EPILOG

3.1K 394 100
                                    


Louis siedział z założonymi rękoma. Na oczach miał zawiązaną przepaskę.

- Nie lubię niespodzianek. - Powiedział udając obrażonego. Prawda była zgoła inna i wiedział, że Harry się na to nie nabierze. Zgodnie z przewidywaniami usłyszał obok siebie śmiech swojego małżonka i poczuł, jak przytula go do siebie. Louis jak zwykle rozpłynął się pod jego dotykiem.

- Ta naprawdę ci się spodoba - Powiedział, a Louis wyczuł czułość w jego głosie. Niebieskooki westchnął i wtulił się w jego bok. Uśmiechnął się mimowolnie na wspomnienie ostatnich kilku miesięcy, które były dla nich istną sielanką. Harry nie odstępował go na krok, wspólnie siedzieli nad planami ich ślubu, który miał się odbyć już za tydzień w rodzinnej rezydencji Louisa. Gemma i Gilbert tuż po oświadczynach wyprowadzili się z Kellynch Hall, zostawiając dom jego ojcu i siostrze.

Mark, mimo początkowej niechęci, przekonał się w końcu do czarującej osobowości Harry'ego. Louis musiał przeprowadzić z nim wiele rozmów, na ten temat, jednak jego ojciec w końcu uległ, gdy dowiedział się o majątku, który Louis posiądzie. Niebieskooki mógł się tego spodziewać.

Historia dla pana Elliota nie potoczyła się najlepiej. Całe miasto dowiedziało się, że chciał zagarnąć cały majątek Tomlinsonów poprzez wejście do rodziny i zawarciu nieprzychylnych dla nich kontraktów. We wszystkim pomagał mu urzędnik i zarazem jego dobry przyjaciel oraz pani Cole. Najgorszym dla Louisa był płacz Charlotte, która naprawdę zadurzyła się w mężczyźnie i nawet po ucieczce sir Elliota, wspominała jego piękno.

Antoinette po usłyszeniu historii o panu Elliocie, wybiła Markowi z głowy małżeństwo z panią Cole, która także okazała się czarnym charakterem tej historii. Louis dopiero wtedy zobaczył, jak wielką manipulantką może być jego ciotka i absolutnie nie dziwił się, że posłuchał jej dziewięć lat wcześniej, gdy odradziła mu związek z kapitanem Stylesem. Mimo złego początku, Antoinette stała się przyjaciółką i powiernikiem kapitana Stylesa i żałowała swojego wcześniejszego postępowania.

Charlotte po krótkim czasie zyskała adoratora i szybko zapomniała o swoim zauroczeniu. Był to niezwykle przystojny młodzieniec, który przyjechał do Bath z Londynu. Wszyscy przeczuwali, że ta dwójka się zejdzie.

Perrie wraz z Zaynem zamieszkali nad morzem, w rodzinnym miasteczku kapitana. Oboje wydawali się być szczęśliwi i darzyli się pięknym uczuciem.

Niall natomiast był szaleńczo zakochany w Liamie, którego Louis zdążył poznać tuż przed ich ślubem. Był naprawdę miłym młodzieńcem, który był pastorem kilka wsi dalej. Znaleźli wspólny język i Louis był niezmiernie radosny ze szczęścia Nialla.

- Jesteśmy. - Szepnął Harry i Louis uniósł dłoń, by zdjąć opaskę, lecz poczuł rękę Harry'ego, która go zatrzymała. - Cierpliwości.

- Powiedziałeś, że już jesteśmy. - Odburknął Louis i uśmiechnął się, gdy poczuł pocałunek na swoim czole.

Harry pomógł mu zsiąść z powozu. Wyczuł żwir pod swoimi stopami i zastanawiał się, gdzie się znajdują. Zielonooki założył mu opaskę tuż po tym, gdy konie ruszyły, więc nie miał bladego pojęcia, w którą stronę pojechali. Na początku starał się liczyć zakręty, spojrzeć na drogę oczami wyobraźni. Harry jednak skutecznie zagadał go rozmową o nowych strzelbach, które miał szansę kupić za niską cenę u zaprzyjaźnionego handlarza. Louis do tej pory nie mógł wyjść z podziwu, jaką smykałkę do interesów miał jego ukochany. Nadchodziły niepewne czasy i wszyscy przewidywali wojnę, ku rozpaczy niebieskookiego. Starał się jednak nie zaprzątać tym myśli.

- Jeszcze dwa kroki... - Powiedział cicho Harry, ciągnąc go naprzód. Louis niepewnie stawał kroki i starał się nasłuchiwać, czegoś co doprowadziłoby go na miejsce ich pobytu. Jak na złość okolica była niezwykle cicha, słychać było jedynie ich głośne kroki, ptaki gdzieś w oddali i delikatny szum wody.

- To tutaj. Gotowy? - Zapytał Harry, a Louis wywrócił oczami. Harry parsknął, chociaż nie mógł tego zobaczyć. Niebieskooki czuł, jak jego partner staje za nim i delikatnie odwiązuje mu czarną opaskę. Louis zamknął oczy, przygotowując się do ostrego światła słonecznego. Gdy poczuł, jak materiał zniknął, powoli uchylił oczy i zamrugał.

- Spokojnie. - Szepnął Harry i kojąco potarł jego ramiona. Czuł jego oddech na swojej szyi, kiedy już w pełni otworzył oczy i spojrzał przed siebie na wielką rezydencję z brązowej cegły. Przypominało to bardziej mały pałacyk, niż rezydencję. Louisowi zaparło dech w piersi. Budynek wyglądał dokładnie tak, jak sobie wymarzył dawno, dawno temu. Z wieloma jasnymi oknami, w których powiewały kolorowe firanki. Z kolumnadą tuż przed wejściem i wielkim podjazdem w kształcie koła. Na środku trawnika stała mała fontanna z motywem anioła na szczycie. Wszystko było piękne, nowe i wyciągnięte jakby z jego snów.

- Co to takiego? - Zapytał ze ściśniętym gardłem.

- Mój drogi, to mój prezent ślubny. - Powiedział Harry przytulając go od tyłu i kładąc brodę na jego ramieniu.

- Chcesz powiedzieć... Chcesz powiedzieć, że to nasz nowy dom? - Zapytał drżącym głosem, wskazując na posiadłość. Poczuł delikatny pocałunek na swojej szyi. Przymknął oczy i pokręcił głową.

- Nie zasługuję na to wszystko.

- Zasługujesz na o wiele więcej. - Powiedział Harry i odkręcił tak, by złożyć na jego wargach słodki pocałunek. - Kocham cię.


***
Hej, zajrzyjcie dalej. :)

Perswazje ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz