9

271 36 5
                                    

Siedziała na łóżku i czekała na powrót nauczycielki.

- Edith, zdarzało ci się to już częściej?- zapytała pielęgniarka, pisząc coś w swoim zeszycie.

- Nie, to pierwszy raz - odpowiedziała, niepewnie spoglądając na granatową mgłę.

- No dobrze, zmierzę ci jeszcze temperaturę i ciśnienie - uśmiechnęła się do nastolatki.

Edith usiadła na plastkiowym, czarnym krześle przed biurkiem pielęgniarki i patrzyła na swoją dłoń. Zaniedbana, to określenie pasowało do jej wyglądu, do niej całej. Czasem, w domu, starała zebrać się w sobie i wziąć długą kąpiel, nałożyć maseczkę, balsam, krem na twarz, może zaszaleć z makijażem, ale potem dopadała ją myśl, że to i tak bez sensu. Dla kogo miałaby to zrobić, dla siebie? Od dawna nie czuła potrzeby bycia piękną.

- Ciśnienie takie jak zwykle, tutaj masz termometr - podała go uczennicy.

Po kilku minutach oddała go pielęgniarce.

- Trzydzieści siedem i osiem, masz stan podgorączkowy, moja droga. Na pewno rano czułaś się dobrze? - zapytała podejrzliwie.

- Byłam tylko może trochę bardziej zmęczona...- odparła, bawiąc się palcami.

- Masz problemy ze snem?

- Od kilku dni jest już lepiej - powiedziała pewniej.

- Kiedy byłaś ostatnio u lekarza? - nie ustępowała.

- Dwa tygodnie temu. Byłam trochę osłabiona, ale poza tym wszystko było dobrze - powiedziała i wymusiła uśmiech. Szpitale i wizyty u lekarzy przyprawiały ją o mdłości.

- No dobrze, pojedziesz do domu i tam masz porządnie odpocząć - nakazała jej pielęgniarka. A co robiłam cały weekend? - pomyślała nastolatka. Oczywiście oprócz rozmów z dziwnymi istotami o nieznanym pochodzeniu, nie robiła nic ciekawego. Chyba zaczęła dopadać ją monotonia.
Nim wstała z krzesła, wróciła pani od matematyki.

- Rodzice nie mogą cię teraz odebrać. Poprosili byś pojechała taksówką i nie wychodziła już z domu - zakomunikowała.

Edith westchnęła głęboko, wzięła plecak i wyszła z sali razem z panią.

Drogę przed szkołę przebyły w całkowitej ciszy.

- Wezwać taksówkę? - zapytała nauczycielka.

- Nie, dziękuję, poradzę sobię - uśmiechnęła się z wdzięcznością.

Matematyczka przyglądała jej się podejrzliwie, ale ostatecznie wróciła do szkoły.

Edith upewniła się czy nikt jej nie obserwuje, a potem szybkim krokiem ruszyła w stronę parku, który znajdował się spory kawałek od szkoły. Chciała iść na spacer, długi spacer. Potrzebowała jakiejś  odmiany.

Była podekscytowana. Nigdy nie kłamała i nie łamała zasad. Wreszcie poczuła się chociaż trochę wolna. Nikt nie mówił jej teraz, co ma robić. Sama o tym decydowała. Czy skręcić teraz w lewo, a może jednak w prawo. Nawet chłód jej nie przeszkadzał.

- Moja miłości, co robisz? - usłyszała oskarżycielski ton głosu, a chwilę potem mgła zagrodziła jej drogę.

- Daj mi przejść - powiedziała pewna siebie. Dzięki adrenalinie, mogła robić rzeczy, na które nigdy by się nie zdobyła.

- Nie, musisz wracać - odparł spokojnie.

- Daj mi przejść - powtórzyła, tym razem głośniej.

- Edith, to źle się skończy. Wracaj, teraz - jego głos wydawał się  znacznie ostrzejszy, mimo to nie zraziła się.

- Już za późno - szepnęła i skręciła w prawą stronę. Czuła, że nie może już zawrócić. Chciała jak najdłużej czuć, że w pewnej części panuje nad swoim życiem.

- Edith, nie mów głupstw, tylko wracaj do domu - wciąż próbował ją przekonać, ale tracił cierpliwość.

- Nic nie rozumiesz...

Szła dalej, nie zważając na nic. W jednej chwili zapomniała o rodzicach. Jej potrzeba była najważniejsza.

- Moja miłości, nie dajesz mi wyboru- szepnął zły, a potem mgła znów otoczyła nastolatkę. Cała jej pewność siebie zniknęła, znów poczuła strach. Zaczęło jej się kręcić w głowie. Złapała się za nią i zginęła się w pół. Krew z nosa zaczęła powoli kapać na ziemię.

Po raz drugi tego dnia, otworzyła oczy i znajdowała się w innym miejscu. Tym razem przed swoim domem.

Edith zrobiła pierwszy krok do przodu i o mało się nie przewróciła. Zawroty głowy znacznie się nasiliły. Pzystanęła w miejscu i wzięła głęboki oddech. Kiedy zdała sobie sprawę, że nie może zrobić kroku, usiadła na ziemi. Po chwili pojawił się ból głowy. Czuła się naprawdę źle.

- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała rozżalona.

- Stało by ci się coś złego, nie mogłem na to pozwolić - odparł.

To ciekawe dlaczego, pozwalałeś tym istotam przychodzić co noc? - pomyślała dziewczyna. Czyżby nie martwił się o jej psychikę? Albo uważał  ją za silniejszą, niż była.

Zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu. Brała głębokie wdechy i czekała, aż ból przejdzie.

- Edith, pomóc ci? - zapytał po chwili ciszy.

- Nie - odpowiedziała cicho. Już wystarczająco jej pomógł...

~

Taki krótki, bo pracuję nad nowym opowiadaniem. 😄😆

~zegartyka

To tylko zły senOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz