"Było więcej labiryntów"

2.7K 146 8
                                    

Po odpowiedzi Jansona, ja i Thomas zostaliśmy odprowadzeni do stołówki. Było tam mnóstwo osób w naszym wieku. Każdy był inny, a jednak w takiej samej sytuacji. Rozglądałam się po pomieszczeniu, aż podszedł do nas Minho.

- Hej, Thomas, Em - spojrzał na mnie.

- Cześć Minho. Co jest?

- Było więcej labiryntów - rzekł i poszedł w stronę jednego ze stolików. Siedziała przy nim reszta grupy i jakiś dwóch nieznanych mi chłopaków. Siadłam między Minho i Newtem. Jak za dawnych czasów w strefie. O ile dwa dni temu można nazwać starymi czasami.

- Usłyszeliśmy wybuch i nagle zjawili się ci faceci. Zaczęli strzelać - opowiadał jeden z chłopaków.

- Ostra jazda - stwierdził drugi.

- Zabrali nas i przywieźli tutaj - skończył historie. Raczej o tym w jaki sposób się tu znaleźli.

- A co z resztą? Tymi, którzy zostali w labiryncie? - wtrąciłam się do rozmowy.

- Nie wiem. Pewnie Dreszcz ich ma - powiedział, a ja wymieniłam spojrzenia z Thomasem. Obydwoje czuliśmy, że coś jest nie tak. A ja czułam, że moja mama żyje. Że cały czas coś planuje. To na pewno nie może być koniec. Moja mama by tak tego nie zakończyła. 

- Ten tam - wskazali na chudego chłopaka z kapturem na głowie. Siedział sam przy stole. Zrobiło mi się go szkoda. - był tu jednym z pierwszych. Trafił tu jakiś tydzień temu - powiedział czarnoskóry nastolatek. 

- Najlepsze jest to, że był w labiryncie z samymi dziewczynami - dodał ten drugi z głupkowatym uśmiechem. Zmarszczyłam brwi ze zdziwienia. Ta. Najlepsze. 

- Serio? - spytał zaskoczony Minho patrząc na nich. Walnęłam go w ramię.

- No co? - spytał się mnie jakby nigdy nic. Spojrzałam na niego ze smutkiem w oczach, ale pomimo wszystkiego próbowałam to ukryć. 

- Przecież wiesz, że i tak ty jesteś najlepsza. Nigdy nie zamieniłbym się z nikim labiryntami, bo nie spotkał bym Ciebie - powiedział przyciągając mnie bliżej i całując lekko w policzek. Od razu się uśmiechnęłam. Tak proste słowa, ale tak dużo znaczą.

- Jesteście razem? - spytał ten drugi. Podobno miał na imię Andrew. Nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam co. W sumie tak poprawnie rzecz biorąc to chyba nie jesteśmy? Tak oficjalnie. Prawda?

- Tak, więc radzę się do niej nie zbliżać - warknął Minho wyzywającym jak i dumnym tonem. Nigdy tego nie zrozumiem. Chwila. Czy on właśnie powiedział, że jesteśmy razem?!

- Okej, spokojnie - odpowiedzieli podnosząc ręce do góry. Spojrzałam uważnie na Minho. On też na mnie spojrzał. Wiedział o co mi chodzi. I to bardzo dobrze. Uśmiechnął się tylko pod nosem i wrócił do rozmowy z chłopakami. Wtedy zauważyłam, że nie ma z nami Teresy. Nagle w zasięgu mojego wzroku pojawił się Janson.

- Witam Panów i Panie. Kogo wyczytam po imieniu, podchodzi do moich kolegów. Przejdziecie do wschodniego skrzydła, w którym rozpoczniecie nowe życie - zapowiedział Szczurowaty i wszyscy zaczęli klaskać. Oczywiście, oprócz nas.

- Conor, Evelin, Justin, Peter, Allison, Piskosz, Franklin, Abigail... I Emma - wyczytał, a ja cała zesztywniałam. Ja?! Dopiero tutaj przyszłam. Poczułam jak ręka Minho na moim ramieniu się zaciska. Uspokajając go spojrzeniem, ale już nie samej siebie, przestraszona powoli wstałam i podeszłam do "kolegów" Jansona. Ostatni raz spojrzałam na Minho i ruszyliśmy do drugich drzwi w pomieszczeniu. Idąc długim, białym korytarzem dało się słyszeć szepty. Każdy był podekscytowany, a ja przerażona. Oni im w to na serio uwierzyli? Szłam na samym końcu, a za mną jeden z tamtych mężczyzn. Weszliśmy do jakiegoś pokoju, w którym było dziewięć łóżek.

- Proszę, siąść na łóżkach. Każdy na jednym - wydała polecenie Dr. Crofford wchodząc do pomieszczenia. Znów ta kobieta. Wszyscy wykonali polecenie. Robili nam różne badania i podawali witaminy. Potem mieliśmy jak to nazwali "chwilę wolnego". Powiedzieli, że spędzimy tu jeszcze kilka dni. Jedyne o czym myślałam to labirynt, Teresa i reszta chłopaków. Co się z nimi dzieje? Zobaczę ich jeszcze? Czy się o mnie martwią? Czy też trafią tu gdzie ja? A co oni mi zrobią? Zabiją? Będą robić na mnie eksperymenty? Moje rozmyślania przerwał głośny alarm. Wszyscy spojrzeli w stronę drzwi, a potem na siebie.

- Co się dzieje? - usłyszałam szept brunetki siedzącej obok.

- Nie wiem - odpowiedział chłopak siedzący obok niej. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem odbijając się od ściany, a do sali wbiegł Minho, a za nim Thomas, Teresa i reszta. Thomas trzymał w rękach broń i celował we wszystkich. Moi byli towarzysze cofnęli się, a niektórzy zaczęli krzyczeć panikując. Od razu wstałam i wtuliłam się w Minho. 

- Już. Spokojnie, jesteś już z nami - mówił mi do ucha, ale czułam jak odetchnął z ulgą na mój widok.

- Musimy uciekać - przekazał mi Thomas i wszyscy wybiegliśmy z pokoju. Po chwili biegu znaleźliśmy się przy drzwiach na końcu korytarza. Thomas spróbował otworzyć je kartą, którą podobno ukradł, ale to nic nie dało. Była zniszczona.

- Thomas! - nagle ktoś krzyknął. Jak myślicie kto to? No oczywiście. Pan Szczurowaty.

- Otwórz te drzwi! - wrzasnął Thomas, celując do niego z broni.

- Lepiej nie.

- Otwieraj! - ponownie krzyknął, ale ten, najprościej mówiąc, po prostu go olał.

- Emmo, matka nie będzie zadowolona. Miała nas jutro odwiedzić. Co Ty na to aby jednak zostać i spotkać się ponownie z mamą? - powiedział i spojrzał na mnie. Miałam rację. Ona żyje. Spuściłam wzrok na podłogę. Fakt. Chciałabym zobaczyć mamę. Pomimo wszystkiego czuję, że ją kocham. Jest moją mamą. Poczułam jak Minho łapie mnie za rękę. Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.

- Przekaż mamie, że trzymam z rodziną. Nie z Dreszczem - rzekłam patrząc mu wyzywająco w oczy. Ten tylko okropnie się uśmiechnął. Powiedziałabym nawet, że obrzydliwie.

- Próbuję was ratować. Labirynt to jedno, ale na Pogorzewisku nie przeżyjecie nawet dnia - próbował nas przekonać. - Zabije was klimat, albo poparzeńcy. Uwierz mi. Chcę tylko waszego dobra.

- Tak, a Dreszcz jest dobry? - spytałam retorycznie. Janson uśmiechnął się drwiąco.

- Nie uciekniecie stąd.

Nagle drzwi za nami się otworzyły i ukazał nam się Aris wraz z Winstonem. 

- Cześć - przywitał się Aris jak gdyby nigdy nic. Spadłeś nam z nieba, chłopie.

- Thomas, spadamy! - krzyknęłam do szatyna, przechodząc na drugą stronę. Chłopak zaczął strzelać w stronę "wroga". Drzwi zaczęły się zamykać, a Thomas goniony przez Szczurowatego i jego kolegów w ostatniej prześlizgnął się przez szparę między podłogą a zamykającymi się drzwiami, a Aris szybko zniszczył identyfikator. Janson patrzył na nas przez szybę, a Thomas pokazał mu środkowego palca. Ja tylko słodko się uśmiechnęłam i pomachałam na pożegnanie. Szybko dobiegliśmy do hali i gigantycznych "drzwi". Thomas przekręcił wajchę i wbiegliśmy na zewnątrz. Czas uciekać...

Więzień Labiryntu - Moja Historia || MinhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz