Czytałam właśnie jakiś nudny artykuł w porannej gazecie, kiedy zadzwonił mój telefon.
- Halo?
- Czyli od dzisiaj tak witasz się z przyjaciółmi po 2 latach nieodzywania się?
Oczywiście był to mój niezastąpiony przyjaciel John Watson. Poznaliśmy się w podstawówce. To było chyba w piątej klasie. Inne dzieci wyśmiewały się ze mnie. Od tego czasu uważam, że lepiej nie pokazywać innym, że można mnie zranić. Jedyną osobą, która mnie rozumiała, i której mogłam zaufać był John. On troszczył się o mnie i to do niego przychodziłam, aby się wypłakać. Pomimo wielu problemów oraz ciężkich chwil nasza przyjaźń trwa po dziś dzień.
- Oh John! Nie poznałam twojego głosu. Jak tam u ciebie? Co słychać?Gdzie teraz jesteś?
- Nie za dużo tych pytań? - zaśmiał się.- Wróciłem do Londynu kilka miesięcy temu. Wynająłem ładne mieszkanie razem z moim nowym współlokatorem. Nawet nie wiesz jakie miałem szczęście, że znalazł się ktoś, kto chciał ze mną zamieszkać - zaśmiał się lekko.
- Czemu? Jesteś dosyć przyjemną osobą. - powiedziałam a on jeszcze bardziej się roześmiał.
- Taaak "dosyć". Dzięki za komplement.
- Nie no chyba nie jest z tobą aż tak źle.
- No wiesz... mało kto zachowuje cisze i chce dzielić mieszkanie z byłym żołnierzem, który musi chodzić do psychologa, ponieważ ciągle myli zwykłego człowieka z wrogiem. Szczerze mówiąc to napadłem już na jednego bo miał pistolet w ręku. Okazało się, że to policjant. - już nie mogłam powstrzymać śmiechu i wybuchnęłam nie martwiąc się, że ktoś mnie usłyszy albo przeszkodzę w czymś "ważnym", ponieważ mieszkałam sama.
Cały czas zastanawiałam się nad jednym. W końcu nie mogłam wytrzymać i to pytanie samo padło z moich ust.
- Co cię zmusiło do wyjazdu z Afganistanu? - zapytałam.
Przez dłuższą chwilę czekałam na odpowiedź. Wiedziałam, że ta cisza nie wróży nic dobrego.
- To było straszne... Nie mogę... To nie jest takie proste... Przeżyłem dużo... - słyszałam, jak jego głos staje się nierówny i szybki -Wydaje mi się, że to nie jest rozmowa na telefon.
- John dzieli nas wiele kilometrów! Jak ty sobie wyobrażasz rozmowę nie "na telefon" ?!
-Wiem i długo nad tym myślałem i w końcu coś wymyśliłem. Słuchaj, bo dawno się nie widzieliśmy, co ty na to, abyś przyjechała do Londynu na kilka tygodni? Mam jakiś materac na strychu, więc miałabyś gdzie spać. O jedzenie też się nie martw. Nasza gospodyni - Pani Hudson gotuje wyśmienicie.
- Oh, John zaskoczyleś mnie tą propozycją. W sumie to nie mam na razie nic do roboty a mieszkanie samej w wielkim domu jest bardzo uciążliwe. Jasne, że przyjadę.
Strasznie się cieszę. Nie widziałam Johna dwa lata a tu nagle dzwoni do mnie z propozycją zanocowania w jego mieszkaniu (no nie całkiem jego) w Londynie. Rozmawiałam z nim jeszcze chwilkę, ale niestety mój przyjaciel musiał zakończyć rozmowę, ponieważ niespodziewanie został przywołany do szpitala na dyżur.
Próbowałam skupić się na wcześniej czytanej gazecie, lecz miliony myśli przemykały przez moją głowę. Postanowiłam, że nie będę już więcej czekać i zabiorę się za pakowanie walizki.
Następnego dnia wybrałam się już z pełną walizką na stację kolejową. Nie śpieszyłam się, ponieważ już wczoraj zarezerwowałam bilet, więc nie musiałam się obawiać o miejsce. Po około 15 minutach doszłam na stację.
Nie musiałam długo czekać na pojazd i chwilę później siedziałam już w pociągu. Założyłam słuchawki i zamknęłam oczy. Czekałam mnie długa droga. Mieszkam na wsi
ok. 300 km od Londynu- Beamish. W zasadzie nic się w niej nie dzieje, ale urzekł mnie klimat jaki tam panuje.
Założyłam słuchawki i poddałam się melancholii piosenki.
W pewnym momencie moją uwagę przykuł mężczyzna o brązowych włosach i króliczej twarzy.
Wszedł do pociągu z 13-osobową grupą ochroniarzy rozsiadających się po całym wagonie, a on sam usiadł na miejscu obok mnie...
CZYTASZ
SHERLOCK Heart Of Stone
Fanfiction- Sherlocku, co się z nami dzieje? - Uważam, że do tego nie jest potrzebna umiejętność dedukcji, braciszku. My... M-my się zakochaliśmy. - Sherlock nie usłyszał już odpowiedzi. No jasne. Mycrofta od zawsze przerażała miłość. Na dodatek zakochali się...