8

152K 8.7K 6.4K
                                    


ALEX

Tak jak się tego spodziewałem William przyjechał niemal natychmiast i to bez żadnych dodatkowych pytań. Wystarczyło, że poprosiłem. Teraz stoimy w kuchni całą trójką. Patrzę jak szeryf trzyma rękę w pokrzepiającym geście na ramieniu dziewczyny podczas gdy ona opowiada mu dokładnie to samo co mi przed momentem. 

Jeden cel wykonany. Dziewczyna wydaje się być już dużo spokojniejsza. A mogę to poznać po tym, że już nie zapierdala po mojej kuchni w tą i z powrotem. 

Cóż, chociażby dlatego warto było zadzwonić do tego dupka. 

— Bardzo dobrze zrobiłaś, że tu przyszłaś. — dup... znaczy się szeryf zwraca się do blondynki. Posyła jej jeden z tych swoich uspokajających uśmiechów i nagle zwraca się w moją stronę. — Dziękuje, że zadzwoniłeś. 

Nie odwzajemniam uśmiechu i jedynie wzruszam obojętnie ramionami. 

Nadal cię nie lubię — mam nadzieję, że mój wyraz twarzy jasno i wyraźnie to komunikuje. 

Widzę w oczach mężczyzny mały błysk smutku, a on delikatnie kiwa głową. Trwa to jednak chwilę i zaraz potem ponownie skupia uwagę na dziewczynie.

 — Zostańcie tu. Pójdę sprawdzić czy włamywacz zostawił jakieś ślady. Za moment wracam. 

Bingo. 

Gdy słyszę trzask drzwi od razu odpycham się od blatu i sam podążam w stronę wyjścia. Pora się przekonać czy ten kretyn naprawdę jest tak dobry jak każdy w mieście mówi. Może jego policyjne spojrzenie pomoże mi dojść do tego kto za tym stoi. 

Chociaż biorąc pod uwagę, że nie umie złapać Widma, nie pokładam w nim zbyt wielkich nadziei. 

Już mam naciskać na klamkę, gdy czuję na łokciu mocny uścisk dłoni. 

— Mogę wiedzieć dokąd się wybierasz? — gdy się odwracam od razu napotykam zielone tęczówki Williams. 

— Idę z szeryfem. — wyrywam ramię z jej uścisku ponownie podążając w kierunku drzwi. 

Już je otwieram kiedy ponownie dziewczyna mnie chwyta. Na litość boską! 

— Ty chyba sobie ze mnie żartujesz. Mogę wiedzieć po co? — wzdycham kiedy jej uścisk staje się jeszcze mocniejszy, a wyraz twarzy bardziej zdesperowany. Moja irytacja maleje kiedy przypominam sobie jak bardzo była wystraszona niecałe pół godziny temu. 

— Daj spokój, zaraz wrócimy. — nie daje jej szansy na odpowiedź i szybko wychodzę z domu. To tylko co najwyżej parę minut, da sobie radę. Już bez przesady, nie jest w końcu pięcioletnim dzieckiem. — Ale w razie gdyby coś się działo to u mamy w sypialni znajdziesz jej poręczne lusterko. — rzucam przez ramię. — No wiesz, gdybyś jednak musiała stanąć twarzą w twarz z mordercą, czy coś. 

— Cholerny dupek. — nie umiem powstrzymać uśmiechu. Szybko jednak dobry humor mi mija kiedy wchodzę do jej domu. Muszę się skupić. Idę przez korytarz szukając... 

Sam nie wiem czego. Jakiejkolwiek poszlaki czy śladu. Ale ciężko mi stwierdzić jak one miałyby wyglądać. Włamywacz raczej nie zostawił swojej wizytówki z podpisem z jakiej kryminalnej bandy pochodzi. 

Czuję nagle jak ktoś łapie mnie mocno za rękę, wykręca mi ją boleśnie do tyłu, tak że czuję ją na plecach i przyciska mnie z całych, kurwa, sił do ściany. Uderzenie jest na tyle mocne, że aż muszę zacisnąć zęby żeby nie wydać żałosnego jęku bólu. 

— Chryste, Alex. — moja panika znika razem z ręką napastnika. Co jak co ale trzeba przyznać, że szeryf jak na swoje lata ma zadziwiająco dużo pary w łapie. — Przecież, do cholery, kazałem wam zostać w domu. 

Forever hate YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz