ROZDZIAŁ PIERWSZY

6.3K 402 440
                                    

Louis szedł pospiesznie korytarzem, zaglądając do wszystkich drzwi po kolei. W ręku trzymał spis rzeczy, które zostały wystawione, wraz z jego rodzinnym domem na sprzedaż. Szedł, przypatrując się jego ukochanym orzechowym meblom, w większości zakrytym białymi prześcieradłami. Większość z drogocennych obrazów także zostało zasłonięte. Zatrzymał się przy schodach i z westchnieniem spojrzał na portret jego rodziny, który znajdował się w centralnym miejscu domu. Rozejrzał się po pomieszczeniu, jednak nikogo nie zauważył. Podszedł bliżej i ściągnął materiał i uśmiechnął się widząc swoją zmarłą dawno matkę.

To był jeden z ostatnich obrazów, na których była. Siedziała na krześle uśmiechnięta, pełna wigoru. Nic nie wskazywało na jej chorobę i ogólne osłabienie. Jej śmierć była dla całej rodziny szokiem. Zwłaszcza dla Louisa, który był jej oczkiem w głowie. Kochał swoją matkę, wiedział, że zawsze, nieważne od okoliczności, chciała jego dobra.

Przejechał wzrokiem po jej błyszczących, niebieskich oczach i lśniących włosach za którymi tak bardzo tęsknił. Na jej kolanach siedziała jego młodsza siostra, Charlotte. Wyglądała w swojej białej sukni jak porcelanowa laleczka. Jego ojciec, Mark, stał za nimi wyprostowany, z poważnym wyrazem twarzy. Jedną dłoń trzymał na ramieniu matki, a drugą miał schowaną za sobą. Głowę miał uniesioną wysoko i patrzył na malarza z pewnym rodzajem wyższości.

Louis pokręcił głową i popatrzył na swoją starszą siostrę, Felicite, która stała po lewej stronie ojca i wyglądała dosłownie jak jedna z greckich bogiń. Była wtedy niedługo przed zaręczynami. Smukła, wysoka, z długimi, ciemnymi włosami, które spadały na jej ramiona, lekko falując. Jej niebieska suknia idealnie podkreślała jej figurę, a ozdobne falbanki dodawały majestatyczności. Zupełna kopia pana domu.

Wreszcie spojrzał na siebie. Niski, z lekkimi krągłościami chłopczyk. Stał z boku z lekkim uśmiechem, trzymając ręce za sobą. Malarz z wielką pasją, mówił o jego kościach policzkowych, stąd pudrowo różowe rumieńce.

- Pańska matka chrzestna, Antoinette, już jest. - Powiedział barczysty głos za nim. Louis wzdrygnął się i odwrócił do Augusta, jego wiernego lokaja, którego niestety musiał zostawić wraz z domem.

- Dziękuję, August, zaraz do niej przybędę. - Powiedział spokojnie i patrzył jak siwy lokaj, kłania się delikatnie i wychodzi. Louis odwrócił się spokojnie do obrazu i przejechał dłonią po ręku matki, która leżała na jej kolanach.

- Bardzo za Tobą tęsknię. - Szepnął i odhaczając obraz na liście, swoim ulubionym piórem, skierował się na taras. W tej części domu, było bardziej nerwowo. Służące biegały z jednego kąta na drugi, przenosząc dywany, sztućce i ozdobne rzeźby z miejsca na miejsce, czyszcząc je i owijając w płótna.

Na tarasie był już jego ojciec, ubrany w białą falbaniastą koszulę i niebieski frak. W ręku trzymał kieliszek z brązowym trunkiem. Obok niego stała jego siostra, jak zwykle piękna, w dopasowanej sukni do samej ziemi. Przed nimi stała starsza kobieta w podobnej sukni, tyle że z kwiatowym kapeluszem.

- Louis! - Powiedziała głośno starsza kobieta i Louis w jednej chwili znalazł się w jej ramionach, czując zapach różanych perfum swojej ciotki.

- Jak się czujesz? - Zapytała kobieta cicho, patrząc na niego spod długich rzęs.

- Dziękuję, dobrze. A co słychać u cioci? - Kobieta zaśmiała się, a jej zmarszczki pogłębiły się. Poprawiła swoje upięte wysoko włosy i trzymając chłopaka za rękę, podeszła do rodziny.

- Więc, gdzie będziecie teraz mieszkać? - Zapytała, patrząc ukradkiem na niego.

- Louis znalazł dom w Bath. - Przemówił ojciec. - Jest mały, mam nadzieję, że nie zabawimy tam długo. Takie życie będzie naprawdę męczące.

Perswazje ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz