Happier

68 8 4
                                    

*Będzie to... Coś... Zainspirowane piosenką "Happier" Eda Sheerana (To może zdarzać się tu często). Postacie są wymyślone przeze mnie, a główny bohater NIE jest Edem*

Mijam dwudziestą dziwiątą ulicę i idę ścieszką parku. Stoicie pod drzewem, a on obejmuje cię w pasie, tak jak kiedyś robiłem to ja. Myślę sobie, że minął dopiero miesiąc, a ty już masz innego. Mimo bólu w sercu, wywołanego otwierającymi się ranami, uśmiecham się, bo widzę, że jesteś szczęśliwsza. Kręcę się w waszej okolicy tylko po to żeby cię poobserwować. Twoje długie, jasnobrązowe, cudowne w dotyku włosy; czekoladowe, wielkie oczy, okalane długimi rzęsami, błyszczące ze szczęścia; pełne, malinowe usta, które tak kochałem całować, zawsze smakujące truskawkami; lekko zarumienione od zimna policzki, na których pojawiały się rumieńce ilekroć całowałem twój drobny, lekko piegowaty nos. Idę za wami nawet kiedy wchodzicie do baru. Przez chwilę stoję po drugiej stronie ulicy i obserwuję was przez szybę. Zawsze lubiłaś siadać przy oknie. Mówi coś i oboje się śmiejecie.

-Te uśmiechy są dwa razy bardziej szczere niż nasze- myślę.-Taaa... Ale wiem, że jesteś szczęśliwsza.

-Wiem, że skrzywdziłem cię bardziej niż ktokolwiek- układam usta w słowa, ale nie wydobywa się z nich żaden dźwięk.- Ale wiem też, że nikt nigdy nie kochał cię bardziej.- Po moich policzkach spływają łzy, ale uśmiecham się kiedy jej uśmiech znika, bo mam wrażenie, że mnie usłyszała i dlatego przestała się uśmiechać.- Spokojnie. Nie mam ci za złe, że masz kogoś innego. Na prawdę wyglądasz na szczęśliwszą. Wszyscy moi przyjaciele mówili mi, że kiedyś mnie zranisz. Mimo wszystko kiedy tylko mnie zobaczysz będę się uśmiechał. Tylko po to żeby ukryć przed tobą prawdę. Po to żeby ukryć, że to boli z dnia na dzień mocniej. Jednak musisz coś wiedzieć. Wiedzieć, że z tobą byłem szczęśliwszy.

Odwracasz twarz w stronę okna i wtedy przejeżdża autobus kryjąc mnie przed twoim spojrzeniem. Zanim możesz mnie dostrzec znikam za drzewem i wracam do domu. Kiedy już tam jestem, siedzę w kącie pokoju i obserwuję mój pokój. Każda najmniejsza rzecz w nim przypomina mi o tobie. To łóżko, na którym powtarzałaś, że mnie kochasz; obraz, który kupiłaś mi na urodziny, bo kiedy na niego patrzałaś myślałaś o tym, że przypomina nas dwoje; szafka, na której zawsze stawiałaś szklankę wody; dywan, który kupiliśmy, bo wstając z łóżka było ci zimno w stopy. Powoli kołyszę pustą butelką po whisky jednak po chwili nie mogąc powstrzymać łez przyciskam ją mocno do siebie.


-Jest szczęśliwsza- powtarzam jak mantrę.

Bo jesteś, nie prawdaż?

-I ja wiem, że skrzywdziłem cię jak nikt, ale ty musisz wiedzieć, że nikt nie potrzebuje cię bardziej niż ja. Wiem, że są inni, którzy załugują na ciebie, nawet bardziej niż ja, ale Skarbie... Ja nadal jestem w tobie szaleńczo zakochany. Jednak nadal uważam, że wyglądasz na szczęśliwszą, naprawdę. Nie wiem czemu nie słuchałem kiedy wszyscy mówili, że też zrozumiem jak to jest mieć złamane serce.

Mimo bólu rozdzierającego mnie od środka uśmiecham się szeroko. Nie wiem czy chcę tym przekonać ciebie czy bardziej siebie, że u mnie wszystko świetnie. Po prostu musimy wiedzieć o tym, że ja byłem szczęśliwszy przy tobie. Bo ty na prawdę wyglądasz na szczęśliwszą. Wiem, że kiedyś się zakochasz, ale jeśli będziesz miała przez niego złamane serce, bo tak zazwyczaj jest z kochankami, to pamiętaj, że ja będę tutaj i będę czekał tylko po to żebyś wypłakała się w moje ramię, bo ja nie mogę tego zrobić.

*****

Odkładam zapieczętowaną kopertę pod jej drzwiami i szybkim krokiem odchodzę. Przez ostatnie dni pisałem to wszystko żeby wiedziała. Wiedziała jak się czuję umierając. Ból rozrywa mnie na części kiedy Mijam kolejne ulice i mam wrażenie, że on mnie zabije. Mam wrażenie, że on zrobi to szybciej niż sam zdążę. Zmierzam mokrymi ulicami miasta żeby rzucić się z mostu, bo życie bez niej wydaje mi się bezsensem. Dokładnie pamiętam ten dzień kiedy ich zobaczyłem i do teraz przed moimi oczami widnieje jej uśmiech. Była tak szczęśliwa, że widząc oczami wyobraźni ten uśmiech sam się uśmiecham. Kiedy staję na krawędzi mostu, zamykam oczy i znów przywołuję ten obraz i nie otwieram oczu nawet kiedy ból wypełnia moje ciało. A potem jest już tylko  ciemność. Jednak kiedy otwieram oczy znów widzę ten uśmiech, ale też łzy w jej oczach. Czuję jej delikatne palce na skórze i też się uśmiecham.

-Jeśli to jest niebo- myślę.-To cieszę się, że się zabiłem.


*Jestem z siebie zadowolona. Naprawdę podoba mi się to co napisałam. Na samym końcu jest już tylko mój pomysł. Poniosło mnie i zaszalałam myśląc "Bo czemu by nie?". Mam nadzieję, że się podoba. Poza tym chciałabym bardzo pozdrowić EndziFive, której opowiadanie mnie zainspirowało do napisania czegokolwiek związanego z Edem, jakkolwiek. Bardzo liczę na jej szczerą opinię. A teraz- Do przeczytania ^^*

Wszystko i nicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz