.
- Wiem, że jutro ma wyjechać z miasta. Do południa będzie kręcił się koło bramy, przygotowójąc do drogi. Nie zapomnijcie o jego żonie. Po jego śmierci będzie chciała się zemścić.
Mężczyźni uważnie słuchali rad Umara.
- Więc tam go dopadniemy. Gdy cel zostanie zlikwidowany wrócimy do ciebie. A teraz już pójdziemy. - Potwierdził brunet. Siwy mężczyzna jedynie przytaknął. Po jakimś czasie Altaïr i Malik wyszli na uliczkę.
Zmierzali po woli w stronę biura.
- Czemu odrazu się zgodziłeś? Z kąd wiesz, że nie kłamie? - Dociekał złotooki.
- Znam go, wiem że mówi prawdę. - Zakończył Malik.
Altaïr chciał znów zapytać się kim jest ten cały Husama, ale wiedział że czy prędzej czy później i tak się tego dowie.
Zaraz byli już w siedzibie.
Brunet nie zamierzał już dziś pracować, był znurzony po nieprzespanej nocy.
- Zmęczony? - Zapytał złotooki podchodząc do niego z tyłu i kładąc ręce na ramionach mężczyzny.
Zaczął masować go delikatnie. Malik pomrukiwał z zadowolenia.
- Chodź się położyć... - Wyszeptał Altaïr do ucha bruneta. Po chwili znaleźli się na łóżku.

........................................................................

Rano Altaïr i Malik, obudzili się w swoich objęciach.
- Czas chyba wstać... - Powiedział złotooki patrząc się w ciemne oczy "kochanka" i gładząc go po klatce piersiowej ręką. Czuł jak ten wolno i spokojnie oddycha.
- Chyba tak. - Przyznał brunet nie spiesząc się do wstania.
Leżeli jeszcze chwilę. Miłą, przyjemną chwilę. Po czym Malik niechętnie wstał. Musieli się zbierać, misja sama się nie zrobi.

Po pół godziny byli gotowi do wyjścia. Jak zwykle wspięli się po ścianie na dach budynku, zamknęli świetlik i ruszyli w stronę bramy.
Szybko znaleźli się na miejscu. Wtopili się w tłum i z niewielkiej odległości obserwowali cel. Kupiec, wraz z żoną krzątali się pomiędzy stoiskami, kupując ostatnie potrzebne rzeczy.
- Teraz. - Wydał polecenie Altaïr. Podszedł cicho i ostrożnie za plecy Mustafy. Tym samym Malik zrozumiał że on ma się zająć żoną.
Szatyn wyjął miecz i już miał udeżyć nim kupca gdy kobieta spostrzegła się i ochroniła plecy męża swoim ostrzem. Mała zmiana planów. Assassyn zajął się żoną, a Malik Mustafą. Z mężczyzną nie było problemu, był otyły i nie umiał władać dobrze mieczem. Brunet szybko podciął mu nogi, a gdy ten upadł, przebił go mieczem. Kobieta widząc śmierć ukochanego wpadła w szał i żaden nie mógł jej pokonać. Strażnicy zbliżali się w bardzo szybkim tępie, w mgnieniu oka byli już przy Altaïrze i Maliku. Brunet postanowił że zajmie się nimi, a szatyn zabije kobietę. Nie było to takie łatwe jak się wydawało. Żona handlarza była wysportowana i zwinna. Nie tylko kontratakowała ale celnie trafiała ostrzem w ciało Altaïr, nie miała jednak bardzo dużo siły i rany nie były poważne. Wkońcu assassyn, wykorzystując chwilę nie uwagi przeciwniczki, przebił ją mieczem. Kobieta upadła w ręce mężczyzny, powoli się wykrwawiając. Trzymał ją chwilę, póki nie wzięła ostatniego oddechu. Była godną przeciwniczką. Altaïr zamknął jej oczy i położył ją na ziemi, po czym stanął do walki ze strażnikami, wraz z Malikiem. Ich ostrza raz po raz przeszywały wrogów. Obaj walczyli równie dobrze. Brunet spokojnie radził sobie jedną ręką.
Gdy już nikt ich nie atakował, zorientowali się, że zabili wszystkich strażników. Postanowili się szybko oddalić, zanim jakiś świadek zgłosi to innym. Pobiegli w stronę siedziby.
Za parę minut byli już na miejscu. Nie mieli siły, by dziś spotkać się z Umarem.
Malik usiadł na krześle przy biurku, a Altaïr zsunął się na ziemię, opierając się o ścianę. Zdjął pas, położył go obok, a następnie koszulę. Rafiq odpoczywając, zza biurka przyglądał się umięśnionej klatce piersiowej szatyna. Był taki wysportowany i seksowny. Malik zaczerwienił się. Nie chciał przestać patrzeć na Altaïra, ale czuł się trochę głupio. Mimo, że kochał mężczyznę to różne uczucia szarpały go od wewnątrz.

........................................................................

Następnego dnia poszli do Umara. Złożyli mu raport i czekali na obiecane informacje.
- Dobrze się spisaliście, gdybym miał siłę sam bym sobie z nimi poradził...
Altaïr przewrócił oczami.
- Informacje Umarze. - Przypomniał oschle.
- Tak, tak... Ostatnio Mustafa spotkał się z Husamą. Rozmawiali o nowych podbojach. Husama powiedział, że zamierza zabić swojego stryja i sam przejąć panowanie nad miastem.
- Nie możemy do tego dopuścić, bo wymorduje pół ludności.
- A i jeszcze jedno... Za sześć dni jego stryj wraca do Jerozolimy. Wtedy Husama będzie chciał zaatakować.
- Dobrze, dziękujemy Ci za informację. Teraz nie będziemy zajmować ci juz więcej czasu. - Powiedział Malik i skinął głową.
Umar odkiwnął, po czym dwaj mężczyźni wybiegli z domu starca.
Nie spiesząc się szli w stronę biura, rozmawiając:
- Znasz tego Husame? - Zapytał ciekawy Altaïr.
- Powiedzmy że mieliśmy drobne porachunki. - Wymigał się brunet.
- To znaczy? - Dopytywał szatyn.
- Nie ważne. Powinieneś poinformować o tym Al Mualima. - Zakończył Malik.
- Tak... Wyrusze jeszcze dziś.
Zajęci rozmową, dopiero po kilku chwilach zorientowali się że są już na miejscu. Wskoczyli, a następnie weszli do pokoju. Altaïr nie zwłocznie zaczął się pakować. Przyglądał mu się Malik oparty o biurko z założonymi rękami. Szatyn po woli konczył. Odwrócił się do bruneta, po chwili podchodząc do niego. Objął go rękami i przyciągnął go do siebie. Malik tak bardzo przyzwyczaił się do obecności "kochanka" przez te tygodnie, że nie chciał teraz się z nim rozstawać.

Sekret assasynów [AltMal]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz