L.A

271 18 4
                                    

- CO?! Żartujesz? - otworzyłam szeroko oczy z niedowierzania.

- Nie, nie żartuję... - moja mama uśmiechnęła się delikatnie - Chyba, że nie jesteś wystarczająco dojrzała, żeby...

- Jestem! Ja tylko... jestem zdziwiona... a raczej zaszokowana... - nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie ma się zresztą czemu dziwić, gdyż moi rodzice pozwolili mi na wyjazd do Los Angeles. Na całe wakacje, całe długie dwa miesiące.

- Zasłużyłaś na to, Wiktoria. Jesteś odpowiedzialna, świetnie zdałaś maturę, stwierdziliśmy z tatą, że przed rozpoczęciem studiów należy ci się trochę szaleństwa. Ale pamiętaj, nie za dużo! - mama roześmiała się.

- Dziękuję! - uściskałam ją, po czym w dzikim tańcu radości pobiegłam do mojego pokoju. Od razu zadzwoniłam do mojej najlepszej przyjaciółki, Julii.

- I co? Pozwolili ci? - usłyszałam jej pełen napięcia głos.

- Taaak! - wypiszczałam do telefonu. Tak naprawdę, to wszystko dzięki Julii. Jej ciocia, która mieszka właśnie w LA, opuszcza swój dom na całe wakacje i zaproponowała, abyśmy przyjechały.

- Świetnie! Mogę do ciebie wpaść? Będę tak za 15 minut. Pomogę ci się spakować!

I rozłączyła się.

Wzięłam głęboki wdech i rozciągnęłam się na łóżku. Ciągle nie mogłam uwierzyć, że jadę. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej myśląc o tym, co Julia każe mi wziąć ze sobą. Znamy się od podstawówki, czyli od jakichś... 12 lat. Chodziłyśmy do tego samego gimnazjum, potem liceum, a teraz wybieramy się n ten sam uniwersytet. Co prawda w wielu rzeczach się nie zgadzamy, ale oby dwie jesteśmy przebojowe, pełne życia i czasami nieco stuknięte.

Wstałam z łóżka i podeszłam do lustra, z którego patrzała na mnie szeroko uśmiechnięta 19-latka z czarnymi oczami i ciemnobrązowymi, lekko falowanymi włosami. Okręciłam się, aby zobaczyć jak wyglądam z każdej strony. Dobrze, że wprowadziłam dietę przedwakacyjną, pomyślałam, z taką figurą będę mogła pokazać się na każdej plaży, uśmiechnęłam się zadowolona.

***

- Pamiętaj, dzwoń do nas, nie baluj za bardzo i nie wykup całego Los Angeles! - mój tata żegnał mnie prawie ze łzami w oczach. Obok rozgrywała się podobna scena, z udziałem Julii i jej rodziców.

- Baw się dobrze! - wykrzyczała moja mama, gdy udałam się w stronę samolotu. Pomachałam im na pożegnanie i wsiadłam na pokład.

***

- Julia... - szepnęłam podekscytowana. Spojrzałam na nią i zauważyłam, że chrapie z lekko otwartymi ustami. Stłumiłam chichot i delikatnie potrząsnęłam blondynką.

- Coo...? - wymamrotała nieprzytomnie, a ja ruchem głowy wskazałam na widok na oknem samolotu. - Boże, Wiki, jesteśmy w Los Angeles! - chwyciła mnie za ramiona i popatrzała na mnie z dziwnym błyskiem w oku. - Mamy w takim razie dwa miesiące na znalezienie dobrej partii, najlepiej jakiegoś przystojnego, bogatego...

- Przestań! - roześmiałam się - Zachowujesz się jakbyś przyleciała tutaj szukać męża...

- A kto powiedział, że tak nie jest? - zapytała chytrze i obydwie zachichotałyśmy cicho. - Wiesz ilu bogatych przystojniaków wypada tutaj na metr kwadratowy?

- Taaa i zapewne wszyscy rzucą się na nas, kiedy tylko wylądujemy...

- Pewnie! Będziemy miały taki wybór, jak w obleśnych grubasach z naszego liceum. - i znowu wybuchłyśmy śmiechem.

W równie dobrych humorach dojechałyśmy do domku, należącego do cioci Julii. Okazał się mały, ale wygodnie urządzony. Ale najlepsze było to, że...

- Mieszkamy w Hollywood! - wykrzyknęłam, skacząc szaleńczo po łóżku.

- Pomyśl, jak blisko właśnie jakaś zabójczo przystojna gwiazda robi kupę...

- Julia! - krzyknęłam zniesmaczona, ale jednocześnie nie mogłam powstrzymać uśmiechu cisnącego mi się na usta.

- A więc... Co robimy wieczorem? - blondynka usiadła na łóżku i przybrała (tylko trochę) poważniejszą minę.

- No nie wiem... Myślałam, że dzisiaj będziemy odpoczywać...

- Coś ty! Jest dopiero południe, możemy trochę wypocząć, a potem... ruszamy w tany moja droga! - Julia wstała i zrobiła piruet.

- Pięknie moja prima balerino, a gdzież to chcesz się wybrać? - zapytałam, ziewając.

- Jest taki klub... Podobno dzisiaj jest tam jakaś duża imprezka i mogą przyjść...

- Jacyś bogaci i sławni przystojniacy? - dokończyłam.

- No właśnie. MUSZĘ tam być.

***

- Jak wyglądam? - Julia patrzała krytycznie na swoje lustrzane odbicie.

- Nie najgorzej. - uśmiechnęłam się i stanęłam obok niej.

Miałam na sobie czarną brokatową sukienkę do połowy ud, czerwoną skórzaną kurtkę i wysokie czerwone szpilki. Moja przyjaciółka postawiła na gładką, obcisłą sukienkę w kolorze ciemnego nieba i także buty na obcasie.

- Wyglądamy bosko. - oceniła Julia i wyjrzała za okno - Chodź, taksówka już czeka.

Ostatni raz poprawiłam moje włosy i wyszłam w noc za przyjaciółką.
Jestem ciekawa, co przyniesie ta noc...

***

Mam nadzieję, że wytrwaliście i jesteście gotowi na kolejny rozdział z większą ilością akcji :).  Będę wdzięczna za wszelkie opinie/rady. Miłego czytania!

Fuck You, Adam LambertOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz