Rozdział IV

841 45 18
                                    

Ubrałam kurtke moro WZ11 jeszcze z totalnie dawnych czasów. Ubrałam wysokie buty wojskowe i wyszłam na ulice. Dopiero teraz to zobaczyłam. Wszystkie domy były w jakimś stopniu zniszczone. Gdzie niegdzie wybuchł pożar a śmietniki walały się po drodze. Szłam przed siebie. Nawet nie wiedziałam gdzie ide. Byłam tak zmęczona, w ogólnie nic nie spałam przez tą impreze. Właśnie!!! Muszę zadzwonić do Anki czy wszystko u nich OK.
- HALO?
- No cześć Anka wszystko u was OK?
- Czy jest OK powaliło cię dziewczyno? Jest wojna. Nie nie jest OK.
- Nie o to mi chodziło tylko o to czy nic wam się nie stało.
- Nie jeszcze żyjemy.
- To dobrze - rozłączyłam się.
W sumi nie wiedziałam co mam dalej zrobić, więc ruszyłam przed siebie. Przemierzałam różne ulice miasta. Ale na każdej obraz był mniej więcej taki sam. Ogień, krew i chaos...

*2 godziny później*

Wyszłam już za miasto. Zbliżałam się do pobliskiego lasu. Pomyślałam że będzie to jak na razie świetna kryjówka. Często jeździliśmy tam latem nad jezioro gdyby nie to wszystko pewnie znowu byśmy to robili. Ahh, te wspomnienia. Tak bardzo tęsknie za moimi przyjaciółmi a nie widziałam ich 2 dni. Wiem że w każdej chwili moge zginąć to może dlatego?...

*Kamil*

Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy przed siebie. A tak dokładnie za miasto do pobliskiego lasu. Postanowiłem wstąpić jeszcze do mojego przyjaciela. Miałem nadzieje że on i jego młodszy brat jeszcze żyją.
Po około 30 minutach byliśmy pod jego domem. Poprosiłem młodego żeby został w aucie. Sam poszedłem zmierzyć się z rzczywistością. Wszedłem do domu bo drzwi były wywarzone. W salonie leżeli jego martwi rodzice. Ja nadal wierzyłem że on żyje. Wszedłem po schodach do jego pokoju, nie było go. Zacząłem nawoływać. Po kilku minutach szukania, mój przyjaciel wraz z bratem wyszli z jednej szafy. Nigdy nie byłem tak szczęśliwy. Na swój widok popłakaliśmy się. Kochałem go jak brata. Powiedziałem, że mają sie spakować i wyjść przed dom bo czekam na nich z moją nową furą. Oczywiście nie odmówili. Minęło tylko kilka minut a oni już byli gotowi. Wsiedliśmy do samochodu. Piotrusia posadziłem wraz z Antkiem (brat mojego przyjaciela) na tylnich siedzeniach. Ja usiadłem za kierownicą, na miejscu pasażera usiadł Krystian (mój przyjaciel). I ruszyliśmy w drogę. Postanowiliśmy zamiedzkać tymczasowo w lesie.

*Julia*

W lesie było cicho. Tylko czasami dało się usłyszeć ptaki i szum wiatru. Pomimo trwającej wojny las był nienaruszony. Cały czas taki piękny. Ruszyłam w stronę jeziora. Nie było to daleko. Po dotarciu rozejrzałam się, nikogo nie było. Weszłam w gęstwine gdzie stała stara chata. To będzie moje mieszkanie w najbliższym czasie. Posprzątałam jego wnętrze. Wyrzuciłam gałęzie i poustawiałam porozwalane meble. Pościeliłam łóżko kocem, który kiedyś tam zostawiłam. Następnie wzięłam się za porządki na zewnątrz. Tam było już gorzej. Poprzybijałam deski które poodpadały z biegiem lat. Zamiast okien włożyłam gałęzie z liśćmi aby w nocy było cieplej. Naprawiłam dach i dodatkowo poukładałam na nim gałązki świerkowe, żeby nie przeciekał. Gdy skończyłam byłam wykończona. Weszłam do środka i usiadłam na łóżku. Miałam nadzieje że się nie rozpadnie. Moje rozmyślenia przerwał mi hałas z zewnątrz. Czyjeś głosy i kroki. Moje serce zaczęło mocniej walić. Wyjęłam noż z pokrowca i przyległam do ściany koło drzwi. Gdy intruzi weszli do środka odczekałam chwile zamknęłam drzwi i uderzyłam jednego tępą częścią w głowe...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 13, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

III WOJNA ŚWIATOWAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz