Rozdział pierwszy: Samobójstwo

34 5 2
                                    


Kolejny dzień. Niestety.

          Otworzyła swoje zaczerwienione,  piekące oczy i zobaczyła to samo co zwykle - biały (niegdyś, teraz prawie szary) sufit. Smród. Brud. Łza poleciała jej po policzku.
- Kurwa. - mruknęła - A więc to ten dzień...
Uśmiechnęła się lekko i przetarła oczy. Ziewnęła.
- Co dziś zjeść... - zastanawiała się - W sumie, zaszaleję. 
Wstała lekko się kiwając i rozejrzała się wokół siebie, by dodać sobie odwagi w obliczu tego, co miało się dziś stać.

          Brud. Porozrzucane talerze, zbite szkło, resztki jedzenia, żyletki i krew. Czarne zasłony zasłonięte tak, że pokój rozjaśniała jedynie jedna, mała dziura w nich. Brudne ubrania na Anne, brudne ubrania na podłodze; brudne ubrania na szafie, w szafie, na biurku, na małym, niedziałającym telewizorze i plamy pleśni na ścianach.
Wzięła głęboki wdech.

Podeszła do ledwo trzymających się zasłon, zerwała je i otworzyła na oścież okno. Położyła się na parapecie i rozpłakała się.
"Tyle tego... Nie mam nawet siły użalać się nad sobą. Dzisiaj pierwszy i ostatni dzień, kiedy biorę się w garść, by coś zrobić. Coś, co pomoże mi i innym."
Uderzyła z całej siły o parapet i wytarła łzy. Wzięła kilka złotych leżących na ziemi i nie zamykając drzwi wyszła na zewnątrz. Była tutaj ostatnio... Dwa tygodnie temu? Tak. Gdy zabrakło jej fajek, musiała iść do najbliższego kiosku. Przeszła kilkanaście metrów i weszła do McDonalda. Zamówiła sobie hamburgera i wyszła.
Jadła go po drodze, już dawno nie miała czegoś tak dobrego w ustach. Przez ostatni miesiąc żywiła się chlebem i wodą, nie mając pieniędzy ani ochoty na coś lepszego.
"Jadła go po drodze"... Po drodze do czego? 
- Do lepszego świata.

           Pojechała autobusem na wybrzeże i wspięła się na najwyższy klif. Stanęła nad przepaścią i zaczęła rozmyślać...
Łzy już nie ciekły jej po policzku, a na ustach panował lekki uśmiech.
- Czy jest niebo? Czy jest piekło? Czy jest cokolwiek? W sumie... Wszystko będzie lepsze od tego, co mam teraz.

Podeszła do krawędzi i spojrzała w dół. Rozłożyła ręce, zamknęła oczy i skoczyła.



Ze względu, że jest to czas przeszły postanowiłam, że dla poprawienia estetyki i lepszego oddania rzeczywistości ten rozdział będzie w trzeciej osobie liczby pojedynczej czasu przeszłego; jest to jedyna część, w której zastosowałam ten czas. Następne części będą pierwszoosobowe.

UduchowionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz