Od wspólnego urlopu wakacyjnego minął tydzień, ślub natomiast miał się odbyć w następną niedzielę. Para narzeczonych chciała się pobrać zaraz po przyjeździe, lecz ich plany zostały zrujnowane przez złą pogodę. Lucas ciężkimi krokami wchodził po schodach do swego domu. Włożył klucz do zamka od drzwi, ale nie przekluczył. Nie chciał, a dokładniej mówiąc nie chciało mu się. Tak naprawdę nie chciało mu się już nic, czy też raczej chciał tylko umrzeć. Stał tak przez chwilę z torbą pod ręką, aż oparł się o drzwi i głośno westchnął.
To wszystko nie miało sensu. Dlaczego? Jakim cudem Markus? Myślał, że pokłócili się na dobre, kiedy byli u niego w domu. Pogodzili się potem? Nawet nie widział ich razem od tamtego zdarzenia, a co dopiero nie słyszał od Aghaty, aby się pogodzili... Dlaczego myślał, że Aghata powiedziałaby mu, że się pogodzili? Przecież byli tylko współpracownikami...
Nagle za sobą usłyszał dźwięk przekręcanego zamka. Odwrócił tam wzrok, mimo że doskonale wiedział kto to był. Starsza kobieta, niższa od niego prawie o metr, właśnie wychodziła z mieszkania.
–– Dzień dobry, prze pani –– starał się uśmiechnąć, jednak na jego twarzy widać było zmęczenie.
–– Oooo! Dzień dobry, dziecko drogie! Ileśmy się nie widzieli! Co tam u ciebie, powiedz? –– zaczęła wesoło.
Mężczyzna odwrócił od niej wzrok i westchnął.
–– Nic nowego... –– powiedział po chwili, chowając zmęczenie w głosie najlepiej jak umiał.
–– Jesteś pewien? Mój Markus się żeni za trzy dni –– oznajmiła.
–– Tak, wiem –– odpowiedział, zdejmując rękę z klucza i opierając się barkiem o drzwi.
–– Żeni się z tą dziewczyną, która do ciebie tu przychodziła jak byłeś chory... –– powiedziała powoli.
–– Tak... wiem... –– oznajmił prawie szeptem.
–– Kochasz ją, prawda? –– bardziej stwierdziła niż zapytała.
–– A czy to ma w ogóle znaczenie? –– odbił pytanie pytaniem naburmuszony.
–– Ma! I to jakie! –– pół-demonica wyszła na klatkę.
–– Nie, nie ma, bo ona kocha jego –– oznajmił, czując jak oczy znów zaczynają go piec.
Staruszka westchnęła.
–– Posłuchaj dziecko. Markus może i jest moim jedynym wnukiem, ale nawet ja wiem, że jest szują jakich mało, a na jego ślub idę tylko dla jedzenia na weselu –– oznajmiła hardo –– Chce ci tylko powiedzieć, że według mnie nie będą szczęśliwi razem –– dodała po chwili zmartwiona.
–– I co ja mam pani zdaniem zrobić?! –– obruszył się Lucas –– Próbowałem już wszystkiego! Rozmawiałem z Aghatą, BŁAGAŁEM, żeby się zastanowiła, ale ona tylko „ślub" i „ślub", o niczym innym nie mówi... –– mężczyzna zgniótł ręce w pięści i spojrzał na ziemię –– Nigdy nie widziałem jej tak szczęśliwej... –– dodał załamanym głosem.
Kobieta patrzyła na niego przez chwilę.
–– Ja na twoim miejscu bym to zbadała –– powiedziała poważnie. [chyba naprawdę wykrakałam w poprzednim rozdziale? o.O dop.bety, bo mogę...chyba?]
–– Niby jak? –– warknął sfrustrowany mężczyzna.
–– Nie wiem! To ty tu jesteś lekarzem! Ty zajmij się badaniem swoich pacjentów –– odpowiedziała mu staruszka.
CZYTASZ
Martwica Serca
RomanceHistoria pierwszego spotkania oraz dalszych perypetii dwóch dość ekscentrycznych magów. To czy pomogą sobie nawzajem czy też narobią więcej krzywdy niż pożytku zależy od tego jak potoczy się ma kampania D&D a więc nie wchodźcie tu od razu oczekuj...