Nie miałam siły myśleć, ani czuć żadnych emocji. Jedyne co chciałam to zasnąć (i ewentualnie już się nie obudzić), jednak nie było mi to dane. Kilka godzin wierciłam się z boku na bok, aż zaczęłam odczuwać złość z tego powodu, oraz - tradycyjnie - również smutek. Rzucałam się po łóżku, płakałam i biłam się po ciele. Wszystko na tyle cicho, by nie przybiegł Robert... Była około druga w nocy. Mój mózg i ciało były już tak wycieńczone, że leżałam bez ruchu i wyglądało na to iż w końcu zasnę. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w stadium takiego spokoju i niemalże wewnętrznej harmonii. Ironia.
Mija minuta, dwie, trzy, dziesięć, dwadzieścia i choć nadal nie śpię to czuję, że moje ciało odpoczywa. Nagle poczułam jak coś spływa mi po brodzie. Wzięłam chusteczkę i okazało się, że krwawię z nosa... Zdziwiłam się, bo nigdy wcześniej mi się to nie zdarzało, jednak niezbyt zmartwiło. Nie wiedząc jak się zachować zwinęłam chusteczkę, włożyłam część do nosa i położyłam się z powrotem. Zrobiło mi się gorąco i poczułam dudnienie w żyłach. Trzeba przyznać, trochę się przestraszyłam."Świetnie. Samobójczyni, która boi się śmierci" - zaśmiałam się w myślach - "Wstrzyknęłam sobie truciznę w żyły, ale muszę uważać, żeby nie wypaść z okna" - rechotałam.
Mój śmiech przerwało dziwne zdarzenie, otóż zakrwawiona chusteczka jakby wystrzeliła z mojego nosa i upadła... Bardzo daleko, bo aż w róg pokoju, który znajdował się co najmniej trzy metry od mojego łóżka. Spojrzałam w stronę okna z kratą - zamknięte. Żadnego wiatru, sama też nie dmuchnęłam.
Wiedziałam, czym może skończyć się znalezienie przez Roberta zakrwawionej chusteczki w kącie więc poszłam po nią, by ładnie ją odłożyć z nadzieją, że uwierzy w historię o krwotoku z nosa.
Było prawie całkowicie ciemno. Jedyne moje oświetlenie to księżyc wyglądający zza krat, który nie był nawet w pełni. W rogu, do którego szłam jednak światło nie docierało, był on więc całkowicie ciemny. Doszedł do mnie lekki smród fekalii połączonych z wymiocinami. Wolałam o tym nie myśleć, przecież byłam w miejscu, gdzie co chwile działy się takie rzeczy. Ten smród był jednak odrobinę inny, bardziej charakterystyczny i mający w sobie jakby zapach powiewu lasu. Podeszłam, klękłam i po omacku szukałam chusteczki, gdy nagle poczułam jakieś miękkie, zaplątane nitki pod moimi rękami. Nie myśląc zbytnio pociągnęłam za nie i czując duży ciężar opuściłam z powrotem, lecz teraz już TO leżało w blasku księżyca.Zobaczyłam swój koszmar. Ujrzałam zakrwawioną, rozdrapaną twarz o oczach bez tęczówek, która lekko uśmiechała się w moją stronę. Było to tak realistyczne... Owe nitki to były jej włosy, czarne i zaplątane...
Przecież ją czułam! Czułam jej dotyk, jej oddech, jej smród i wzrok na sobie. Odskoczyłam i zaczęłam krzyczeć jakby obdzierano mnie ze skóry, pot spływał mi po całym ciele a krew z nosa znów się puściła. Tajemnicza postać leżała cały czas w tym samym miejscu i ruszała jej się jedynie ręka. Zdzierając sobie skórę i paznokcia wydrapała na podłodze literę "C". Po kilku sekundach wbiegł Robert ze strzykawką w ręku, rzucił się na mnie i próbował uspokoić. Gdy pokazywałam mu w stronę upioru zignorował mnie nic nie widząc i wstrzyknął mi kolejną dawkę uspokajającą. Trzymał mnie rękami i nogami kilkanaście sekund, aż straciłam przytomność.Obudziłam się następnego dnia z pasami na kończynach. Kategoria E... Zawołałam mojego pielęgniarza. Opowiedziałam mu, co się stało lecz - co oczywiste - nie uwierzył mi i powiedział, żebym odpoczywała.
- Boli mnie palec. Coś mi się stało?
- Spójrz.
Nie miałam paznokcia.
- Ale... Jak to się stało? Niczego takiego nie pamiętam.- Znalazłem Cię wczoraj na podłodze, a nie na łóżku, jak twierdzisz. Obok ciebie widniała litera "C", którą wydrapałaś własnymi rękami.
W tym momencie moje gruzy świata jeszcze bardziej się osunęły. Umilkłam oszołomiona, nie wiedząc co powiedzieć, ani nawet co o tym myśleć. Robert coś mówił, lecz niczego nie słyszałam, pogrążyłam się w otchłani mojej podświadomości próbującej znaleźć racjonalne wytłumaczenie danej sytuacji. Na koniec uśmiechnął się oraz skierował do drzwi, przed wyjściem wskazał zegarek wiszący na ścianie i powiedział:
- O 16 przyjdzie do ciebie doktor Milen. Bądź grzeczna.
"A więc mam dużo czasu na przemyślenie wszystkiego" - pomyślałam, po czym zamknęłam oczy i znów pogrążyłam się w otchłani podświadomości. Nie potrzebowałam lekarza by wiedzieć, co się ze mną dzieje. Najwyraźniej w wyniku wypadku doznałam urazu głowy i mam OMAMY...
...Prawda?
Następny rozdział niebawem.
CZYTASZ
Uduchowiona
ParanormalLata współczesne. 23-letnia Anne dokonuje nieudanej próby samobójczej, ocierając się o śmierć. Po "wypadku" zaczynają dziać się niespotykane dotąd rzeczy, dziewczyna próbuje je wybić z głowy lecz wszystko jest zbyt prawdziwe, by to ignorować. Zaczyn...