Akt II (rozkręcamy się)

28 4 2
                                    

Przenieśmy się wraz z akcją w miejscu i czasie. Warszawa. Ławeczka przed pałacem kultury. Godzina piąta minut trzydzieści. Brytyjski rząd.
- Kurwa.
Mickey roztarł rękami oczy. Ostry zapach miasta wdarł się razem z światłem dnia do skacowwanego, ale bądź co bądź genialnego (i tak wszyscy wiedzą kto jest smarter brother) umysłu. Wydarzenia poprzedniego dnia powoli wracały do pamięci. Kawalerskie. Anderson. Ale, że ja nie wsiądę do tego samolotu. Potrzymaj mój parasol.
Powoli wstał i otrzepał garnitur. To znaczy fragment marynarki, nieco większy fragment koszuli i całkiem nieźle zachowane spodnie. Szkoda, że nie do zestawu i już wyczyszczone przez tubylców.
- Kurwa.
Mycroft powoli odwrócił się w stronę mówiącego. Sebix padł na kolana. Brytyjski rząd podrapał się po ręce. Zdumiony podniósł ją do oczu. Znamię. Pieprzone znamię. Na wewnętrznej stronie dłoni od nadgarstka do kciuka ciągnął się podłużny cienki łuk. Sebek dalej leżał plackiem na ziemi. - A tobie co odpierdala - warknął Mycroft. Skąd ja do cholery znam polski. Komórka sama wyskoczyła z kieszeni do jego ręki. Sebixa na ten widok ogarnęło przerażenie.
-Sherlock, mam problem.

Na początku był Chaos - Sherlock Fanfic Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz