Zbliżał się kolejny ranek czekając na to aż pierwsze przebłyski światła przejdą przez szare chmury,stykające się niemal z koronami sosen i świerków,otaczających cały ten zakład.Zardzewiałe kraty w oknach bez szyb to było jedyne i jak by się mogło zdawać, moje prawdziwe okno na otaczający mnie świat.W pomieszczeniu widniały żółtozielone przebarwienia, mieszające się z białym kolorem ścian,pełne odrapań i dziur z których sypał się tynk.Siedziałem na kafelkowej podłodze, starając się wyłapać na twarzy każdy powiew powietrza,który wpadał do pomieszczenia.Jedna z wielu, nieprzespanych nocy nie z powodu koszmarów a jakby się mogło zdawać z powodu zwykłego braku łóżka.Całe noce spędzałem,nasłuchując dźwięków wydobywających się za małego okienka,w chwilach kompletnej ciszy,słuchałem stukot zardzewiałych rur, biegnących tuż nade mną.Wiedziałem, że tam są z tej racji, że wilgoć oraz mokry sufit w niektórych miejscach sprawiał, że w godzinach nocnych kapały krople, które jedyne co robiły to drążyły małą dziurę w podłodze.Małe pomieszczenie bez łóżka z zaniedbanymi ścianami oraz małym oknem,to był teraz mój własny świat w którym o dziwo nie czułem się źle,czułem się usatysfakcjonowany i przede wszystkim wolny.Powoli zaczynał się dzień, czując jak zimny powiew zastępuje ciepły promyk słońca,ogrzewający moje zmarznięte do szpiku kości stopy.Zanim się obejrzałem,mała klapa pod drzwiami otworzyła się i zamknęła, słysząc jedynie pisk nienaoliwionych zawiasów i trzask zamykanej klapy od zewnętrznej strony.
-Śniadanie!
to jedyne słowo, które było słychać nad ranem.Dudniący krzyk który rozpływał się echem, wśród wielu pustych korytarzy i cel,należących do bloku C.W całym kompleksie było 89 cel w tym jedna w której najwyraźniej stalowe drzwi zostały rozebrane.Niekiedy miałem okazje liczyć numerki widniejące na drzwiach w dni,kiedy miałem 10 minut spacerniaku wraz ze strażnikiem,chodząc przy tym w specjalnie skonstruowanych kajdankach,które ograniczały zasięg moich rąk jak i również kroków.Blok C, był odziałem zamkniętym, który był jeszcze w początkowej fazie renowacji,więc jedynie co mogłem to krążyć po korytarzach,przyglądając się przy tym widokom za okien,której wyglądały już nieco lepiej od tego które miałem w celi,numer 25.Cały zakład dla umysłowo chorych morderców i psychopatów,którzy tymczasowo czekali na przeniesienie do więzienia wraz ze zwolnieniem miejsca,dzielił się na trzy bloki.Świeżo wyremontowany blok A,był dla kryminalistów,którzy dokonywali gróźb,kradzieży i gwałtów.W końcowej fazie renowacji,blok B dla osób,dokonujących,zazwyczaj pojedynczych morderstw w fazie niepoczytalności i ostatni blok C dla obłąkanych i seryjnych morderców,dokonujących swoich czynów pełni świadomie.Cały budynek na chwilę obecną był, przeznaczony tylko i wyłącznie dla mnie z tego względu, że w wielu więziennych oknach były wyłamane kraty bądź dziury w ścianach na tyle duże aby móc się przez nie przemieścić.Inne cele natomiast nie miały sufitu tak samo jak to pomieszczenie bez drzwi.Byłem pozostawiony sam ze sobą i pewnie odbijałoby mi bardziej gdyby nie fakt, że jestem tutaj dopiero 4 dzień.Po kilku minutach rozmyślań, wreszcie postanowiłem,sięgnąć po klejącą się breję w glinianej misce,wraz z powyginaną łyżką.Każde śniadanie było takie samo, klejąca się do podniebienia mazia,za nic nie przypominając owsianki,która po skończeniu pozostawiała ustach,smak porannego pawia.Jedynym plusem był,plastikowy kubek,który był w 1/3 wypełniony wodą,którą było można pozbyć się reszty paskudztwa,które lepiło się do gardła.Od rana do godzin popołudniowych,nic się nie działo.Dopiero później,przez okno mogłem oglądać,więźniów którzy wychodzili na spacerniak,po drugiej stronie wysokiego,ogrodzenia.Niekiedy dochodziło do jakiejś bójki,czy też zadźgania jakiegoś nowego typka,który dopiero co tutaj trafił.Nie znałem ich,nie miałem okazji z nimi rozmawiać a mimo wszystko,miałem przeczucie,nieuzasadnione wrażenie,że wiem,kto jaki jest.Jedyną moją rozrywką było odgrywanie w myślach ich rozmów,tworzenie wyimaginowanej historii,między tymi osobami,zastanawiając się czasem,co jeśli jest tak naprawdę?
Wieczorem,gdy zachodziło słońce,strażnik robił obchód,stukając pałką,po kratach,wszystkich cel,przygwizdując przy tym melodie z filmu Constantine.Zawsze mnie to bawiło z tej racji,że zawsze gwizdałem razem z nim,tak jakby to miała być,jedyna wymiana słów,jaką mógłbym odbyć z drugim człowiekiem.Mija dopiero 4 dzień,wiedząc,że to co się wydarzy,będzie nieuniknione,nie mogłem uniknąć kary,tak samo uciekać przez całe życie,nie mogąc spać przy tym spokojnie.Torturowałem i zamordowałem 14 osób,czując do tej pory,na swoich rękach,ich krew.Głosy błagań,krzyków w momencie kiedy ich zabijałem,do tej pory są moją melodią,która budzi się do życia,w chwili gdy tylko na niebie wschodzi księżyc.Czuję i pamiętam to nadal.Każdą ich śmierć.W dowód własnej winy,wraz z funkcjonariuszami prawa,musiałem udać się i wskazać miejsca w których pozostawiałem ciała,zabitych przeze mnie ofiar,które już przedtem zabrali do prosektorium.Nigdy nie zapomnę tego zapachu w powietrzu,retrospekcji zdarzeń,za każdym razem gdy wracałem na miejsce,kolejnej zbrodni.Powrót myśli,uczuć i żądzy czy też może pragnienia,aby patrzeć na to jak umierają.Za 3 dni,do zakładu ma przyjść psycholog wraz z prokuratorem,abym po raz kolejny,tym razem,szczegółowo opisał,to jak zabijałem,czy rozmawiałem z ofiarami przed tym jak je zabiłem i co najważniejsze,dlaczego to zrobiłem.Wiem,że i tak już,nie mam powodu,żeby ukrywać cokolwiek,co znajduję się wewnątrz moich myśli i skamieniałego serca.Chcę tego,aby dowiedzieli się w jaki sposób ich torturowałem,co czuły ofiary w chwili,kiedy wbijałem w nich nóż,jaką cudną euforią było słyszeć ich krzyk,przez łzy,w którym momencie,w jakich momentach zdobyłem się na łaskę aby niektóre osoby,zabić szybciej niż powinienem.To nie będzie opowieść,czy też historyjka więźnia który za wszelką cenę,chce złagodzić swój wymiar kary,lecz słowa człowieka którym byłem.Spowiedź psychopaty i mordercy którym się stałem.Nie sądzę by to zeznanie,pokazanie im tego innego świata,w którym tkwiłem przez lata,sprawi,że będę mógł czuć się oczyszczony.Mogę mieć jedynie nadzieje,że demony przeszłości które opuściły ten świat,wraz z dotrwaniem końca opisywanych tych zdarzeń,opuszczą również i mnie.
CZYTASZ
Spowiedź Psychopaty
TerrorByłem, jestem i będę psychopatą w oczach tych, którzy nie zaznali tej historii. Nie człowiekiem, lecz mordercą który w swym świecie będzie gnić już wiecznie. Jedno zdarzenie, które przekreśla wszystko. Hektolitry przelanej krwi za cenę tego co uznał...