10

282 37 4
                                    

Już więcej się nie odezwał. Edith nie wiedziała jak długo siedziała na tej zimnej ziemi. Cała energia z niej uciekła. Była na wpół przytomna.
Wiedziała gdzie jest i co się dzieje, ale nie mogła nic z tym zrobić.
Rozbudził ją dopiero przerażony głos matki.

- Edith! Dziecko, co się dzieje?!?

Pani Bailey  rzuciła się na pomoc córce. Próbowała ją podnieść, ale nastolatka nie była w stanie utrzymać się na nogach.

- Mamo...słabo mi - wydukała to jedno zdanie, a potem zamknęła oczy i całkowicie odpłynęła.

- Hall! Pomóż mi, szybko! - krzyczała kobieta, starając się podtrzymać córkę.

Pan Bailey szybko wysiadł z samochodu i podbiegła do żony. Na widok nieprzytomnej Edith zrobiło mu się słabo. Czym ona sobie na to zasłużyła? Jego mała córeczka...

Wziął ją delikatnie na ręce i wszedł za żoną do domu. Ułożył nastolatkę na kanapie i patrzył się na jej bladą twarz.
Bardzo się martwił, że znów  wyląduje w szpitalu na bardzo długi czas. Niecierpiał tego miejsca. Kojarzyło mu się tylko z bólem i lękiem.

- Co się jej stało, Hall? Przecież wczoraj wieczorem i rano było dobrze? - pani Bailey złapała się za głowę.

- Nie wiem, podobno była osłabiona, ale dlaczego? Musimy jechać do jej lekarza - mruknął.

- Wiesz, że nie będzie zadowolona...

- Nikt z nas nie będzie - odparł.

Nagle Edith mruknęła coś przez sen, a potem otworzyła jedno oko. Państwo Bailey od razu zakończyli rozmowę i przybliżyli się do córki.

Dziewczyna jak gdyby nigdy nic zamrugała kilka razy, a potem usiadła na kanapie.

- Edith, co się stało? Źle się czujesz?- pierwsza zapytała mama.

- Jestem trochę zmęczona, ale jest dobrze - uśmiechnęła się delikatnie. Ból głowy ustał, ale nadal czuła się słaba.

- Ale co się stało? Rano też źle się czułaś?- tym razem odezwał się Pan Bailey.

Dziewczyna westchnęła, a potem zagryzła wargę.

- Nie, ale kiedy szłam do szkoły z daleka zobaczyłam moją koleżankę i za nią  pobiegłam. Potem zrobiło mi się słabo - skłamała.

- Skarbie, przecież wiesz, że twój organizm jest słabszy niż inne - matka przytuliła nastolatkę z ulgą. Cieszyła się, że to nic poważnego.

- Wiem, przepraszam - szepnęła, starając się nie zwracać uwagi na granatową mgłę, krążącą po pokoju.

- No dobrze, więc wizyta u lekarza chyba nie będzie potrzebna, ale jutro zostaniesz w domu - zakomunikowała pani Bailey i poszła do kuchni.

Nastolatka podniosła się z kanapy i poszła do pokoju. Tam położyła się na łóżku i odetchnęła głęboko.

- Będziemy mieli dużo czasu na rozmowę, moja miłości - usłyszała głos mężczyzny. Przestraszył ją, dlatego zerwała się z łóżka.

- Edith, to ja, nie musisz się bać - mówił uspokajającym głosem, lecz dziewczyna nie reagowała na jego słowa. Był niebezpieczny i przerażający, tego była pewna. Nie chciała mu ufać, ani z nim rozmawiać, ale czy miała jakiś wybór? Przecież mógł robić z nią to, co mu się żywnie podobało.
Nagle poczuła dłoń na swoim policzku. Zmarła i odsunęła się do tyłu. Spojrzała na miejsce, w którym dawniej była mgła. Na jej miejscu stał teraz człowiek, jeśli tak można go nazwać. Był blady, miał białe włosy, przerażające czarne oczy i sine usta. Miał na sobie szarą koszulę, której rękawy były podwinięte do łokci, czarne spodnie i tego samego koloru buty.

Jednak gdy przyjrzała mu się bliżej, ujrzała coś, przez co cofnęła się jeszcze dalej. Jego skóra była popękana w wielu miejscach. Z szczelin leniwie wydobywała się granatowa mgła, która z resztą otaczała go całego.

Edith przeszedł dreszcz. Wyglądał strasznie. Nie chciała, by do niej podchodził.

- Jestem taki jak ty, nie bój się - odezwał się w końcu. - Nie wiesz, jak długo czekałem na to by ci się pokazać, by cię spotkać.

Dalej gładził policzek nastolatki, nie zważając na jej protesty.

- Niedługo zamieszkamy razem. Wszyscy cię zobaczą - mówił, wpatrując się w nią jak w obrazek. Wyglądał na zafascynowanego.

- Ale jak to? - spytała cicho.

- Na razie nie mam pozwolenia, by powiedzieć Ci więcej i tak mam pewne przywileje...- mruknął pod nosem.

- Czyli... będziesz ze mną tutaj teraz cały czas? - zadała kolejne pytanie, mając nadzieję na negatywną odpowiedź.

- Dzień i noc, moja słodka - odparł pewny siebie i podszedł jeszcze bliżej Edith.

- Mógłbyś... może się trochę odsunąć - zapytała za łzami w oczach.

On, wyraźnie zdenerwowany i zaskoczony jej zachowaniem, oddalił się od dziewczyny, lecz nie na tyle,  by mogła poczuć się komfortowo.

- Edith, nie rozumiem cię. Boisz się mnie, ale nie mówisz dlaczego. Wytłumacz mi, zrobię to, o co poprosisz - spojrzał się na nią z nadzieją.

- Odejdź i nigdy nie wracaj... - odparła, nie do końca świadoma tego, co mogło się za raz wydarzyć.

~

A oto i dziesiąty rozdział. Już znacie wygląd naszego mężczyzny z mgły. 😂

Mam do was pytanie, a za razem prośbę. Znacie jakąś osobę na Wattpadzie, która zajmuje się robieniem okładek i jest godna polecenia. Chcę zmienić okładkę tego opowiadania, ale jak widać, nie jestem mistrzem w ich robieniu i nie jestem rozeznana w tym temacie. Z góry dziękuję. 😄😊

~zegartyka 

To tylko zły senOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz