Lucas szedł zaśnieżonymi ulicami miasta. Nikogo oprócz niego tam nie było, wydawało się jakby cały świat był pusty. Jedynie lampy uliczne oświetlały mu drogę do domu w ciemnej i zimnej rzeczywistości. Mężczyzna patrzył na biały śnieg, idąc przed siebie i od czasu do czasu chybocząc się od mocnego wiatru.
I po co to wszystko było? Markus miał racje, był nikim. Gdyby tylko został w domu i siedział przy robocie papierkowej, nic z tego by się nie wydarzyło. Właściwie to co go podkusiło, żeby tam pójść? Czy to dlatego, że był znudzony ciągłym siedzeniem w gabinecie i żmudną pracą? Albo dlatego, że chciał sobie coś tym udowodnić? To, że wcale nie jest wyrzutkiem i zasługuje na swoje miejsce w społeczeństwie?
Nie.
Zrobił to dla niej.
Wiedział to od samego początku, ale i tak nie chciał do siebie dopuścić tej myśli.
Lucas stanął przy jednaj z latarni i oparł się o nią, musiał trochę odpocząć. Zejście z samego szczytu góry było dość męczące, nawet jeśli po drodze użył kolejki.
Czuł jak chłód ściskał go za serce, a może to tylko poczucie winy? Wiedział, że Aghata chciała dobrze, chciała tylko żeby chociaż raz przemógł się i spróbował być choć trochę normalny. Ale nie był w stanie dać jej nawet tego. Dlaczego właściwie teraz o tym myślał? Nie obchodziło go to. To nie miało sensu, nie miało żadnego znaczenia. Nic już nie miało znaczenia.
Więc czemu z jego oczu spadały łzy?
~~~~~~*****~~~~~~
Aghata nadal stała na wyższym tarasie przy drzwiach. Z jej oczu ciekły łzy złości i smutku. Nie mogła wrócić na bal w takim stanie, ale chłód powoli zaczął przebijać się przez jej tarczę gniewu.
Co on sobie myślał? Ta noc miała być przyjemną odmianą od normalności, a on nie był w stanie nawet docenić jej starań! Dlaczego właściwie kiedykolwiek się dla niego starała? Przecież w jego martwym sercu nigdy nie mogło powstać uczucie takie jak wdzięczność. Było dokładnie tak jak Markus przewidział, on nie mógł się nigdy zmienić. Dlatego właśnie był takim samotnikiem. Nikt normalny nie mógł z nim wytrzymać dłużej niż dwa miesiące.
Właśnie wtedy coś dotarło do Aghaty. Każdy z poprzednich partnerów Lucasa wytrzymał najwyżej dwa miesiące, oni znali się jednak aż pół roku. Jakim cudem wytrzymała z nim tak długo? Kobieta w głowie przejrzała ostatnie sześć miesięcy jej życia i ze zdziwieniem stwierdziła, że nie było tam aż tylu momentów, w których Lucas zdenerwowałby ją. Tak naprawdę większość czasu spędzonego z nim pamiętała z jej prób wyciągnięcia go gdzieś wspólnie, aby z nim się zintegrować.
Przerażająca myśl przeszła kobiecie przez umysł. Co jeśli prawdziwym powodem, dla którego mężczyzna był zawsze sam nie było to, że wszyscy go unikali tylko to, że sam wolał być sam? Co jeśli pod jej presją po prostu nie był w stanie odmówić pójścia na tak wykwintny bal, mimo że wiedział, iż nie znosi takich spotkań?
Aghata czuła zimny dreszcz przechodzący jej po plecach, myśląc jeszcze raz nad tym co mu powiedziała.
Jak mogła mu to zrobić? Jak mogła tak po prostu wyrzucić wszystko, co budowali przez ostatnie sześć miesięcy z powodu byle balu?! Co jej strzeliło do głowy?! Jak mogła być aż tak głupia?!?!
Elfka czuła jak nowe łzy zaczęły wzbierać jej do oczu.
Nagle drzwi obok niej otworzyły się i zaskoczona odskoczyła od nich gwałtownie. Na szczęście, lub nieszczęście, był to tylko Markus.
CZYTASZ
Martwica Serca
RomanceHistoria pierwszego spotkania oraz dalszych perypetii dwóch dość ekscentrycznych magów. To czy pomogą sobie nawzajem czy też narobią więcej krzywdy niż pożytku zależy od tego jak potoczy się ma kampania D&D a więc nie wchodźcie tu od razu oczekuj...