Rozdział 4

14 2 0
                                    


Dzisiejszego dnia zebrało się kilku ludzi, którzy mijali mnie idąc to raz w jedną bądź w drugą stronę, zajmując się przy tym swoimi sprawami.Czy wiedzieli, że tutaj jestem?Być może dostali polecenia, aby nie zdawać się ze mną w rozmowy czy też jakikolwiek kontakt.Czy to możliwe, żeby z braku ludzi,mój mózg zaczął płatać mi figle?Słyszałem jedynie kroki, nie wiedząc już czy naprawdę słyszę je w swoich uszach czy też może tylko i wyłącznie w swoich myślach.Było już popołudnie, widząc jak cała cela jest wypełniana światłem, wyganiając przy tym ostatni chłodny cień, skrywający się w kącie.Leżałem skulony, zamykając oczy i zasłaniając uszy.Mimo zamkniętych oczu, nadal czułem jak biel ścian skąpanych w słońcu,oślepiają moje czarne myśli,dźwięki natomiast stawały się coraz głośniejsze.Robotnicy.Dźwięk młotków i wiertarek, uzmysłowił mi wszystko.Blok B,został skończony teraz najwidoczniej przyszła pora na to aby wprowadzili się tutaj do mojej oazy ciszy, której nie doceniałem aż do teraz.Nie chcąc zwariować, przeglądałem się jak zwykle widokom z okna.Kilku panów niosących, ciężkie bele i sprzęt budowlany,ciężarówki które co chwilę wjeżdżały i wyjeżdżały oraz więźniowie którzy podczas spacerniaka, rzucali kamieniami z za ogrodzenia,chcąc przy tym trafić, któregoś z robotników.Czując jak słońce ogrzewa moje ciało, powoli odlatywałem myślami, tracąc przy tym już swoje zmysły, liczenie przejeżdżających ciężarówek było prawie tak samo usypiające jak liczenie owiec przed snem.Zasypiałem, chcąc aby ten dzień się już skończył,jakby się mogło zdawać, los miał inne zamiary,co więcej miał dla mnie niespodziankę.Przy bramie wjazdowej do zakładu karnego, zatrzymał się czarny cadillac o numerach rejestracyjnych DW2692.Miał przyciemniane szyby,więc raczej trudno było sprawdzić kto znajduje się w środku.Po chwili,kierowca opuścił szybę i wysunął dłoń z legitymacją.To była kobieta.Pięknie zadbane dłonie,przycięte paznokcie i idealnie spięte złote mankiety,nie mogły raczej należeć do żadnego mężczyzny.Samochód zaczął wjeżdżać na teren zakładu, parking znajdował się z drugiej strony budynku,więc nie miałem okazji przekonać kto wysiądzie ale mimo wszystko, to przeszywające dziwne uczucie wróciło do mnie na chwilę.Wiedziałem a raczej miałem uczucie,przekonanie, że ktoś mnie obserwuję.Kobieta znajdująca się w aucie.Nie kierowca,lecz pasażer znajdujący się obok niego.Nieznajoma która na ułamek sekundy wysunęła swoją dłoń,żeby wyrzucić zgaszonego peta.Nie miałem okazji zbyt długo się nad tym głowić.Kolejny dźwięk w mojej głowie, który ocucił moje zmysły.Nie robotnicy lecz strażnik walący właśnie w drzwi od celi.

-Podejść do ściany!Ręce na ścianę!Już!Nie będę się powtarzać!

Gdy tylko wykonałem polecenia strażnika,chwilę po tym już znajdowałem się w stalowych kajdanach, idąc przez korytarze.Wszędzie znajdował się gruz,piach oraz swąd dymu, który musiał unosić się z pił tarczowych.Robotnicy, musieli najwyraźniej zostać poproszeni o opuszczenie piętra ze względu na mnie.Tym razem ruszyliśmy ze strażnikiem w innym kierunku,prowadzący w stronę schodów.Grube stalowe kraty w drzwiach i jeszcze grubszy,mosiężny klucz który znajdował się przy pasie, strażnika który otwierał przejście,prowadzące na parter.Na dole było już zupełnie inaczej.Białe kafelki idące wzdłuż podłogi oraz miętowy kolor ścian,oświetlane ostrymi światłem z góry.Całe przejście wyglądało prawie jak w jakimś korytarzu szpitalnym jeszcze z przed lat 70-tych.Jedynie, obustronnie zamykane drzwi na samym końcu tej drogi,nie pasowały do całości tego wszystkiego.Odrapane, czarne drzwi z metalowymi zakończeniami w progach i żelaznymi kratami w oknach przez które mogło można dojrzeć tylko migające światło.Sala wizyt była opustoszała o ile tak w ogóle mogłem ją tak nazwać.Nie było tam żadnych stołów ani krzeseł,było jedynie biurko postawione na środku pomieszczenia i dość specyficznie wyglądający fotel przypominający ten z salonu dentystycznego.Na podłodze walały się kable, które były podłączone do przetworników znajdujących się w ścianach,to właśnie przez to,światło musiało co chwilę się zapalać i gasnąć.W pomieszczeniu było coś jeszcze.Dwie postacie chowające się w mroku.Nie miałem czasu się im przyjrzeć,mogłem jedynie dostrzec kroki dobiegające z tyłu, żarówka w suficie zaczęła migać coraz częściej, poczułem ból i w tym samym momencie,zapadła niewyobrażalnie długa ciemność w moich oczach.Gdy się już obudziłem, się już skrępowany w fotelu, czując jak pasy ściskają moje nogi, ręce, szyję oraz tors, oczy za to miałem zasłonięte, skórzaną przepaską.Byłem ubezwłasnowolniony,schwytany jak jakieś zwierzę, pozbawiony na ten moment własnej wolności, zdany już tylko na to co wydarzy się dalej.

-Witaj Aleksandrze, nazywam się Amanda.Jestem psychologiem sądowym, wraz ze mną jest również,pani detektyw Emilia z wydziału zabójstw.Zależy nam jedynie na współpracy i poznaniu pewnych faktów,dotyczących wszystkich makabrycznie zamordowanych ofiar, którym odebrałeś życie.Jeśli nie będziesz stawiać oporów i zgodzisz się na ujawnienie pewnych szczegółów, wtedy będziemy mogli Ci zapewnić wygodną celę w której no cóż, nie oszukujmy się.Spędzisz już resztę swojego i tak już nędznego życia.Nie masz nic do stracenia.Twoje zeznania a raczej przedstawienie w szczegółowy sposób swoich poczynań, są jedynie czystą formalnością.Informacjami które, są nam potrzebne do zapełnienia pewnych luk w dokumentacji.Nie ukrywam też, że jesteś dość specyficznym przypadkiem z którym jeszcze nie miałam okazji się spotkać i który za wszelką cenę, chcę poznać, dlatego też, będę się pytać o rzeczy które mogą być nie związane z ofiarami a bardziej powiązane z tobą.Chcę, żebyś miał to na uwadze.A zatem, zaczynamy?Opowiedz nam, o swojej pierwszej ofierze Alicji,która została znaleziona,jakby się mogło zdawać w twojej rodzinnej wiosce?Tak?

Panowała cisza,którą co jakiś czas przerywał dźwięk gasnącej wciąż żarówki.Czułem wściekłość i gniew naprężając przy tym wszystkie mięśnie.Z trudem oddychałem i właśnie wtedy to się stało.Usłyszałem jej głos w chwili gdy tylko jej dłoń spoczęła na mojej ręce.Wydawał mi się bardzo znajomy, tak samo jak i jej dotyk.Tak jakbym już kiedyś coś takiego odczuwał w dalekiej przeszłości.

-Wiem, że może Ci się to nie podobać.Pasy są zabezpieczeniem na ten czas dla nas jak i również dla Ciebie, na wszelki wypadek gdybyś planował zrobić sobie krzywdę.To wszystko jest tylko dla dobra ogółu.Mojej i twojej ochrony.Jesteś dla nas zbyt ważny, jesteś nam potrzebny.

Jej głos był spokojny i ciepły,przepełniony ukrytą troską, której nie potrafiłem pojąć,nie zauważywszy nawet tego, że moje mięśnie były już rozluźnione, natomiast mój oddech był spokojny i umiarkowany.Myśli stały się wolniejsze w swoim tempie, natomiast w myślach odczuwałem coś dobrego i to mnie przerażało.Przełknąłem ślinę i odwróciłem głowę w jej kierunku.Chciałem, żeby wyobraziła sobie to jak na nią patrzę.Wróciłem do poprzedniej pozycji i wreszcie, wydusiłem z siebie słowa.

Powiem wam to co chcecie usłyszeć.Przedstawię wam obraz taki jaki chcecie ujrzeć,dopiero później złamie w was tą wiarę i przekonanie pokazując wam, że każda prawda ma różne oblicza, każda może być inna.

-A co jest tą prawdą?

Choćby sam fakt, że Alicja nie była pierwszą lecz moją drugą ofiarą i żeby już nie mieszać,opowiem wam o Andrei.Mojej pierwszej zamordowanej osobie,której nie znaleźliście i której i tak już nie znajdziecie.


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 22, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Spowiedź PsychopatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz