I wanna be your guest

76 4 1
                                    

Z wrażenia odebrało mi mowę.

Mój były stał przed moimi drzwiami.

Mój były. Nadal w to nie wierzę.

Miałam nadzieję, że to Starkey. Nogi mi się ugięły.

Mój były jest ostatnią osobą, którą chciałam widzieć na oczy!

Naprawdę.

Zamknęłam oczy.

Czyli te wszystkie kwiaty były od niego... O nie.

Na to nie wyrażam zgody!

-Wynoś się- warknęłam.

Nie. Po co on tu przyszedł?

-Witaj Violetto.

-Wynoś się- warknęłam głośniej.

Mężczyzna nie ruszył się z miejsca.

-Znalazłem cię Violetto.

Wypowiedział moje imię w szczególny sposób.

Kiedyś na mnie działało to, że używał go w każdym zdaniu i manierycznie podkreślał podwójne „t". Kiedyś. Wyleczyłam się z tego parę miesięcy temu.

Naprawdę dużo mnie to kosztowało, a on dziś zjawia się nieoczekiwanie pod moimi drzwiami.

I co mówi? Mówi, że mnie znalazł.Bezczelne.

Naprawdę szczerze go nienawidzę.

Zatrzasnęłam z impetem drzwi. Niech się wynosi.

-Violetto, proszę.

-Idź do diabła!- wrzasnęłam.- Po co tu przyszedłeś? Po co!

Oparłam się o drzwi.

-Szukałem cię.

-I po co! Nie chcę cię tu. Burzysz mój ułożony świat. Wynoś się.

Wykorzystał mnie, moją wrażliwość. Potem zostawił.

Na koniec wysłał do więzienia mojego przyjaciela.

-Nigdy ci nie wybaczę.

-Ale Elv już wyszedł. To nie moja wina!

-Wynoś się albo...

-Albo co- zaśmiał się.

Zacisnęłam pięści. Zaraz wyjdę i go trzasnę. Mam już dość.

-Szukałem cię.

-Czego ode mnie chcesz?

-Porozmawiać.

-Nie mamy o czym.

-Wiesz ile nas łączy...

-Łączyło, żałuję, że cię poznałam.

-Nie żałujesz, to były najlepsze lata twojego życia.

-NIE!- wrzasnęłam.

-Podobały ci się kwiaty. Przyznałaś.

Zamknęłam drzwi na zamek i weszłam do mieszkania pełna wzburzenia.

Kwiaty. Te kwiaty są od niego! Już miałam nadzieję, że te kwiaty są od Starkey'a. Naprawdę.

Złapałam za wazon i ruszyłam do drzwi. Jak on śmie!

Otworzyłam je z impetem. Nim się chłopak zorientował wylałam mu na głowę wodę, rozbiłam mu na niej wazon i trzasnęłam go kwiatami w twarz.

-WYNOŚ SIĘ! NIE CHCĘ ANI CIEBIE ANI TWOICH KWIATÓW!

Uśmiechnął się i wyszeptał jedno zdanie, które wciąż słyszałam nawet długo po tym jak wreszcie odszedł od drzwi jak się nie odzywałam.

-Zawsze byłaś ostra, nadal mnie to kręci.

Od pierwszego upadkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz