Siedziałem na ławce przy plaży i zastanawiał3m się jakby to było znów dryfować po morzu. Znów poczuć wiatr we włosach.
Lecz czy jestem na to gotowy? Nie wiem, zadaje sobie to pytanie cały czas.
W prawej dłoni trzymałem bilet na "rejs w nieznane". Prawdę mówiąc nie przyjrzałem mu się dokładnie aż do teraz.
Na samej górze była nazwa, troszkę niżej imię i nazwisko Pani Grenger. Zjechałem wzrokiem na miejsce w którym co nieco pisało o apartamencie. W oczy rzucił mi się czerwony napis "apartament królewski, all inclusive". Przeraziłem się bo to oznaczało ze ten bilet kosztował nie małe pieniądze, odwracając go na drugą stronę zauważyłem cene która zwaliła mnie z nóg.
"400funtów?!?!? Przecież to prawie cała moja wypłata!"- wykrzyczałem w myślach.
-Przepraszam bardzo, czy mógłbym się przysiąść? Przebiegłem 10kilometrów i nie ukrywam jestem lekko zmęczony.- spojrzałem w górę i ujrzałam bardzo przystojnego szatyna o niebieskich oczach.
-Huh, oczywiście proszę siadaj.- powiedziałem i zrobiłem mu więcej miejsca.
-Ratujesz mi życie, pewnie jeszcze 2minuty i padłbym tu trupem.-puścił mi oczko. A ja co? Spaliłem buraka.- Gdzie moje maniery, jestem Louis, a ty?
- Harry.
-Widzę że jesteś bardzo rozgadanay.- zaśmiał się deilatnie i wiecie co? To był najpiękniejszy dźwięk na świecie.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć, więc postanowiłem milczeć.
-No więc Louis, co robisz tu o takiej godzinie?
-Nie jest aż tak późno.-powiedziałem, po czym dodałem.- Przyszedłem pomyśleć.
-Och tak ja to jednak jestem duszą towarzystwa.-pomyślałem.
-Ciężka sprawa, mnie by rozpraszało to piękne morze przed nami, oczywiście nie zapominając o plaży.
-Jest pięknie. Szum morza pomaga mi się wyciszyć.
-Co racja to racja. Przepraszam Cię Harry ale czas mnie goni, mam nadzieję że jeszcze kiedyś się spotkamy.- powiedział i pobiegł.
Przesiedziałem jeszcze 10minut i podszedłem w stronę domu. Tak, zdecydowanie brakuje mi czegoś, a raczej kogoś. Kolegi? Przyjaciela? Miłości?
Wchodząc do domu zdałem sobie sprawę że to co mówiła P.Grenger jest prawdą. Nie mam nic z życia, wracam do pustego domu, spędzam wieczory czytając książki, wstaję tylko po to żeby pójść do pracy.
Wszedłem do kuchni i już miałem wstawiać wodę w czajniku gdy rzuciłem okiem na butelkę wina. W sumie nawet nie wiem skąd się tu wzięła, ale jedna lampka mi nie zaszkodzi.
Wziąłem otwieracz, wino i udałem się do salonu.
Otworzyłem butelke, wlałem do kieliszka i rzuciłem się na moją idealnie miękką kanape. To jest jedyna rzecz w tym mieszkaniu którą wymieniłem po śmierci rodziców. Nigdy nie byłem fanem twardych kanap w kwiatki.
Po wypiciu połowy butelki czułem że szumi mi w głowie.
Będąc już przy końcówce postanowiłem sobie jedną ważną rzecz.
Popłyne w ten rejs. Dam rade, a moje życie właśnie tego dnia się zmieni.
_________________________________________Witam witam i o drogo pytaaam. Co sądzicie o tym rozdziale? :)
CZYTASZ
Azure sea [Larry Stylinson]
FanfictionCo stanie się gdy zechcesz pokonać swój strach, gdy spróbujesz stanąć oko w oko ze swoją słabością? Czy się uda? Tego nie wie nikt. Jedyne co jest pewne w tym wszystkim, to to że na twojej drodze stanie ktoś wyjątkowy, ktoś inny... Ktoś tajemnicz...